21 lutego 2015

Me and You and Everyone We Know (Ty i ja, i wszyscy, których znamy). Ocierając się o skandal.

          Ekscentryczny, wyjątkowy, ryzykowny… Te trzy przymiotniki najlepiej streszczają fabułę debiutanckiego filmu reżyserki, artystki i performerki Mirandy July. Ekscentryczna jest główna bohaterka obrazu, Christine Jesperson, grana w filmie przez samą reżyserkę. Jej zachowanie oraz, szerzej, podejście do życia mocno odbiegają od przeciętnej amerykańskiego miasteczka, w którym przyszło jej mieszkać. Wyjątkowy jest użytek, jaki ze swej sztuki czyni Christine. Sztuka performance’u, którą para się nasza protagonistka, jest dla Christine niekonwencjonalnym sposobem nawiązania konwencjonalnego kontaktu z otoczeniem, próbą odkrycia nowych kanałów komunikacji. Ryzykowne są wreszcie podejmowane w filmie wątki i tematy, a połączenie flirtu/seksu z dziecięcą oraz nastoletnią obsadą jest na amerykańskim gruncie mieszanką iście wybuchową. Miranda July wyszła jednak z opałów obronną ręką.


          Ty i ja, i wszyscy, których znamy miał swoją premierę na Sundance Film Festival w 2005 roku, gdzie film walczył w konkursie głównym. Miranda July, reżyserka obrazu i zarazem autorka jego scenariusza, otrzymała w Park City Specjalną Nagrodę Jury za oryginalność wizji. Film został też powszechnie doceniony na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes, na którym jego autorka wyróżniona została m.in. Złotą Kamerą (Caméra d’Or) za najlepszy debiut.


          Me and You and Everyone We Know ma właściwie dwoje protagonistów. Z jednej strony mamy Christine (w tej roli sama Miranda July), artystyczną performerkę, która zarabia na życie jako kierowca seniorów. Christine szuka miłości, tak jak szuka uznania dla swojej sztuki. Z drugiej strony mamy Richarda (John Hawkes), sprzedawcę w sklepie z obuwiem w tym samym mieście. Richard jest w trakcie separacji z żoną, z którą ma dwóch synów. To właśnie utraty rodziny najbardziej boi się Richard. Christine i Richard spotykają się w sklepie, a ich światy, a także światy wszystkich tych, których znają, zaczynają krążyć wokół, przecinać się, zazębiać. Wkrótce, na naszych oczach, powstaje całkiem nowa, ciekawa, ludzka konstelacja.


          Debiut Mirandy July to film nie dla każdego. Twórczyni dzieła operuje specyficznym, sobie tylko właściwym, artystycznym językiem. Jej postrzeganie świata, ludzkich interakcji, czy wreszcie skupienie się w wielu momentach na - z pozoru - zwyczajnych detalach przedstawionego świata może budzić zdziwienie, a nawet lekkie poirytowanie. Swoją autorską wizją reżyserka świadomie prowokuje widza i wystawia go na swoistą próbę charakteru…Wszystko to jednak przemawia na korzyść dzieła, albowiem zmusza nas, widzów, do spojrzenia na życie z zupełnie innej, nieco bardziej ekscentrycznej perspektywy. Celebracja chwili, momentu porozumienia, rozmowy, kontaktu między dwojgiem ludzi to swoiste centrum świata w Ty i ja, i wszyscy, których znamy. To, że wszyscy szukamy bliskiej, autentycznej relacji z drugim człowiekiem wie, świadomie bądź nie, prawie każdy. Mało kto jednak zastanawia się w jakiej sytuacji, w jakim kontekście, na jakich warunkach dochodzi do kluczowego zbliżenia między dwojgiem ludzi. Ten właśnie wysiłek podejmuje Miranda July, a jego efekty godne są głębszej refleksji.


          Nie sposób też odmówić reżyserce filmu ogromnej odwagi. Miranda July stąpa bowiem w swoim dziele po krawędzi urwiska, z którego bardzo łatwo - szczególnie w Stanach Zjednoczonych - stoczyć się w oskarżenia o przemycanie wątków pedofilskich. Autorka wychodzi jednak z tematu inicjacji seksualnej wśród nieletnich z obronną reką, podchodząc do tego ryzykownego motywu z typową dla siebie delikatnością oraz wyjątkowością spojrzenia. To właśnie oryginalność, a nawet poetyckość wizji July ratuje film przed popadnięciem w żenującą dosłowność, która mogłaby się zakończyć dla artystki prawdziwą wizerunkową katastrofą w rodzimym kraju. Me and You and Everyone We Know i tak otrzymał w Stanach Zjednoczonych najwyższą kategorię wiekową (R), za seksualne treści z udziałem nieletnich, film został jednak właściwie odczytany i doceniony przez amerykańskich krytyków, a na głowę reżyserki nie spadły kalumnie o domniemanym propagowaniu pedofilii, co w USA zdarza się częściej niż powinno. Warto jednak pamiętać, że to, co uchodzi i jest właściwie odbierane na gruncie amerykańskiego kina niezależnego, nie może już liczyć na taką samą dozę zrozumienia i pobłażliwości w przypadku twórców kina głównego nurtu. Stosowanie podwójnych moralnych standardów przy ocenie filmów niezależnych i tych z mainstreamu stanowi prawdziwą plagę amerykańskiej kinematografii, a cała ta artystyczna hipokryzja uprawiana jest oczywiście w imię zasad politycznej poprawności.


          Niezaprzeczalną siłą Ty i ja, i wszyscy, których znamy jest podejście bez uprzedzeń do typowo ludzkich zachowań, otwarte potraktowanie kontrowersyjnych wątków, bez poczucia konieczności kamuflowania niewygodnych tematów. Oglądając film July mamy wrażenie, że patrzymy na świat oczami kogoś spoza znanej nam dobrze rzeczywistości, kogoś niewinnego i zarazem zdziwionego, ale też zachwyconego szeroko pojętym uniwersum. Bardzo rzadko we współczesnym kinie mamy możliwość obcowania z podobną wizją.


7 lutego 2015

Beginners (Debiutanci). 75 lat w szafie.

          Debiutanci to film potwierdzający prawdziwość wyświechtanego powiedzenia, że lepiej późno niż wcale. Główni protagoniści obrazu bardzo późno dojrzewają do odpowiedzi na kluczowe pytanie: jak żyć? Grany przez Ewana McGregora Oliver Fields w wieku 38 lat wciąż lęka się poważnego związku z kobietą. Za wzór do naśladowania może mu jednak posłużyć jego ojciec Hal (Christopher Plummer), który w wieku 75 lat, wkrótce po śmierci żony, oświadcza synowi i znajomym, że jest gejem. Co więcej, Hal przez całe 44 lata małżeństwa czuł się homoseksualistą, czasy nie były jednak sprzyjające… Hal wie doskonale, że nie może dłużej zwlekać, a gejem czysto teoretycznie być nie chce. Debiutanci są zapisem przekraczania Rubikonu dojrzałości i prawdy o sobie. To komediodramat o tym, że w życiu każdego człowieka, prędzej czy później, dochodzi do zasadniczego przełomu, kiedy to zaprzestajemy walki z własną naturą i poddajemy się wreszcie jej nakazom.


          Debiutanci to drugi po Rodzince (Thumbsucker, 2005) fabularny obraz reżysera, scenarzysty i grafika Mike’a Mills’a. Film miał swoją premierę na Toronto Film Festival we wrześniu 2010 roku. Furorę w świecie filmowym, i nie tylko, zrobiła kreacja Christophera Plummera, który wcielił się w filmie w postać Hala Fields’a, mężczyzny przeżywającego swój coming out grubo po 70-tce. Interpretacja ta przyniosła 82-letniemu wtedy aktorowi Złotego Globa oraz Oscara za najlepszą drugoplanową rolę męską na ceremonii rozdania nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej w 2012 roku. Christopher Plummer stał się niniejszym najstarszym aktorem w oscarowej historii, któremu przyznano to wyróżnienie.


          Centralną postacią Debiutantów jest jednak nie Hal Fields, lecz jego syn Oliver (Ewan McGregor). Oliver jest jednocześnie narratorem historii, splatając ze sobą w filmie trzy różne, ale ściśle ze sobą powiązane opowieści. W formie krótkich retrospekcji Oliver opowiada nam o niedobranym związku swoich rodziców, sięgając daleko do przeszłości, aż po pruderyjne lata 50-te. Drugą narrację stanowi historia coming out’u ojca po śmierci matki, Georgii, na raka. Oliver snuje swoją opowieść w 2003 roku, krótko po śmierci ojca, którego ostatnie lata życia wspomina z mieszaniną czułości i niedowierzania. Jest to też moment, kiedy poznaje on na przyjęciu interesującą dziewczynę Annę (Mélanie Laurent), aktorkę francuskiego pochodzenia. Nasz narrator powoli zakochuje się w dziewczynie, a historia tej relacji stanowi trzecią, kluczową w filmie opowieść.


          Wątek coming out’u 75-letniego ojca głównego bohatera filmu może wydawać się dość ekscentryczny i czysto fikcyjny. Historia ta jednakże ma oparcie w rzeczywistości: Mike Mills stworzył postać Hala Fields’a wzorując się na życiu i doświadczeniach własnego ojca, który również przyznał się do swojego homoseksualizmu po 70-tce, niedługo po zgonie matki reżysera. Debiutanci są więc w znacznej mierze filmem na motywach autobiograficznych, a postać protagonisty obrazu, Olivera Fields’a, możemy traktować po troszę jako porte-parole samego reżysera. Filmowy Oliver jest z zawodu grafikiem, rysującym w filmie ‘historię smutku’, jest to też zajęcie, którym para się na co dzień sam Mike Mills.


          Debiutanci stanowią niezwykle interesującą próbę opisania oraz porównania ze sobą dwóch różnych pokoleń w historii: generacji sprzed rewolucji seksualnej (kreacja Christophera Plummera), oraz tej, która przyszła już po przełomowych latach 60-tych (postać grana przez Ewana McGregora). Historia Hala Fields’a ma odzwierciedlenie w powszechnej praktyce zakładania rodzin przez homoseksualistów, obecnej zresztą po dzień dzisiejszy. Różnica pomiędzy czasami współczesnymi, a latami 50-tymi XX wieku polega na zarzuconym obecnie przekonaniu (przynajmniej w bardziej oświeconych kręgach), że homoseksualizm jest dewiacją, którą można wyleczyć, a najlepszą formą jej kuracji jest naturalnie wejście w małżeńskie stadło. Tysiące mężczyzn takich jak Hal zakładało więc rodziny, prowadząc często podwójne życie i unieszczęśliwiając tym skutecznie siebie oraz swoje połowice. Hal Fields jest reprezentantem pokolenia latami tłumiącego swoją prawdziwą seksualność, realizującego się lepiej w życiu zawodowym niż osobistym. Hal, w odróżnieniu od innych mężczyzn, pozostał wierny swojej żonie Georgii (Mary Page Keller), a z szafy wyszedł dopiero po jej śmierci. Aby nadrobić stracony czas, Hal znajduje sobie dużo młodszego od siebie partnera, Andy’ego (Goran Visnjic), i celebruje towarzysko swoją orientację przy dźwiękach muzyki techno. Postawa to bardziej budująca, czy może raczej komiczna? W założeniu, przypuszczam, chodziło o jedno i drugie.


          Oliver Fields (McGregor) z kolei to głos pokolenia współczesnych 30-sto i 40-stolatków, osób bardzo późno lub zgoła wcale nie dojrzewających. Oliver jest naturalnie skonfundowany deklaracją swojego ojca, ale akceptuje jego decyzję, troskliwie się nim opiekując w jego ostatnich latach życia, naznaczonych walką z postępującym rakiem płuc. Wygląda na to, że szeroka wolność wyboru, jaką mają obecne pokolenia, prowadzi do poważnych problemów z dokonaniem jakiegokolwiek życiowego wyboru. Dominujący sceptycyzm, przekonanie o nietrwałości i przejściowości wszelkich więzi, czy wreszcie lęk przed emocjami oraz zaufaniem drugiej osobie, to najważniejsze przeszkody stojące na drodze powodzenia romantycznej przygody Olivera i Anny. Niewątpliwie mamy obecnie wiele wyobrażeń na temat tego, jak powinna wyglądać idealna relacja, stąd każda rzeczywistość musi zblednąć w obliczu wymagań naszej imaginacji. A może jest tak, jak utrzymuje sam Oliver: nasz dobrobyt pozwala nam na pogrążanie się w smutku, na co nasi rodzice nie mieli po prostu nigdy czasu. Nie od rzeczy więc najmądrzejszą postacią w Debiutantach wydaje się być pupil głównego bohatera Arthur (grany przez świetnie wytresowanego psa rasy Jack Russell o imieniu Cosmo). Arthur w filozoficzny sposób przygląda się perypetiom swojego pana, komentując jego decyzje i zachowania, a także zastanawiając się, czy Oliver zadowoli się żyrafą, czy raczej będzie dalej czekał na lwa.


Cytat z filmu:

Hal: Well, let's say that since you were little, you always dreamed of getting a lion. And you wait, and you wait, and you wait, and you wait but the lion doesn't come. And along comes a giraffe. You can be alone, or you can be with the giraffe.

Oliver: I'd wait for the lion.

Hal: That's why I worry about you.

Hal: Powiedzmy, że odkąd byłeś mały, zawsze marzyłeś o dostaniu lwa. I czekasz, czekasz, czekasz, ale lew się nie pojawia. Ale pojawia się żyrafa. Możesz być sam, lub być z żyrafą.

Oliver: Czekałbym dalej na lwa.

Hal: Właśnie dlatego się o Ciebie martwię.