31 stycznia 2016

Short Term 12 (Przechowalnia numer 12). Gdy nie ma dokąd uciec.

          Fabuła Przechowalni numer 12 zaczyna i kończy się intensywnym pościgiem. Z tytułowej przechowalni (czyli schroniska dla nastolatków z dotkniętych patologią rodzin) próbują uciec co sił w nogach jej młodzi wychowankowie. W pogoń za nimi ruszają ich opiekunowie, w tym Grace (Brie Larson) i Mason (John Gallagher Jr.), sami pochodzący z rozbitych lub trudnych rodzin. Z ośrodka bardzo łatwo można czmychnąć, większość ucieczek kończy się jednak niepowodzeniem. Z jakiego powodu? Otóż rejterada w filmie nie jest jednoznaczna z ratunkiem. Prawdziwe pytanie w Short Term 12 brzmi bowiem nie jak zbiec, ale dokąd?


          Reżyserem oraz scenarzystą Przechowalni numer 12 jest Destin Daniel Cretton. Autor filmu oparł scenariusz na swoich prywatnych doświadczeniach w pracy z trudnymi dzieciakami. Najpierw nakręcił w 2008 roku na tej podstawie krótkometrażowy film pod tym samym tytułem. Obraz wygrał w 2009 roku Sundance Film Festival w kategorii najlepszy krótki film. Po tym sukcesie Cretton zdecydował się rozbudować oryginalny pomysł i w efekcie powstała pełnometrażowa wersja Short Term 12 z Brie Larson oraz John’em  Gallagher’em juniorem w rolach głównych. Film miał swoją premierę w marcu 2013 roku na festiwalu filmowym South by Southwest (SXSW) w Austin w Teksasie, gdzie też zdobył główną nagrodę dla filmu fabularnego. Obraz doceniono także na rozlicznych europejskich festiwalach, a nagrody przyznano mu m.in. w Atenach, Locarno, Hamburgu, Tallinie, Gandawie i Valladolid. Short Term 12 stał się tym samym jednym z najbardziej utytułowanych amerykańskich filmów niezależnych 2013 roku.


          Grace (rewelacyjna Brie Larson) oraz Mason (John Gallagher Jr.) są młodą parą pracującą wspólnie jako opiekunowie w tytułowym ośrodku dla trudnej młodzieży. Oboje pochodzą z rozbitych lub patologicznych rodzin, co tylko ułatwia im kontakt z podobnie doświadczonymi przez życie podopiecznymi. Grace i Mason próbują zbudować trwałą więź, jednak przeszłość Grace staje temu wyraźnie na przeszkodzie. Gdy do ich ośrodka przybywa zdolna i rezolutna Jayden (Kaitlyn Dever), jej osobiste problemy w domu przypominają Grace o jej własnych. Nawiązanie kontaktu między obiema dziewczynami skutkuje wzrostem napięcia między coraz bardziej niestabilną wewnętrznie Grace, a resztą jej otoczenia.


          Nakręcony w bardzo realistycznej, a nawet naturalistycznej konwencji dramat Przechowalnia numer 12 dotyka bardzo ciemnych stron ludzkiej psychiki. Obraz mierzy się ambitnie z rozlicznymi traumami, jakie młodzi ludzie mogą nabyć dojrzewając w patologicznym środowisku. Tytułowy ośrodek jest w filmie rodzajem bezpiecznej przystani dla niemających własnych rodzin nastolatków, lub dla tych dzieciaków, którzy z powodu kłopotów w rodzinie znaleźli się przejściowo w drodze pomiędzy jednym a drugim domem. Czas pobytu w ośrodku jest dla każdego ograniczony: limitem jest osiągnięcie prawnej pełnoletniości, czyli 18 lat. W takiej sytuacji znajduje się jeden z rezydentów schroniska-czarnoskóry Marcus (Keith Stanfield), który niebawem skończy 18 lat i będzie musiał opuścić ‘przechowalnię’. Marcus nie ma własnej rodziny, nie ma dokąd pójść. Stres i niepokój związany z wyjściem z ośrodka w obcy oraz nieznany świat prowokują chłopaka do autodestrukcyjnych zachowań.  Z kolei młodziutka Jayden (Kaitlyn Dever) trafiła do ośrodka z powodu problemów w domu z ojcem-alkoholikiem. Trzyma na dystans pozostałych lokatorów schroniska, jest opryskliwa w stosunku do opiekunów. Wie, że niebawem wróci do domu ojca, dlatego dokłada wszelkich starań, aby zamaskować strach przed powrotem.


          Centralnym punktem fabuły Short Term 12 jest relacja pary głównych bohaterów, Grace i Masona. Oboje mają własne traumy z dzieciństwa, szczególnie Grace. Wychowywany przez zastępczą rodzinę Mason pragnie zbudować z Grace trwały związek, dziewczyna jednak skupia się na swojej pracy w schronisku, pomagając innym dzieciakom próbuje wyzwolić się od własnych demonów. Demony z przeszłości jednak powracają ze zdwojoną siłą, gdy Grace domyśla się prawdziwej natury problemów swojej podopiecznej Jayden, z którą to nawiązuje bliższy kontakt. Na szczególną pochwałę w filmie zasługuje wyjątkowa kreacja Brie Larson (znanej głównie z udziału w komediowym serialu United States of Tara (Wszystkie wcielenia Tary) z Toni Collette w głównej roli). Aktorka z każdą swoją rolą staje się coraz lepsza, a w Short Term 12 po raz pierwszy udowodniła, że potrafi stworzyć wielowymiarową dramatyczną kreację na miarę Oscara. Brak nominacji do tej nagrody za tę właśnie rolę to duże niedopatrzenie Akademii. Warto też przypomnieć świetne drugoplanowe wcielenia Brie Larson w takich niezależnych produkcjach jak The Spectacular Now (Cudowne tu i teraz) czy Don Jon.


          Przechowalnia numer 12 nie jest przyjemnym w odbiorze filmem. Daleko mu jednak do depresyjnego lub ponurego portretu młodzieży z trudnych domów. W swojej kategorii jest prawdziwym klejnotem jaśniejącym pośród innych podobnych mu niezależnych obrazów. Short Term 12 zaczyna i kończy intensywny pościg. To prawda. Ale jest coś jeszcze. Każdy pościg w filmie poprzedza opowiadana przez Masona zabawna anegdota. Gdy się w te opowieści uważnie wsłuchamy, zrozumiemy, że życie otwiera przed nami coraz to nowe drzwi, nawet w sytuacjach pozornie bez wyjścia.


24 stycznia 2016

Me and Earl and the Dying Girl (Earl i ja, i umierająca dziewczyna). Przyjaźń, mimo wszystko.

          Earl i ja to historia przyjaźni kiełkującej w bardzo niesprzyjających okolicznościach. A może właśnie sprzyjających? Bohater filmu zostaje zmuszony przez własną matkę do odwiedzenia swojej chorej na białaczkę koleżanki ze szkoły. Początkowo się opiera, protestuje, bo właściwie nie utrzymywał wcześniej z dziewczyną żadnych kontaktów. Do wizyty jednak dochodzi, i staje się ona-ku zaskoczeniu obojga-pierwszą z wielu. Obraz idzie dalej tropem tej zaaranżowanej znajomości, która z poziomu dziwnej i niekomfortowej dla obu stron przechodzi w regularne spędzanie ze sobą ogromnej ilości czasu. Nie sposób nie zastanawiać się, czy przypadkiem nie większość ważnych dla nas życiowych przyjaźni ma tak trudne i nietypowe początki?


          Earl i ja, i umierająca dziewczyna to bezwzględny triumfator Sundance Film Festival w 2015 roku. Obraz Alfonso Gomeza-Rejon zdobył zarówno nagrodę jury (Grand Jury Prize), jak i trofeum publiczności (Audience Award), zakasowując w ten sposób resztę konkurencji. Scenariusz do filmu napisał Jesse Andrews na podstawie własnej debiutanckiej powieści pod tym samym tytułem, wydanej oryginalnie w 2012 roku.


          Protagonista filmu Greg (Thomas Mann) zostaje przez matkę zobligowany do odwiedzenia chorej na raka szkolnej znajomej Rachel (Olivia Cooke). Wymuszona na chłopaku wizyta ma jednak ciąg dalszy, ewoluując w stronę spontanicznej przyjaźni. Greg jest jednak bardzo zdystansowanym do swoich znajomych nastolatkiem. Swojego najlepszego kumpla Earla (RJ Cyler) nazywa ‘współpracownikiem’ z racji wspólnego kręcenia parodii klasyków europejskiego kina. Trudno mu przychodzi przyznanie się do emocjonalnego zaangażowania, trzyma też duży dystans do własnych rodziców (w tych rolach Connie Britton oraz Nick Offerman). Greg woli trzymać się z boku, a o atak paniki przyprawia go znalezienie się w centrum uwagi. Przyjaźń z chorą na białaczkę Rachel bezpowrotnie go odmieni.


          Me and Earl and the Dying Girl spełnia wszystkie warunki udanej niezależnej produkcji, dlatego w ogóle nie dziwi ogromny sukces na zeszłorocznej edycji Sundance. Po pierwsze: bardzo dobrze napisany scenariusz oparty na solidnym materiale oraz do tego znakomite zdjęcia. Po drugie: świetne wyważenie proporcji między komedią a dramatem, co przydaje obrazowi lekkości i pozwala ze swobodą opowiadać o tragicznej stronie życia. Po trzecie wreszcie: rewelacyjnie dobrana obsada, która w bezbłędny sposób wygrywa wszystkie liczące się w filmie niuanse. I nie chodzi tu tylko o główne postaci: bardzo dobrzy w roli rodziców Grega są Nick Offerman oraz Connie Britton, grający swoje psychologiczne przeciwieństwa: on jest luzakiem i abnegatem, ona natomiast jest bardzo emocjonalna i wszystkim się przejmuje. Świetna też jest Molly Shannon w swojej kreacji Denise, matki chorej na białaczkę Rachel, która obficie sięga po alkohol, aby zabić strach przed utratą córki. To właśnie postać rodzicielki Rachel jest idealnym przykładem równowagi w filmie między komizmem sytuacji a osobistą tragedią jednostki.


          Filmy o osobach chorych na raka to zazwyczaj murowane wyciskacze łez. Earl i ja, i umierająca dziewczyna nie jest jednak rasowym dramatem. To komediodramat z akcentem padającym zdecydowanie mocniej na komedię. Bohaterami obrazu są uczniowie szkoły średniej z wszystkimi swoimi dziwactwami oraz całym nieopierzeniem, tak więc humor w filmie jest wręcz mimowolny. Podobnie jak w 50/50 (Pół na pół) Jonathana Levine’a (innym świetnym amerykańskim filmie niezależnym z głównym bohaterem cierpiącym na nowotwór) Earl i ja koncentruje się bardziej na wpływie, jaki ma choroba na relacje z najbliższym otoczeniem, niż na samym jej przebiegu. W przypadku protagonisty-zdystansowanego, nieśmiałego i niepewnego siebie Grega-znajomość z chorą Rachel pozwoli mu wreszcie otworzyć się na innych oraz dostrzec problemy poza własnym storturowanym ego.


17 stycznia 2016

Welcome to Me (Witajcie u mnie). Być jak Oprah.

          Nie wypada śmiać się z osoby psychicznie zaburzonej. Podczas seansu Welcome to Me nie można się jednak powstrzymać. Bohaterką komediodramatu Shiry Piven jest Alice Klieg (niezrównana Kristen Wiig), dojrzała kobieta cierpiąca na pograniczne zaburzenie osobowości (osobowość typu borderline). Ostra jazda po bandzie rozpoczyna się w filmie w momencie gdy Alice wygrywa na loterii 86 milionów dolarów, odstawia na bok dotychczasowe leki, zwalnia swojego psychoterapeutę, a wygrane pieniądze przeznacza na produkcję swojego własnego talk-show w telewizji. Głównym i zarazem jedynym tematem programu Alice jest ona sama…


          Welcome to Me to drugi fabularny film reżyserki Shiry Piven, do którego scenariusz napisał Eliot Laurence. Obraz zadebiutował na Toronto International Film Festival we wrześniu 2014 roku. Amerykańska National Board of Review uznała dzieło Piven za jeden z dziesięciu najlepszych niezależnych filmów 2015 roku. Welcome to Me to przede wszystkim kolejny aktorski popis znakomitej Kristen Wiig, która wcieliła się tutaj w postać protagonistki Alice Klieg.


          Bohaterka Welcome to Me cierpi na osobowość chwiejną emocjonalnie typu borderline. Ze względu na poważne psychiczne zaburzenia żyje samotnie na państwowej rencie i regularnie spotyka się ze swoim psychoterapeutą (w tej roli Tim Robbins). Przełom przychodzi wraz z wygraną pokaźnej sumy w telewizyjnej loterii, której większą część Alice przeznacza na sfinansowanie swojego autorskiego talk-show. Alice Klieg jest bowiem wierną fanką Oprah Winfrey. W odróżnieniu od tej ostatniej Alice nie zaprasza jednak do swojego programu żadnych gości. Nie porusza też w swoim show dotykających społeczeństwo aktualnych spraw. To ona jest gospodynią, gościem i jedynym tematem swojego programu…


          Welcome to Me bardzo dużo zawdzięcza swojej świetnie dobranej obsadzie aktorskiej. Szczególne brawa należą się Kristen Wiig, która dźwiga właściwie cały ciężar filmu na swoich kobiecych barkach. Gdyby nie jej mocno zniuansowana kreacja, obraz łatwo mógłby przeobrazić się w komedię w bardzo złym guście. Wiig perfekcyjnie żongluje satyrą i dramatem, czyniąc z Welcome to Me rasową czarną komedię, która ze swojej heroiny nie kpi, ani nie drwi, a jednak wciąż wywołuje spontaniczny śmiech. To obok The Skeleton Twins (Między nami bliźniętami) oraz The Diary of a Teenage Girl kolejne osiągnięcie Kristen Wiig na polu amerykańskiego kina niezależnego. Świetne drugoplanowe postaci stworzyli też w filmie Joan Cusack, Linda Cardellini, Jennifer Jason Leigh, Wes Bentley oraz James Marsden. Grane przez tych aktorów postaci bliskich oraz współpracowników głównej bohaterki w komediowym stylu punktują solipsystyczne szaleństwo niestabilnej emocjonalnie Alice.

          
          Film Shiry Piven od początku do samego końca balansuje na bardzo cienkiej linii pomiędzy czarną komedią a ośmieszającą satyrą. Alice Klieg jest emocjonalną ekshibicjonistką, kilkakrotnie na wizji deklaruje, że używa masturbacji jako środka uspokajającego, przez jedenaście lat nie wyłącza telewizora w swoim mieszkaniu, bardzo szybko wchodzi w seksualny kontakt ze świeżo poznanymi mężczyznami, kastruje psy na żywo w swoim programie, przygotowuje, a następnie zjada na wizji ‘mięsny tort’ w ramach terapii regulowania częstych zmian nastroju wysokobiałkową dietą, wreszcie krzyczy, płacze i miota się w swojej bezsilności przed telewizyjnymi kamerami. Powinniśmy współczuć Alice. W końcu pograniczne zaburzenie osobowości ze swoimi wahaniami nastroju, gwałtownymi napadami gniewu oraz działaniami autoagresywnymi to bynajmniej nie przelewki. W Welcome to Me nigdy tak naprawdę nie dowiadujemy się, co siedzi w głowie głównej bohaterki. Jej pomysły i zachowania mogą wywoływać salwy niewymuszonego śmiechu, szczególnie jeśli patrzymy na nią zdumionymi oczami jej bezpośredniego otoczenia. Z drugiej strony jednak czujemy wyraźnie, że mamy do czynienia z kobietą niezwykle samotną, dla której nieustannie włączony telewizor jest jedynym niezawodnym towarzyszem. I wtedy na komediowy wydźwięk filmu cieniem się kładzie wewnętrzny dramat jego bohaterki.


10 stycznia 2016

The Diary of a Teenage Girl (Wyznania nastolatki). O dorastaniu bez morałów.

          The Diary of a Teenage Girl to film o dorastaniu. Powstało już jednak dużo obrazów podejmujących tę dość mocno wyeksploatowaną tematykę. Co odróżnia tę niezależną produkcję Marielle Heller od innych jej podobnych? Wyjątkowość The Diary of a Teenage Girl tkwi przede wszystkim w szczerym i niekonwencjonalnym podejściu do tematu. Bezpośrednio i bez zbędnego moralizowania obraz przedstawia seksualne dojrzewanie 15-letniej dziewczyny mieszkającej w połowie lat 70-tych w słonecznym San Francisco. Bohaterka chętnie uprawia seks z dużo starszym od niej mężczyzną, który jednocześnie jest chłopakiem jej własnej matki. Wszystko to dzieje się w obrębie permisywnego klimatu wielkiego kalifornijskiego miasta lat 70-tych, a twórcy filmu nie serwują nam niepotrzebnych obyczajowych morałów.


          Reżyserką i zarazem scenarzystką The Diary of a Teenage Girl jest Marielle Heller, dla której obraz ten stanowi prawdziwy filmowy debiut. Scenariusz filmu autorka oparła na podstawie powieści graficznej Phoebe Gloeckner pod tym samym tytułem. Dzieło miało swoją premierę na Sundance Film Festival w styczniu 2015 roku. The Diary of a Teenage Girl to jedna z tych niezależnych pereł zupełnie niedoceniona przez amerykańską publiczność. Całkowicie niesłusznie zresztą.


          Protagonistką filmu jest 15-letnia Minnie (znakomita Bel Powley), wychowywana w San Francisco wraz z młodszą siostrą przez samotną matkę Charlotte (świetna jak zawsze Kristen Wiig). Minnie ma artystyczne ambicje, lubi rysować oraz prowadzi sekretny audio-dziennik. Przede wszystkim jednak dojrzewa. Seksualnie. I to właśnie ten aspekt jej życia zaprząta ją najmocniej. Minnie traci dziewictwo z chłopakiem własnej matki, Monroe (w tej roli przystojny jak zawsze Alexander Skarsgård). Problem w tym, że Minnie jest jeszcze nieletnia, jej seksualny partner o 20 lat starszy i związany z jej rodzicielką, a sama Minnie seksualnie niewyżyta oraz szukająca kolejnych erotycznych przygód. The Diary of a Teenage Girl w bardzo odświeżający, bezpruderyjny sposób portretuje obyczajowe perypetie hardej nastolatki, która poza seksem szuka przede wszystkim spełnienia, szuka własnego głosu.


          Nie byłoby artystycznego sukcesu The Diary of a Teenage Girl bez doborowej obsady. Brytyjska aktorka Bel Powley idealnie pasuje do roli seksualnie rozbudzonej, buntowniczej oraz artystycznie utalentowanej Minnie. Angielska charyzma odtwórczyni głównej roli pozwala postaci bohaterki nabrać odpowiedniej dzikości serca oraz pewnej straceńczości w parciu przed siebie. Dla Kristen Wiig z kolei rola Charlotte to następny świetny performance w niezależnej produkcji po znakomitych wcieleniach w The Skeleton Twins (Między nami bliźniętami) oraz Welcome to Me. Również Alexander Skarsgård jest niezwykle przekonujący w roli niepozbieranego Monroe, romansującego jednocześnie z matką i córką. Warto także zwrócić uwagę na występujące w filmie animowane fragmenty, które nawiązują bezpośrednio do literackiego pierwowzoru obrazu, czyli powieści graficznej Phoebe Gloeckner. Animowane wstawki nadają filmowi baśniowy niemalże sznyt i, co nawet ważniejsze, kreują potrzebny w dziele dystans do poszczególnych postaci oraz scen.


          Reżyserski debiut Marielle Heller nie odniósł niestety komercyjnego sukcesu wśród amerykańskiej widowni. Zyskał natomiast jednogłośne uznanie u krytyki filmowej. Jakie są przyczyny takiego dysonansu? Z pewnością nie chodzi o samą niezależność The Diary of a Teenage Girl. Powodem finansowej porażki obrazu w amerykańskich kinach jest raczej sposób ujęcia tematu przez reżyserkę. Konserwatywne nastawienie większości Amerykanów na pewno nie pomogło filmowi przebić się do szerszej widowni. Film Marielle Heller jest bowiem wolny od moralizowania i oceniania zachowań swoich postaci. Umieszczenie akcji obrazu w San Francisco w 1976 roku sprzyja afirmacji swobodnego podejścia do seksu i ciała, nawet jeśli w centrum uwagi znajduje się seksualne życie nastolatki. The Diary of a Teenage Girl pokazuje, że 15-letnia dziewczyna może czerpać satysfakcję ze swoich erotycznych podbojów, jednocześnie jednak nie musi ponosić za to żadnej kary i koniecznie być  za swoje czyny moralnie napiętnowana. Dominującą tendencją w USA jest jednak obyczajowa cenzura, która niezależne produkcje w rodzaju The Diary of a Teenage Girl spycha na kinowy margines.