18 listopada 2018

Eighth Grade. Rozterki i niepokoje pokolenia Z.

           Kayla Day jest 13-latką kończącą amerykańskie gimnazjum. Niezwykle wiarygodnie zagrana przez również 13-letnią aktorkę Elsie Fisher, Kayla jest niepewna siebie, cicha, odizolowana od otoczenia, nie posiada też w ogóle przyjaciół. W erze mediów społecznościowych, od których dojrzewająca dziewczyna jest całkowicie uzależniona, w świecie Instagrama i Snapchata, jest to prawdziwa ‘społecznościowa’ tragedia. Pomimo swojej towarzyskiej alienacji i braku popularności wśród rówieśników, Kayla nagrywa motywacyjne filmiki wideo i wrzuca je na swój kanał na YouTube, w których z miną eksperta porusza takie tematy jak ‘być sobą’ czy ‘jak być pewną siebie’. Kayla niewątpliwie przechodzi przez swoje własne piekło dojrzewania, a my przez półtorej godziny towarzyszymy jej z voyeurystyczną fascynacją w tym nagromadzeniu małych-wielkich nadziei, radości, upokorzeń i porażek, z których każda wydaje się być w wieku 13 lat następnym nieodwołalnym końcem świata.


          Eighth Grade jest zaskakująco dojrzałym reżyserskim debiutem komika i aktora Bo Burnhama, który w chwili kręcenia filmu miał zaledwie 27 lat. Bo Burnham sam napisał też scenariusz do swojego debiutu, inspirując się po części swoimi prywatnymi lękami, niepokojami oraz okresowymi atakami paniki. Sam należąc do pokolenia Y (rocznik 1990) Bo Burnham wyedukował się na temat pokolenia Z (urodzeni po 2000 roku) z filmików współczesnych nastolatków na YouTube… Nauka nie poszła w las, czyniąc z komediodramatu Eighth Grade jeden z najbardziej adekwatnych i poruszających filmów o dojrzewaniu w historii amerykańskiego kina. Jak na klasyk niezależnego kina przystało film wystartował w głównym konkursie dramatycznym festiwalu Sundance w styczniu 2018 roku.


          Kayla Day (znakomita Elsie Fisher) jak każda 13-letnia gimnazjalistka nie ma łatwego życia. Wychowywana przez wspierającego ją pod każdym względem i bezgranicznie ją kochającego samotnego ojca, Marka (Josh Hamilton), Kayla dystansuje się od rodziciela na każdym kroku, pogrążając się coraz bardziej w swoim uzależnieniu od smartfona i aktywności w mediach społecznościowych. Ta aktywność tylko pogłębia jej brak pewności siebie i poczucie towarzyskiej alienacji. Dla Kayli kończy się gimnazjum, a za rogiem jest już liceum, dziewczyna ma jednak poczucie całkowitego braku przyjaciół oraz życiowego doświadczenia, w czym w ogóle nie pomagają przez nikogo właściwie nie oglądane filmiki na jej YouTube’owym kanale.


          Eighth Grade w perfekcyjny sposób chwyta ten konkretny moment w czasie, kiedy nasze dojrzewające ciało, a jeszcze bardziej dojrzewający umysł, pragnie wyrwać się do innych rówieśników i zakosztować trochę towarzyskiego życia, cokolwiek miałoby to oznaczać. W erze nowoczesnych technologii i przede wszystkim dominujących obecnie mediów społecznościowych to właśnie obecność na nich i tamtejsza aktywność jest miarą popularności współczesnych nastolatków. Instagram i Snapchat wiodą prym anno Domini 2018, Facebook wypadł ostatnio z łask pokolenia Z, choć wciąż cieszy się lojalnością pokoleń X oraz Y. Elsie Fisher, aktorka fenomenalnie wcielająca się w filmową Kaylę Day, zwróciła uwagę reżyserowi i jednocześnie scenarzyście obrazu, Bo Burnhamowi, że „nikt nie używa Facebooka”, przynajmniej wśród jej rówieśników. Burnham, wychowany na Facebooku jeszcze, zaktualizował swój scenariusz idąc za radą 13-latki i zastąpił Facebooka w swoim filmie popularniejszymi wśród najmłodszych mediami w rodzaju Instagrama oraz Snapchata. Bez względu na rodzaj używanego komunikatora fakt pozostaje bezsprzeczny: pokolenie urodzone po 2000 roku jest w całości ofiarą uzależnienia od smartfonów i wszystkich wiodących mobilnych aplikacji, o uzależnieniu od Internetu już nie wspominając. Kayla w Eighth Grade siedzi przy kolacji wpatrzona w ekran swojego telefonu, w ogóle nie zainteresowana jedzeniem ani próbującym nawiązać z nią rozmowę ojcem. To nie tylko przejaw młodzieńczego buntu i typowego w tym wieku dystansowania się od własnych rodziców: to przede wszystkim objaw przeniesienia się wszelkiego towarzyskiego życia do Internetu właśnie.


          Bo Burnham, twórca Eighth Grade, zaczynał swoją karierę komika w wieku 15 lat od satyrycznych filmików na swoim kanale YouTube. Kayla Day również korzysta z dobrodziejstw tego internetowego wynalazku i zamieszcza na YouTube swoje motywacyjne vlogi, cieszące się właściwie zerową popularnością w społeczności. Wybierane przez nią tematy są jednocześnie najwyraźniej jej najsłabszymi punktami w realnym życiu, co zresztą sama w pewnym momencie przyznaje, decydując się ostatecznie zawiesić swoją YouTube’ową działalność. Kayla wydaje się być zbudowana ze swoich lęków, niepokojów i braku pewności siebie. W klasie w głosowaniu została wskazana jako ‘najbardziej cicha’, a scena, w której dziewczyna ma wziąć udział w imprezie na przydomowym basenie u jednej z koleżanek w klasie, jest najbardziej poruszającą w całym filmie. W trakcie przebierania się w łazience w strój kąpielowy Kayla o mało nie dostaje ataku paniki, przerażona perspektywą wyjścia i pokazania swojego niedoskonałego, dojrzewającego dopiero ciała w ciasnym stroju kąpielowym na widok stada rówieśników, pośród których (o zgrozo!) jest ten jeden chłopak, w którym dziewczyna nieśmiało się podkochuje. Nieśmiałość i brak pewności siebie to nie jedyne wyznaczniki charakteru Kayli. Łaknąca przyjaciół, zainteresowania i życiowego doświadczenia dziewczyna jest w pewnym sensie reprezentantką pokolenia Z, post-milenialsów, wychowanych na najnowszych technologiach i nie znających świata bez Internetu i mediów społecznościowych. Uzależnienie od mediów społecznościowych to dla tego pokolenia również (i to w bardzo wielu przypadkach) źródło rozmaitych lęków oraz nastoletniej depresji. Łatwość i szybkość komunikacji, a także nieustanny dostęp do wiedzy oraz bieżącej informacji to niewątpliwa wartość. Z drugiej strony społecznościowa depresja i związane z aktywnością w sieci lęki oraz niepokoje to już niestety ogólnopokoleniowy trend.


4 listopada 2018

Sorry to Bother You (Przepraszam, że przeszkadzam). Telemarketing a sprawa zniewolenia.

          Sorry to Bother You zaskakuje prawdziwą miriadą filmowych pomysłów: od satyry i parodii, aż po czarną komedię i rzecz z pogranicza absurdu oraz science fiction, debiut Bootsa Riley ani na chwilę nie przestaje bawić i zadziwiać, jednocześnie dając wiele do myślenia. Wychodząc od satyry na współczesny telemarketing, Sorry to Bother You ma o wiele większe ambicje niż tylko atak na bezduszne korpoludki i wypranych z uczuć telemarketerów. Ta absurdalna i fantastyczna zarazem komedia ma na swoim celowniku kapitalizm i współczesną popkulturę z telewizją na czele, bez oporów i bez żenady doprowadzając do absurdu wszystkie ich aberracje oraz ukryte praktyki. Sorry to Bother You jest filmową kontrkulturą w czystej postaci.


          Boots Riley długo musiał czekać, aż jego pierwszy oryginalny scenariusz doczeka się realizacji. Zainspirowany przez własne doświadczenia w pracy jako telemarketer, Riley napisał Sorry to Bother You już w 2012 roku, obraz pokazany został natomiast po raz pierwszy na Sundance Film Festival w styczniu 2018 roku i dostał tam bardzo gorące przyjęcie. Reżyser i scenarzysta w jednym, Boots Riley inspirował się dziełami takich współczesnych klasyków kina jak Michel Gondry i Terry Gilliam. Widać to też ewidentnie w jego filmowym debiucie.


          Protagonistą Sorry to Bother You jest Cassius ‘Cash’ Green (świetny Lakeith Stanfield, znany choćby z horroru Get Out oraz komediowego serialu Atlanta Donalda Glovera), który we współczesnym Oakland w Kalifornii próbuje jakoś związać koniec z końcem. Cassius mieszka wraz z dziewczyną, Detroit (rewelacyjna jak zawsze Tessa Thompson), w garażu swojego wujka i pilnie potrzebuje jakiejkolwiek pracy. Znajduje ją ostatecznie w telemarketingu i od tego momentu rozpoczyna się jego absurdalno-fantastyczna podróż w górę po szczeblach korporacyjnej drabiny. Cassius robi fenomenalną karierę za sprawą swojego ‘białego głosu’ i staje się świadkiem rzeczy, których pewnie nigdy nie chciałby w swoim życiu zobaczyć.


          Boots Riley w swoim pełnometrażowym debiucie mierzy bardzo wysoko i swoją ciętą satyrą atakuje kilka zjawisk jednocześnie. Eksploatacyjny charakter telemarketingu i korporacyjna chciwość to jeden z pierwszych celów zmasowanej, parodystycznej ofensywy Sorry to Bother You. Współczesne formy niewolnictwa czy też korporacyjnego zniewolenia umysłów również szybko stają się w filmie dominującym motywem. Wątki te posunięte są aż do granic absurdu, tak że satyryczna czarna komedia wkracza momentami na terytorium czystej fantastyki i science fiction. Gdy docieramy wraz z głównym bohaterem na sam szczyt owej korporacyjnej drabiny, spotykamy tam kuriozalnego Steve’a Lifta (Armie Hammer) jako szefa wszystkich szefów. Armie Hammer dał swojemu bohaterowi przystojną twarz i totalną dezynwolturę w zachowaniu, wcale go tym nie uczłowieczając jednocześnie. Steve Lift w znakomitej interpretacji Hammera to personifikacja współczesnego managementu wielkich korporacji, z ludzką twarzą, rozrywkowym podejściem i nastawieniem na bezduszną (aczkolwiek niejawną) eksploatację swojej siły roboczej. Nowy kapitalizm staje się tym samym w Sorry to Bother You rozluźnioną, nieprzewidywalną, jeszcze bardziej rozkapryszoną wersją starego systemu. Boots Riley kreuje satyryczną wizję przyszłości, w której jako ludzkość całkowicie zaprzedajemy duszę wszechobecnej korpo.


          Reżyser Sorry to Bother You w krzywym zwierciadle przedstawia nie tylko współczesny kapitalizm, ale również i naszą kompletnie zepsutą popkulturę z telewizją na czele. Dzieje się to za pośrednictwem inteligentnej, artystycznie uzdolnionej Detroit (Tessa Thompson), dziewczyny Cassiusa, która aby dotrzeć do swojej publiczności musi rywalizować z popularnymi telewizyjnymi show, w których sednem rozrywki jest bicie uczestników na żywo do nieprzytomności, a to wszystko na oczach spragnionej przemocy widowni. Detroit robi więc w filmie swoje własne show… Relacja Cassiusa i Detroit jest daleka od schematu: podczas gdy nasz bohater daje się wkręcić w korporacyjną machinę i za sprawą swojego ‘białego głosu’ zaczyna robić furę pieniędzy, żyjąc w nieznanym sobie wcześniej luksusie, Detroit idzie swoją własną drogą, wraz ze znajomymi i przyjaciółmi organizując strajki eksploatowanych w pracy telemarketerów. Jej artefakty (te potężne kolczyki!), performanse oraz instalacje są jej prywatną manifestacją feminizmu i feministycznej kontrkultury. Detroit nie jest tylko wspierającą swojego faceta wymarzoną i szaloną jednocześnie dziewczyną, ma swój autonomiczny głos i nie boi się go używać. No i jest jeszcze ‘biały głos’ Cassiusa Greena, który możemy potraktować jako przyczynek do stosunków rasowych we współczesnej Ameryce, która wciąż pozostaje domeną i własnym podwórkiem dla białych zamożnych mężczyzn. Filmy takie jak Sorry to Bother You wymierzone są właśnie w ten biały amerykański kapitalizm.