25 sierpnia 2019

Little Woods. Przekraczając granice.

          W fabularnym debiucie reżyserki Nii DaCosty dwie siostry, fantastycznie zagrane przez Tessę Thompson i Lily James, przekraczają wieloznacznie rozumiane granice: od tych mentalnych, moralnych i prawnych poczynając, a na amerykańsko-kanadyjskiej granicy państwowej kończąc. Ollie (Tessa Thompson) i Deb (Lily James) próbują jakoś związać koniec z końcem w tytułowym Little Woods w Dakocie Północnej. Ale łatwo nie jest. Po śmierci matki grozi im utrata rodzinnego domu, a Ollie wciąż ma wyrok w zawiasach za nielegalny handel lekami na receptę. Jakby tego było mało, rozwiedziona Deb zachodzi w nieplanowaną ciążę z byłym mężem, na którą finansowo nie może sobie pozwolić, żyjąc już z małym synkiem w przyczepie kempingowej z pensji kelnerki. Amerykańskie państwo ma gdzieś przyparte do ekonomicznej ściany siostry, tak więc Ollie i Deb nie mają innego wyjścia, jak połączyć siły wchodząc na drogę kolizji z prawem.


          Nia DaCosta jest świeżo upieczoną czarnoskórą reżyserką, dla której obraz Little Woods jest pełnometrażowym fabularnym debiutem. Sfinansowany przez Sundance Institute oryginalny scenariusz DaCosty został silnie zainspirowany filmami Frozen River (Rzeka ocalenia) Courtney Hunt i Winter’s Bone (Do szpiku kości) Debry Granik. Fabularne oraz socjoekonomiczne podobieństwa Little Woods do wyżej wymienionych filmów nie ujmują mu jednak oryginalności, która tutaj zasadza się na wykreowaniu na ekranie przez Tessę Thompson i Lily James ciekawych kobiecych postaci, które pozostają z nami długo po zakończonym seansie. DaCosta dała swoim utalentowanym aktorkom pole do popisu, a one znakomicie potrafiły to wykorzystać. Little Woods pokazany został po raz pierwszy na Tribeca Film Festival w Nowym Jorku w kwietniu 2018 roku.


          Ollie (Tessa Thompson) niedawno pochowała matkę, a teraz grozi jej utrata rodzinnego domu na rzecz banku. Sytuacji nie poprawia fakt, że Ollie dostała wyrok w zawieszeniu za nielegalny handel lekami na receptę i przekraczanie w tym celu granicy USA z Kanadą. Do końca sądowej kurateli zostało jej 8 dni, a sprawy komplikują się jeszcze bardziej, gdy ciężarna siostra Deb (Lily James) zwraca się do Ollie z prośbą o finansowe wsparcie. Ollie chce wyrwać się z Little Woods i szuka pracy w znacznie większym Spokane (w stanie Waszyngton), zanim jednak będzie mogła zacząć nowe życie w innym miejscu, Ollie jest zmuszona raz jeszcze wejść na kryminalną ścieżkę i wydobyć siebie oraz siostrę z finansowych tarapatów.


          Little Woods jest dramatem kryminalnym z elementami thrillera i nowoczesnego westernu. Silne napięcie jest obecne w filmie od początku do samego końca, a środowisko oraz miasteczko, w którym przyszło żyć obu siostrom, jest wybitnie kryminogenne. Brak lepszych perspektyw zarobku w Little Woods zepchnęło Ollie na drogę handlu opioidami, a po wpadce i wyroku ledwie może wyżyć ze sprzedaży kawy i posiłków pracownikom lokalnej rafinerii. Ta samo nakręcająca się amerykańska spirala długu w małych, peryferyjnych miejscowościach jest piętą achillesową systemu. Mieszkańcy amerykańskiej prowincji często zmuszeni są żyć na bakier z prawem, aby w ogóle utrzymać się na powierzchni i zapłacić podstawowe rachunki. Nia DaCosta w swoim pierwszym scenariuszu świetnie eksponuje cały systemowy problem, kiedy to państwo zostawia obywateli samym sobie, albo ze wzruszeniem ramion rzuca ich na pożarcie domagającym się natychmiastowej spłaty długu bankom. To właśnie w realistycznie przedstawionych socjoekonomicznych dylematach sióstr Ollie i Deb tkwi siła i solidny fundament filmu DaCosty. Nawiązania do Rzeki ocalenia czy Do szpiku kości, które rozgrywają się w bardzo podobnych środowiskach oraz warunkach, działają tylko na korzyść Little Woods, który w oparciu o podobny punkt wyjścia kreuje oryginalną historię z jeszcze bardziej oryginalnymi charakterami.


          Nia DaCosta idąc za przykładem wcześniejszych niezależnych sukcesów Courtney Hunt i Debry Granik potrafiła stworzyć indie dzieło, które niosą jego pierwszoplanowe postaci. Dla aktorek Tessy Thompson i Lily James to chyba najlepsze ich dotychczasowe filmowe kreacje. Szczególnie Tessa Thompson jako ta bardziej odpowiedzialna i zimnokrwista z sióstr przykuwa całą uwagę. Jej upór, odwaga oraz umiejętność grania na kilka frontów z iście pokerową twarzą czynią z jej roli kreację na miarę tej, jaką stworzyły Melissa Leo w Rzece ocalenia oraz Jennifer Lawrence w Do szpiku kości. Ollie Tessy Thompson gotowa jest zaryzykować swoją przyszłość, a nawet życie, aby pomóc stanąć na nogi i zabezpieczyć byt swojej ciężarnej siostrze, z którą nawet nie jest spokrewniona (Ollie była adoptowana przez matkę Deb). Perypetie granej przez Lily James Deb obnażają z kolei wady i paradoksy amerykańskiej służby zdrowia, w której jeśli kobieta nie jest ubezpieczona, jak Deb właśnie, to bardziej opłaca się jej nielegalnie usunąć ciążę niż rujnować się finansowo samym rodzeniem dziecka w publicznym szpitalu. Niedomagania amerykańskiego systemu opieki zdrowotnej napędzają również kryzys opioidowy w USA, którego ofiarą padła grana przez Thompson Ollie, próbująca tylko wykorzystać popyt na towar, który pomaga prostym i biednym ludziom w przypadku braku dostępu do powszechnej opieki medycznej oraz legalnych recept - w Stanach rzecz nagminnie spotykana. Little Woods Nii DaCosty jest bardzo smutną diagnozą amerykańskiego systemu, który zawodzi w biednych regionach i na prowincji, kreując potężną szarą strefę, w której żyją ludzie nieustannie zmuszani do przekraczania wszelkich granic.


11 sierpnia 2019

Diane. Życie jako pokuta za przeszłe grzechy.

          Ludzie to stworzenia, które żyją przeszłością. W kontraście do innych zwierząt nie potrafimy skupić się wyłącznie na teraźniejszości, na namacalnym tu i teraz, tylko naprzemiennie i niezmordowanie patrzymy w dwóch przeciwstawnych kierunkach, w przyszłość i przeszłość, przy czym to, co zdarzyło się nam dotychczas na zawsze już nas zmienia oraz kształtuje nasze przyszłe decyzje bądź preferencje, dlatego nasza przeszłość zawsze będzie mieć sprawczą przewagę nad naszą przyszłością. W fabularnym debiucie Kenta Jonesa, Diane, Mary Kay Place wciela się w tytułową postać kobiety po 60-tce, która pozostałą część swojego życia postanowiła poświęcić na odpokutowanie grzechów młodości. Diane regularnie odwiedza swoich bliskich i znajomych, zawozi jedzenie do szpitala, pomaga w stołówce dla bezdomnych. Wszystko to nie tylko z powodu wrodzonej dobroczynności oraz altruizmu, ale przede wszystkim ze względu na nieczyste sumienie…


          Reżyser i jednocześnie autor scenariusza Diane, Kent Jones, był i jest uznanym krytykiem filmowym, twórcą filmów dokumentalnych o historii kina (np. Hitchcock/Truffaut) oraz dyrektorem programowym New York Film Festival. Scenariusz dramatu Diane Kent Jones napisał z myślą o i dla Mary Kay Place, która wywiązała się ze swojego zadania wprost wyśmienicie, tworząc chyba najlepszą pierwszoplanową kreację w swojej aktorskiej karierze. Diane pokazana została premierowo na Tribeca Film Festival w Nowym Jorku w kwietniu 2018 roku, festiwalu specjalizującym się w niskobudżetowych i niezależnych amerykańskich produkcjach.


          Diane mieszka w prowincjonalnym Massachusetts, gdzie otoczona jest przez licznych krewnych i znajomych, w większości tak jak ona na emeryturze, zmagających się z chorobami i typowym życiem seniora w kraju, który nie jest dla starych ludzi. W obliczu starości i piętrzących się dolegliwości Diane niestrudzenie odwiedza członków swojej małej społeczności, oferując jedzenie i zwykłą pogawędkę. Diane ma też syna, Briana (w tej roli Jake Lacy), zmagającego się z uzależnieniem od narkotyków, który pozostaje dla matki zmartwieniem numer jeden. Jej ciągłe próby postawienia syna na nogi i przywrócenia go światu nie dają trwałych rezultatów, podobnie jak jej heroiczna dobroczynność nie potrafi skutecznie zagłuszyć jej wyrzutów sumienia.


          Diane jest dramatem-portretem zwykłej kobiety w średnim wieku, którą pozornie nic nie wyróżnia spośród jej małomiasteczkowego środowiska w amerykańskim Massachusetts. Rewelacyjnie zagrana przez Mary Kay Place Diane robi to, co 60-letnia wdowa w tych warunkach robić powinna, albo co raczej pozostało jej do zrobienia. Jeździ zatem niestrudzenie po okolicy, oferując przyjaciołom i krewnym przygotowane przez siebie w nadmiarze potrawy, odwiedza chorą na raka kuzynkę w szpitalu, wreszcie notorycznie zagląda do mieszkania syna-narkomana, którego próbuje uratować przed najgorszym. Na powierzchni Diane jest kobietą żyjącą już tylko dla innych, pod powierzchnią jednak nasza heroina skrywa nieco ciemniejszą stronę, a właściwie nieco ciemniejszą przeszłość, za którą próbuje zadośćuczynić własnemu synowi i najbliższej rodzinie. Diane bowiem nie zawsze była taka święta i altruistycznie nastawiona do innych, jak się zresztą w swoim czasie dowiadujemy. Grzechy z przeszłości dyktują jej linię postępowania w teraźniejszości. Diane jest cichym dramatem, w którym wszystko dzieje się w swoim niespiesznym rytmie, poznajemy całą fascynującą galerię drugoplanowych postaci, znajomych i pociotków samej Diane, w których wcieliły się znakomite aktorki z przeszłości,  o których dziś prawie nikt już nie pamięta (wystarczy wymienić tutaj laureatkę Oscara Ellen Parsons, a także Phyllis Somerville, Andreę Martin, Joyce Van Patten, Deirdre O’Connell czy Glynnis O’Connor). Kent Jones, z zawodu krytyk filmowy, znał te aktorki jeszcze w latach ich świetności, to jest z zamierzchłych dekad lat 60-tych, 70-tych oraz 80-tych ubiegłego wieku, i napisał scenariusz Diane z myślą o nich właśnie, z Mary Kay Place na czele w tytułowej roli. Dla nikogo nie jest w końcu żadną tajemnicą, że dla aktorek w średnim wieku brakuje pracy, a miejsce niegdysiejszych sław zajmują młodsze, zupełnie nowe twarze.


          Fabularny debiut Kenta Jonesa może rozwija się powoli i w oparach typowej amerykańskiej codzienności, ale osobowość jego głównej bohaterki oraz jej historia wynagradzają z nawiązką brak narracyjnych fajerwerków. Diane potrafi stracić panowanie nad sobą, i robi to w filmie wielokrotnie, za każdym jednak jej żachnięciem się czy wręcz frontalnym atakiem czai się głębsze uzasadnienie, i w tych właśnie chwilach kryzysu poznajemy ją lepiej niż kiedykolwiek indziej. Przeszłość i prawdziwy charakter granej przez Mary Kay Place postaci wyziera w trakcie jej samotnej wizyty (i popijawy) w barze, pozornie niewinnej sprzeczki z kuzynką w szpitalu, a przede wszystkim z jej niełatwej i najeżonej resentymentem relacji z synem, świetnie zagranym przez Jake’a Lacy’ego Brianem. Ten syn marnotrawny jest dla Diane powodem do ciągłego wstydu i zmartwienia, ale też jednocześnie żywym przypomnieniem niegdysiejszych wyborów. Diane szuka pociechy, ukojenia oraz spokoju ducha w wolontariacie i pomocy innym, próbuje zrozumieć poprzez lekturę oraz spisywanie własnych wspomnień, wciąż jednak jakiś głos z tyłu głowy nie pozwala jej zapomnieć o przeszłości.