28 lipca 2019

Gloria Bell. Kocham cię życie.

          Uznany chilijski reżyser Sebastián Lelio dwa razy nakręcił ten sam film. Jego druga wersja to amerykański remake Gloria Bell z Julianne Moore w tytułowej roli. I choć to nietypowe dla tego rodzaju produkcji, amerykańska wersja chilijskiego komediodramatu Gloria z 2013 roku jest równie dobra jak oryginał. Robione w Ameryce remaki popularnych zagranicznych filmów mają już długą tradycję w Stanach, zazwyczaj jednak finalny produkt jest marną popłuczyną oryginalnej wersji, dostosowaną do oczekiwań i wrażliwości amerykańskiej widowni, przez co wszystkie kulturowe różnice oraz charakterologiczne niuanse zostają zredukowane do absolutnego minimum, tak aby Amerykanie potrafili zrozumieć działania bohaterów i dostać przy okazji dużo wartkiej akcji na ekranie. Gloria Bell to jednak całkiem inna historia, a jej przełożenie z hiszpańskiego oryginału na amerykańskie realia poszło sprawnie i całkiem bezboleśnie. Może głównie dlatego, że ten film to nic innego jak uniwersalna opowieść o kobiecie, która kocha życie i najzwyczajniej szuka w nim miłości.


          Sebastián Lelio, chilijski reżyser i scenarzysta, już jakiś czas temu podbił Amerykę, osiągając tam spory sukces z dwoma wybitnymi hiszpańskojęzycznymi obrazami: oryginalną wersją filmu Gloria z 2013 roku z Pauliną Garcíą w głównej roli oraz Fantastyczną kobietą (Una mujer fantástica) z 2017 r., za którą nawet otrzymał Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego w 2018 r. Pokazana premierowo na TIFF (Toronto International Film Festival) we wrześniu 2018 roku Gloria Bell nie jest nawet jego pierwszym filmem w języku angielskim: w 2017 r. Lelio nakręcił fenomenalne Nieposłuszne (Disobedience) z Rachel Weisz i Rachel McAdams, obraz osadzony w hermetycznym środowisku ortodoksyjnych Żydów w północnym Londynie. Scenariusz do Glorii Bell Lelio napisał wspólnie z Amerykanką Alice Johnson Boher, która pomogła Chilijczykowi przenieść jego oryginalną historię na amerykański grunt.


          Kto widział chilijską Glorię z 2013 roku nie będzie zaskoczony fabułą Glorii Bell z Julianne Moore w głównej roli. Tytułowa bohaterka to kobieta zaraz po 50-tce, rozwiedziona, z dwójką dorosłych i samodzielnych już dzieci. Gloria jest kobietą zrównoważoną, korzystającą z życia i z optymizmem patrzącą w przyszłość. Jest samotna i chociaż nie szuka na siłę partnera, to nie wyklucza możliwości poznania kogoś nowego w swoim życiu. W tym celu często odwiedza nocne kluby w w swoim rodzinnym Los Angeles, gdzie puszczana jest muzyka jej młodości i gdzie może spotkać mężczyzn w swojej kategorii wiekowej. Pewnej nocy Gloria poznaje tak Arnolda (John Turturro), tak jak ona rozwodnika z dwójką dorosłych dzieci. Między parą wywiązuje się romans, a znajomość ma potencjał na przerodzenie się w coś więcej.


          Oglądając Glorię Bell byłem nawet mocno zaskoczony, że w sensie fabularnym prawie nic nie zmieniono w stosunku do jego chilijskiego pierwowzoru. Hiszpańskojęzyczny komediodramat przeniesiony został niemal dosłownie w realia współczesnego Los Angeles. Zamiana Santiago de Chile na kalifornijską metropolię poszła bez najmniejszego zgrzytu, uwspółcześniono jedynie parę detali i podkreślono jeszcze feministyczną wymowę całego dzieła, które już w oryginale było celebracją niczym nieskrępowanej kobiecości. Julianne Moore spisuje się w swojej roli równie fantastycznie, co Paulina García w pierwowzorze. Moore od początku była idealną aktorką do kreacji postaci Glorii Bell, kobiety kochającej życie i potrafiącej z niego korzystać, nawet pomimo wszechobecnej kultury i kultu młodości. Gloria nie żyje życiem swoich dorosłych i od dawna samodzielnych dzieci, aczkolwiek jest nimi zainteresowana oraz gotowa pomóc w razie potrzeby. Wizyty w nocnych klubach i bawienie się przy hitach z lat 70-tych i 80-tych XX wieku to sposób na zatracenie się w tańcu oraz przerwanie monotonii samotnego życia. Poznanie Arnolda (świetny John Turturro) rokuje pewne nadzieje na przyszłość, Arnold potrafi być czuły i romantyczny, czyta Glorii poezję oraz uczy ją grać w paintball, którego centrum jest właścicielem. Jak to jednak zawsze bywa z ludźmi w pewnym wieku, szczególnie po 50-tce, Arnold ma swoją przeszłość, która nie chce się od niego odczepić. Tą przeszłością jest eks-żona i dwie dorosłe córki, wszystkie trzy wciąż od niego finansowo zależne i oczekujące nieustannego oraz bezwarunkowego wsparcia ze strony ojca. Dla niezależnej Glorii to pierwszy i najważniejszy punkt zapalny.


          Sebastián Lelio jest mistrzem w portretowaniu twardych, niezależnych kobiet, które wiedzą, czego chcą i nie boją się o to zawalczyć. Taką kobietą była Gloria Pauliny Garcíi, Marina Danieli Vegi w Fantastycznej kobiecie czy Ronit Rachel Weisz w Nieposłusznych. I taką postacią jest też Gloria Bell w interpretacji jak zawsze niezawodnej Julianne Moore, aktorki, która ma tak doskonały warsztat, że potrafi wygrać najdrobniejszy nawet niuans sytuacji bądź charakteru samą tylko mimiką twarzy lub pojedynczym spojrzeniem. Mało jest filmów o kobietach w średnim wieku, po 50-tce wydają się one przechodzić w zupełnie inną sferę bytu, stając się poniekąd niewidzialne dla szerszej populacji. Gloria Bell jest jednym z niewielu takich obrazów, które przypominają nam, że 50-letnie matki lub rozwódki też mają swoje życie i niekoniecznie chcą się ograniczać do roli troskliwych matron, darmowych opiekunek do dzieci, dla których seks jest już tematem dawno zamkniętym. Gloria Bell jest taką właśnie kobietą z wewnętrznym pazurem, z promieniującą optymizmem i radością życia osobowością, która nie zadowoli się byle czym lub byle kim i gotowa jest zaryzykować złamanie serca, choćby w nocnym klubie i nawet przy dźwiękach disco.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz