Sebastián
Lelio, chilijski reżyser i scenarzysta, już jakiś czas temu podbił Amerykę,
osiągając tam spory sukces z dwoma wybitnymi hiszpańskojęzycznymi obrazami: oryginalną wersją filmu Gloria z 2013
roku z Pauliną Garcíą w głównej roli oraz Fantastyczną
kobietą (Una mujer fantástica) z
2017 r., za którą nawet otrzymał Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego
w 2018 r. Pokazana premierowo na TIFF (Toronto International Film Festival) we wrześniu 2018 roku Gloria Bell nie jest nawet jego
pierwszym filmem w języku angielskim: w 2017 r. Lelio nakręcił fenomenalne Nieposłuszne (Disobedience) z Rachel Weisz i Rachel McAdams, obraz osadzony w
hermetycznym środowisku ortodoksyjnych Żydów w północnym Londynie. Scenariusz
do Glorii Bell Lelio napisał wspólnie z Amerykanką Alice Johnson Boher, która pomogła
Chilijczykowi przenieść jego oryginalną historię na amerykański grunt.
Kto widział
chilijską Glorię z 2013 roku nie
będzie zaskoczony fabułą Glorii Bell
z Julianne Moore w głównej roli. Tytułowa bohaterka to kobieta zaraz po 50-tce,
rozwiedziona, z dwójką dorosłych i samodzielnych już dzieci. Gloria jest kobietą
zrównoważoną, korzystającą z życia i z optymizmem patrzącą w przyszłość. Jest
samotna i chociaż nie szuka na siłę partnera, to nie wyklucza możliwości poznania
kogoś nowego w swoim życiu. W tym celu często odwiedza nocne kluby w w swoim
rodzinnym Los Angeles, gdzie puszczana jest muzyka jej młodości i gdzie może
spotkać mężczyzn w swojej kategorii wiekowej. Pewnej nocy Gloria poznaje tak
Arnolda (John Turturro), tak jak ona rozwodnika z dwójką dorosłych dzieci. Między
parą wywiązuje się romans, a znajomość ma potencjał na przerodzenie się w coś
więcej.
Oglądając Glorię Bell byłem
nawet mocno zaskoczony, że w sensie fabularnym prawie nic nie zmieniono w
stosunku do jego chilijskiego pierwowzoru. Hiszpańskojęzyczny komediodramat
przeniesiony został niemal dosłownie w realia współczesnego Los Angeles.
Zamiana Santiago de Chile na kalifornijską metropolię poszła bez najmniejszego
zgrzytu, uwspółcześniono jedynie parę detali i podkreślono jeszcze
feministyczną wymowę całego dzieła, które już w oryginale było celebracją
niczym nieskrępowanej kobiecości. Julianne Moore spisuje się w swojej roli
równie fantastycznie, co Paulina García w pierwowzorze. Moore od początku była
idealną aktorką do kreacji postaci Glorii Bell, kobiety kochającej życie i potrafiącej
z niego korzystać, nawet pomimo wszechobecnej kultury i kultu młodości. Gloria
nie żyje życiem swoich dorosłych i od dawna samodzielnych dzieci, aczkolwiek
jest nimi zainteresowana oraz gotowa pomóc w razie potrzeby. Wizyty w nocnych
klubach i bawienie się przy hitach z lat 70-tych i 80-tych XX wieku to sposób
na zatracenie się w tańcu oraz przerwanie monotonii samotnego życia. Poznanie
Arnolda (świetny John Turturro) rokuje pewne nadzieje na przyszłość, Arnold
potrafi być czuły i romantyczny, czyta Glorii poezję oraz uczy ją grać w paintball,
którego centrum jest właścicielem. Jak to jednak zawsze bywa z ludźmi w pewnym
wieku, szczególnie po 50-tce, Arnold ma swoją przeszłość, która nie chce się od
niego odczepić. Tą przeszłością jest eks-żona i dwie dorosłe córki, wszystkie
trzy wciąż od niego finansowo zależne i oczekujące nieustannego oraz
bezwarunkowego wsparcia ze strony ojca. Dla niezależnej Glorii to pierwszy i
najważniejszy punkt zapalny.
Sebastián Lelio jest mistrzem w portretowaniu twardych, niezależnych
kobiet, które wiedzą, czego chcą i nie boją się o to zawalczyć. Taką kobietą
była Gloria Pauliny Garcíi, Marina Danieli Vegi w Fantastycznej kobiecie czy Ronit Rachel Weisz w Nieposłusznych. I taką postacią jest też
Gloria Bell w interpretacji jak zawsze niezawodnej Julianne Moore, aktorki, która
ma tak doskonały warsztat, że potrafi wygrać najdrobniejszy nawet niuans sytuacji
bądź charakteru samą tylko mimiką twarzy lub pojedynczym spojrzeniem. Mało jest
filmów o kobietach w średnim wieku, po 50-tce wydają się one przechodzić w
zupełnie inną sferę bytu, stając się poniekąd niewidzialne dla szerszej populacji.
Gloria Bell jest jednym z niewielu
takich obrazów, które przypominają nam, że 50-letnie matki lub rozwódki też
mają swoje życie i niekoniecznie chcą się ograniczać do roli troskliwych
matron, darmowych opiekunek do dzieci, dla których seks jest już tematem dawno
zamkniętym. Gloria Bell jest taką właśnie kobietą z wewnętrznym pazurem, z
promieniującą optymizmem i radością życia osobowością, która nie zadowoli się byle
czym lub byle kim i gotowa jest zaryzykować złamanie serca, choćby w nocnym klubie
i nawet przy dźwiękach disco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz