26 sierpnia 2017

Lost in Translation (Między słowami). Bezsenność w Tokio.

          W finale Między słowami opuszczający Tokio Bob Harris (Bill Murray) biegnie na ulicy za Charlotte (Scarlett Johansson), po czym szepcze jej coś do ucha i całuje na pożegnanie. Nie dane nam słyszeć ostatnich słów Boba do Charlotte, wiemy tylko, że ten szept na zawsze już pozostanie między nimi, przypieczętowując tym samym ich intymną relację, która trwała niespełna tydzień i zapewne nie będzie miała już dalszego ciągu. Lost in Translation Sofii Coppoli to romantyczny unikat, w którym właściwie nic się nie dzieje, a jednocześnie tak wiele zostaje wyrażone, i to nie w słowach właśnie. Dwoje Amerykanów nie może spać w swoim tokijskim hotelu, trafiają na siebie przypadkiem, dzielą wspólnie ten moment metafizycznego porozumienia, po czym po kilku dniach rozstają się, aby się już więcej nie zobaczyć. Tak mało i tak wiele zarazem.


          Swój drugi autorski scenariusz (po Przekleństwach niewinności) Sofia Coppola napisała od początku z myślą o Bill’u Murray’u jako odtwórcy jednej z dwóch głównych ról. Gdyby aktor odmówił swojego udziału w projekcie, Między słowami nigdy by nie powstało. Rzeczywiście, trudno sobie wyobrazić ten obraz bez jego fenomenalnej gry. Cały film wydaje się być obudowany na jego słodko-gorzkim performansie. Prostotę pomysłu i maestrię wykonania docenili właściwie wszyscy: Lost in Translation dostał 4 nominacje do Oscara za 2003 rok, w tym za najlepszy film, najlepszą reżyserię, najlepszy oryginalny scenariusz oraz dla Billa Murray’a właśnie za najlepszą pierwszoplanową rolę męską. Sofia Coppola zdobyła ostatecznie Oscara za scenariusz. Ponadto obraz zebrał 5 nominacji do Złotych Globów, wygrywając w kategorii najlepsza komedia/musical, najlepszy scenariusz i najlepsza rola męska w komedii/musicalu dla Murray’a. Między słowami okazał się nie tylko jednym z najlepszych filmów 2003 roku, po dziś dzień wymieniany jest jako jeden z najwybitniejszych obrazów zrealizowanych na świecie po 2000 roku, a sam Murray uważa go za ulubiony film, w którym zagrał.


          Bob Harris (Bill Murray) to znany i ceniony (ale też już nieco zblazowany) aktor, który przyjechał do Tokio w celu nakręcenia reklamy whisky. Bob robi to dla pieniędzy i pewnie dlatego jest śmiertelnie znudzony. W hotelu, w którym przebywa, Bob poznaje młodziutką Charlotte (Scarlett Johansson), która z kolei do Tokio przybyła u boku męża-fotografa (Giovanni Ribisi), wiecznie nieobecnego z powodu zawodowej pracy. Zagubieni w obcej kulturze, znudzeni oraz bezsenni, Bob i Charlotte zbliżają się do siebie, tak jak nie potrafią już zbliżyć się do swoich drugich połówek.


          Grany przez Billa Murray’a Bob Harris jest już po pięćdziesiątce i jego wyraz twarzy wyraża brak jakichkolwiek życiowych złudzeń. W Ameryce zostawił żonę i dzieci, do Japonii przyjechał w czysto marketingowych zamiarach. Niezrozumienie i poczucie obcości wobec japońskiej kultury, języka i stylu życia tylko pogłębiają jego dystans do rzeczywistości. Żona i dzieci doskonale radzą sobie bez niego, on sam jest zdegustowany własnym udziałem w kuriozalnej reklamie whisky. W tym samym tokijskim hotelu co Bob przebywa Charlotte (nagroda BAFTA dla najlepszej aktorki dla Scarlett Johansson). Charlotte ma zaledwie dwadzieścia kilka lat, niedawno skończyła studiować filozofię i również niedawno wyszła za mąż za Johna (Giovanni Ribisi), który zabrał ją ze sobą do Tokio, gdzie codziennie zostawia ją samotną w hotelu, a sam rusza do swojej pracy jako fotograf. Charlotte jest bardzo młoda i jeszcze nie zdecydowała, czego chce od życia ani kim chciałaby być. W ludnej i kolorowej stolicy Japonii czuje się osamotniona, pozostawiona sama sobie, a może nawet uwięziona. Spotkanie i flirt borykających się z bezsennością 50-latka i 20-latki w zacisznym tokijskim hotelu nie przeradza się w romans, ale staje się czymś lepszym i głębszym: chwilą porozumienia oraz zrozumienia, która działa po trosze jak terapia dla duszy. Bob opowiada Charlotte o doświadczeniu posiadania dzieci i jak to raz na zawsze odmienia człowiekowi życie. Charlotte żartuje sobie z kryzysu wieku średniego Boba, ale dogaduje się z nim o niebo lepiej niż ze swoim ciągle zabieganym i nieobecnym mężem. Jej młodzieńcza uroda, niezaprzeczalny seksapil oraz flirciarska natura przypominają o postaci Lux z poprzedniego obrazu Coppoli Przekleństwa niewinności. Prowokacyjna i łaknąca radości życia Kirsten Dunst z The Virgin Suicides znajduje ciekawą kontynuację w postaci nieco starszej i bardziej refleksyjnej Charlotte w stonowanej interpretacji 17-letniej wtedy zaledwie Scarlett Johansson.


          Polska wersja tytułu Lost in Translation nie jest wierna oryginałowi, gdzie indziej kładąc akcent. W polskim tytule nacisk położony jest na to, co niewypowiedziane, ale wyrażone domyślnie, jako wartość dodana do tej reprezentowanej przez słowa rzeczywiście wprost wypowiedziane. Poprawne tłumaczenie angielskiego tytułu filmu Coppoli powinno brzmieć ‘utracone w tłumaczeniu’, ale ten dosłowny tytuł nie brzmiałby już tak dobrze ani tak znajomo jak ‘między słowami’. W oryginalnej wersji chodzi bowiem nie o słowa niewypowiedziane a domyślne, ale właśnie o te wyartykułowane a nie przetłumaczone na inny język, tak jak to wprost pokazane jest w scenie komunikacji między japońskim reżyserem reklamy whisky a Bobem Harrisem, kiedy to japońska tłumaczka bardzo mocno upraszcza przekaz reżysera i jego długi oraz szczegółowy opis zachowania w trakcie kręcenia sceny sprowadza do jednej zwięzłej komendy: ‘proszę się odwrócić i spojrzeć do kamery’. Scena ta podkreśla sytuacyjny humor i niezamierzony często komizm Lost in Translation, tak fenomenalnie wygrywany przez specjalistę od komediowych ról, obsadzonego tym razem w roli dramatycznej. Bill Murray znakomicie ustawia balans między komedią a dramatem w tym komediodramacie, wcielając się w dramatyczną personę, z której mimochodem wychodzi od czasu do czasu ukryty w głębi duszy komik. I wreszcie tytuł filmu nie odnosi się tylko i wyłącznie do dosłownych mankamentów tłumaczenia z japońskiego na angielski i vice versa. To przede wszystkim bardzo dobre podsumowanie relacji Boba i Charlotte, której nie da się przełożyć na zwykły flirt, romans lub miłość. To ich wzajemne porozumienie to coś ponad te utarte słownikowe znaczenia słów, określających relację dwojga ciążących ku sobie ludzi. Być może znaczenie tego wszystkiego zawiera się w tej rozległej przestrzeni ‘między słowami’, a może sens tej więzi na zawsze już pozostanie zatracony w próbie jej przekładu na nasz język uczuć.


1 komentarz:

  1. Solidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.

    OdpowiedzUsuń