16 czerwca 2021

The Father (Ojciec). Umysł w rozsypce.

           Starość przynosi wiele upokarzających doświadczeń. Zawodzi nas ciało, zawodzi także umysł. Demencja zabiera nam nie tylko pamięć i wspomnienia, ale przede wszystkim naszą tak starannie konstruowaną przez dekady tożsamość. Postępująca erozja osobowości cofa nas z powrotem do poziomu dziecka, tyle że ze starym i pomarszczonym ciałem. Zagubieni, skonfundowani, nie poznający już siebie samych i swoich najbliższych, odwołujemy się do najbardziej atawistycznych instynktów, wołając o pomoc i asystę naszą już dawno nieżyjącą matkę… Ojciec w reżyserii Floriana Zellera i z fenomenalnym Anthonym Hopkinsem w głównej roli to dramatyczne arcydzieło o umyśle w całkowitej rozsypce. Obraz to tym bardziej poruszający, że nieubłagane postępy demencji przedstawione tu są nie tylko z punktu widzenia bliskich dotkniętej chorobą osoby, ale przede wszystkim wchodzimy w Ojcu w perspektywę głównego bohatera opowieści, dzieląc z nim jego konfuzję i jego niedowierzanie.

          Ojciec (The Father w oryginale) to brytyjsko-francuska koprodukcja w reżyserii francuskiego powieściopisarza i dramatopisarza Floriana Zellera, dla którego film jest reżyserskim debiutem. Zeller napisał pierwotnie wydaną w 2012 r. po francusku sztukę Le Père, którą następnie, wspólnie z angielskim dramatopisarzem i scenarzystą Christopherem Hamptonem, Zeller przełożył na język filmu. Adaptacja filmowa miała swoją premierę w styczniu 2020 roku na festiwalu Sundance. Ojciec otrzymał aż sześć nominacji do Oscarów 2021, w tym za najlepszy film, scenariusz adaptowany, montaż, scenografię oraz za najlepszą pierwszoplanową rolę męską dla Anthony’ego Hopkinsa i najlepszą drugoplanową rolę żeńską dla Olivii Colman. Ostatecznie film zdobył dwa Oscary: dla Anthony’ego Hopkinsa i za najlepszy scenariusz adaptowany dla tandemu Florian Zeller/Christopher Hampton. Od maja 2021 obraz można już oglądać na ekranach polskich kin studyjnych.

          Anthony (Anthony Hopkins) mieszka w przestronnym i gustownie urządzonym mieszkaniu w Londynie. Ma ponad 80 lat i nierzadko zawodzi go już pamięć. Jego córka, Anne (znakomita Olivia Colman), stara się zapewnić mu możliwie najlepszą opiekę. Anthony jest jednak uparty i dumny, nie zamierza tolerować wokół siebie zatrudnionych przez córkę opiekunek, które posądza o kradzież swojego ulubionego zegarka. Demencja Anthony’ego nasila się z każdym dniem i z każdą sceną, narażając naszego protagonistę i nas samych na postępującą konfuzję i poczucie totalnego zagubienia. Na naszych oczach zmieniają się twarze i wystrój wnętrza, poszczególne sceny zapętlają się, przyjmując nowe oblicze i wprowadzając nowe postaci. W efekcie jesteśmy równie zdezorientowani i przestraszeni jak Anthony, nic nie ma sensu, nic nie jest takie samo, wszystko jest płynne i umyka nam z garści niczym woda.

          Udane przedstawienie demencji z kilku różnych punktów widzenia jest niewątpliwym majstersztykiem i chyba największym osiągnięciem Ojca. Naszym głównym przewodnikiem po świecie przedstawionym jest grany przez Hopkinsa Anthony, to jego oczami rejestrujemy drobne zmiany w mieszkaniu, przestawienia lub brak przedmiotów, wreszcie płynną tożsamość widzianych przez niego twarzy. Olivia Colman, grająca jego córkę Anne, nagle dostaje twarz Olivii Williams, w roli męża Anne pojawiają się w różnych scenach Mark Gatiss i Rufus Sewell. Nowa opiekunka Anthony’ego, Laura (Imogen Poots), wygląda jak młoda wersja drugiej córki naszego bohatera, której uporczywa nieobecność pozostaje dla niego niejasna. W niektórych scenach Anne ma męża, w innych jest rozwódką i wyjeżdża do Paryża, w jednych Anthony mieszka u siebie, w innych w mieszkaniu córki. Te mniejsze i większe roszady i konfuzje można by jeszcze mnożyć, jedno jest pewne: nic nie jest w Ojcu takie, jakie nam się jawi, a już na pewno gdy obserwujemy świat oczami Anthony’ego. Rozsypane puzzle rzeczywistości świata przedstawionego pozwala nam poskładać w koherentną całość perspektywa drugoplanowych postaci występujących w filmie, na czele z graną przez Olivię Colman Anne. Jej niesłabnąca troska o chorego ojca jest jednym z filarów tego dzieła, aczkolwiek zapłata, jaką Anne dostaje za swoje oddanie ojcu, jest mieszaniną okrucieństwa i uszczypliwości, które stają się naturalnym mechanizmem obronnym dla coraz bardziej zagubionego i przestraszonego staruszka. Anne budzi nie mniejszą empatię niż Anthony, jej nie do pozazdroszczenia sytuacja jest dla nas emocjonalnym punktem odniesienia, sami w końcu możemy znaleźć się kiedyś w bardzo podobnych okolicznościach.

          Ogromne brawa należą się Peter’owi Francis'owi za pomysłową scenografię i wprawianie nas w ciągłe zdumienie nad nieustannie zmieniającym się wyposażeniem wnętrz, z pojawiającymi się i znikającymi obrazami, krzesłami, co tylko pogłębia naszą i tak już dużą dezorientację jako widzów, w pełni dzieloną z głównym bohaterem filmu. Yorgos Lamprinos jest autorem świetnego montażu z zapętlającymi się scenami, które niczym puzzle można układać dowolnie, ale których poprawna kolejność i ułożenie jest tylko jedno, trzeba obejrzeć film do końca, może nawet kilka razy. Ludovico Einaudi jest kompozytorem świetnie współgrającej z tematem filmu melancholijnej ścieżki dźwiękowej, która chwyta za gardło nie mniej niż sam obraz. Najbardziej jednak poruszają genialne kreacje aktorskie w wykonaniu Anthony’ego Hopkinsa i Olivii Colman. W przypadku Hopkinsa to najprawdopodobniej jego rola życia i całkowicie zasłużony Oscar. W Ojcu Hopkins pokazuje wszystkie swe aktorskie oblicza, potrafi być czarujący i rozmowny, ale też zimny i okrutny. Momentami jest inżynierem-erudytą, który zaznał życia, a chwilami bezbronnym dzieckiem, które chce do mamy. Tak jak Anthony Hopkins w Ojcu, demencja ma wiele twarzy, są wśród nich te śmieszne i dziecinne, ale przeważają jednak te smutne i przytłaczające.