31 grudnia 2019

Brittany Runs a Marathon. Jak schudnąć i nie zwariować.

          Tytułowa Brittany (Jillian Bell) dostaje pewnego dnia fachową poradę od swojego lekarza: powinna zrzucić co najmniej 40 funtów (około 18 kilo), aby wrócić do formy i uniknąć poważnych problemów ze swoim zdrowiem. Brittany uwielbia imprezować ze znajomymi, często też odsypia całe niedziele po sobotnich bibach. Alkohol leje się zatem obficie w życiu naszej bohaterki, a jej ulubionym jedzeniem są fast-foody. Nic dziwnego więc, że lekarz zaniepokojony jest jej wysokim ciśnieniem krwi i całkowitym brakiem kondycji, zalecając jak najszybsze zrzucenie zbędnych kilogramów oraz bardziej aktywny tryb życia. Oburzona na początku sugestiami medyka i borykająca się ponadto z niską samooceną, dziewczyna decyduje się jednak zmienić coś w swoim życiu. Wybiera bieganie, przygotowując się zawzięcie do udziału w dorocznym nowojorskim maratonie, jednej z największych tego typu imprez w Stanach Zjednoczonych. Droga do maratonu najeżona jest jednak całą masą fizycznych i mentalnych przeszkód, które główna bohaterka będzie musiała pokonać w walce o lepszą wersję samej siebie. Historia Brittany jest tragikomiczna, a przez to bardzo ludzka i zaskakująco ciekawa na dużym ekranie.


          Reżyserem i autorem scenariusza do Brittany Runs a Marathon jest młody dramatopisarz, Paul Downs Colaizzo. Film ten jest jak najbardziej udanym debiutem tego dramaturga, o czym świadczy chociażby Nagroda Publiczności na ostatnim festiwalu Sundance, na którym obraz pokazywany był w głównym konkursie dramatycznym w styczniu 2019 roku. Downs Colaizzo oparł scenariusz swojego filmu na autentycznej historii swojej przyjaciółki i eks-sublokatorki, Brittany O’Neill, która w walce o lepszą jakość życia zdecydowała się wystartować w nowojorskim maratonie. Komediodramat w słodko-gorzki sposób rzuca światło na zmagania młodej kobiety z własnymi słabościami i ograniczeniami, jak i na społeczną percepcję osób z nadwagą lub otyłością. W swoim filmowym debiucie Downs Colaizzo mówi coś istotnego nie tylko o bieganiu, ale o całej kulturze fitness i naszej własnej percepcji przez pryzmat naszych niedoskonałych ciał.


          Znakomicie zagrana przez Jillian Bell tytułowa Brittany decyduje się w końcu, za radą swojego lekarza, zrzucić trochę zbędnych kilo i w tym celu zaczyna biegać. Jej celem jest ukończenie dorocznego maratonu w Nowym Jorku, jednej z najbardziej prestiżowych imprez tego typu na świecie. W przygotowaniu formy do tego wydarzenia pomagają Brittany: jej sąsiadka Catherine (Michaela Watkins) oraz inny biegacz-nowicjusz Seth (Micah Stock). Brittany ma przed sobą niełatwe zadanie, tym bardziej że nie pomaga jej w tym wcale jej niska samoocena oraz pierwszorzędne wprost umiejętności w sabotowaniu własnych postanowień.


          Chociaż Brittany Runs a Marathon napisał i wyreżyserował mężczyzna, to film nie ma w sobie nic z typowo męskiego, stereotypowego oglądu problemów, z jakimi musi mierzyć się młoda, niespełna 30-letnia kobieta z nadwagą. Obraz jest niezwykle autentyczny, a postać zagranej przez Bell Brittany ani przez moment nie trąci fałszem. Wielka w tym zasługa samej odtwórczyni głównej roli, Jillian Bell, która swoje komediowe umiejętności znakomicie wykorzystała w tej tragikomedii, przekonująco portretując kobietę ze skomplikowanym wnętrzem, która potrafi być wredna, sarkastyczna, a nawet okrutna, ale też rozbrajająco słodka oraz zabawna. Nieoczywista psyche tytułowej Brittany wyłania się najpełniej poprzez jej interakcje z przyjaciółmi i znajomymi, kiedy to potrafi z jednej strony otworzyć się, będąc psychicznym wsparciem dla innych, a z drugiej strony zdolna jest też do wyrafinowanej złośliwości czy nawet bezpardonowego okrucieństwa. Postać głównej bohaterki filmu nie budzi natychmiastowej sympatii, raczej trzyma na dystans do samego końca seansu. Wszystko to jest pochodną jej niskiego poczucia własnej wartości i historii przeszłych relacji z bliskimi jej ludźmi, które uczyniły z niej kobietę chowającą się za własnym ironicznym poczuciem humoru i nienawidzącą samej siebie. Brittany jest też poniekąd ofiarą negatywnego postrzegania osób z nadwagą w społeczeństwie - ta najeżona uprzedzeniami percepcja zewnętrznego wyglądu w erze kultu fitness i zdrowego trybu życia dokłada się jeszcze do niskiej samooceny Brittany. Sednem filmu jest jednak motywacja do zmiany nastawienia do życia i samego siebie, a maraton w Nowym Jorku jest sposobem na to nowe otwarcie, które przyniesie szczuplejsze, bardziej atrakcyjne ciało, dobrą kondycję fizyczną i przede wszystkim psychiczną samoakceptację, która stanowi fundament zdrowych relacji z innymi ludźmi.


22 grudnia 2019

The Peanut Butter Falcon (Sokół z masłem orzechowym). Przyjaciele to rodzina, którą wybierasz.

          Sokół z masłem orzechowym to chyba najbardziej bezpośredni w przekazie i jednocześnie najbardziej emocjonalnie poruszający niezależny film 2019 roku. Jego główny bohater, Zak (Zack Gottsagen), to chłopak z zespołem Downa, który nie ma rodziny i własnego domu, dlatego jest zmuszony mieszkać w domu opieki społecznej, wraz ze staruszkami i innymi osobami, które nie są w stanie o siebie zadbać. Zak ma jedno marzenie: uciec z ośrodka i dostać się do szkoły dla profesjonalnych zapaśników. Bycie wrestlerem to jego życiowy cel i Zak jest w stanie wiele zaryzykować, aby spełnić swój sen. Sokół z masłem orzechowym to klasyczne amerykańskie kino drogi, pierwszorzędny film przygodowy, w którym jego główny bohater poznaje na swojej drodze prawdziwych przyjaciół, których mu dotąd tak w życiu brakowało.


          The Peanut Butter Falcon jest komediodramatem, który wspólnie napisali i wyreżyserowali Tyler Nilson i Michael Schwartz (i dla których jest to jednocześnie pełnometrażowy debiut). Film miał premierę na festiwalu South by Southwest (SXSW) w marcu 2019 roku, gdzie też bardzo przypadł do gustu festiwalowej widowni i otrzymał nawet Nagrodę Publiczności. Po wprowadzeniu na ekrany amerykańskich kin w sierpniu 2019 roku film okazał się niespodziewanym hitem, zarabiając na biletach najwięcej spośród wszystkich niezależnych premier kinowych w USA w całym 2019 roku.


          Zak (świetny Zack Gottsagen) ucieka z domu pomocy społecznej w Karolinie Północnej, aby dostać się na Florydę i zapisać do tamtejszej szkoły dla zapaśników, prowadzonej przez swojego idola o pseudonimie Salt Water Redneck (w tej roli Thomas Haden Church). W ślad za zbiegłym podopiecznym rusza jego opiekunka z ośrodka, Eleanor (Dakota Johnson). Na swojej drodze Zak spotyka innego uciekiniera, Tylera (znakomity Shia LaBeouf), rybaka i poławiacza krabów, który ucieka z kolei przed swoim rozwścieczonym konkurentem w biznesie, Duncanem (John Hawkes), któremu w ramach zemsty puścił z dymem cały krabi interes. Zak i Tyler formują niespodziewaną więź, z której tworzy się niekwestionowana przyjaźń, będąca prawdziwą tarczą ochronną przeciwko wszelkim życiowym przeciwnościom stającym na drodze tych dwojga.


          Sokół z masłem orzechowym niesiony jest przez ekranową chemię, jaką na naszych oczach tworzą Zack Gottsagen i Shia LaBeouf z niemałym udziałem Dakoty Johnson w roli Eleanor, pracownicy społecznej, której naprawdę zależy na losie niepełnosprawnego Zaka. Eleanor znajduje w końcu swojego uciekającego podopiecznego, ale w obliczu przyjaźni, która zrodziła się między Zakiem i Tylerem, czuje się mimowolnie przyciągana i wciągana w ich szalone plany. Na Eleanor działa też w niemałym stopniu flirt ze strony Tylera, który nie zamierza przepuszczać takiej romantycznej okazji. Tyler Nilson i Michael Schwartz napisali scenariusz filmu pod jego głównego aktora, Zacka Gottsagena, którego spotkali na jednym z obozów dla niepełnosprawnych aktorów. Zainspirowani jego historią i pragnieniem zostania pełnoprawnym aktorem, reżyserzy filmu obsadzili go w głównej roli, a jego aktorskie marzenie zamienili w sen filmowego Zaka o zostaniu zawodowym zapaśnikiem. Pomysł znakomicie sprawdził się na dużym ekranie, a Zack Gottsagen dał wyśmienity aktorski popis, rewelacyjnie zgrywając się przed kamerą z Dakotą Johnson oraz Shią LaBeoufem. To nietypowe trio tworzy w The Peanut Butter Falcon swoisty substytut rodziny, której główny bohater nie posiada. Tyler i Eleanor są dla Zaka pierwszymi prawdziwymi przyjaciółmi, stając się tym samym jego rodziną z wyboru. A to najlepszy rodzaj rodziny, jaki może być.


8 grudnia 2019

Luce. Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu.

         Mamy w Polsce popularne powiedzenie, wedle którego nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. To utarte wyrażenie z niezłym skutkiem można by zastosować do amerykańskiego niezależnego filmu Luce, w którym szczególną nadgorliwością przy wykonywaniu swoich służbowych obowiązków wykazuje się Harriet Wilson (świetna Octavia Spencer), nauczycielka historii w amerykańskiej szkole średniej, która najpierw wynosi na szkolny piedestał swojego pupila, tytułowego Luce’a (znakomity Kelvin Harrison Jr.), aby potem, w przypływie poważnych wątpliwości co do prawdziwych intencji chłopaka, próbować go z tego piedestału strącić. Luce jest najlepszym w szkole uczniem, nie brakuje mu też sprytu oraz inteligencji, a jego uprzywilejowaną pozycję wzmacnia jeszcze fakt, że jako dziecko został przez swoich białych rodziców adoptowany wprost z ogarniętej wojną Erytrei. Nielubiana przez niego nauczycielka historii też jest czarna i ma swoje ugruntowane zdanie o sytuacji czarnych w Ameryce. Początkowa różnica zdań między tymi dwojga przeradza się w otwartą niechęć i walkę o dowiedzenie swojej własnej, prywatnej prawdy. Bo prawda w tym fascynującym psychologicznym thrillerze, jakim jest Luce, ma bowiem więcej niż tylko jedną twarz.


         Luce jest kolejnym frapującym i dającym dużo do myślenia niezależnym filmem, który miał swoją międzynarodową premierę na festiwalu Sundance w styczniu 2019 roku. Reżyserem tego dramatu i psychologicznego thrillera jednocześnie jest pochodzący z Nigerii Julius Onah, który scenariusz do filmu napisał wspólnie z J.C. Lee, autorem oryginalnej sztuki teatralnej, na której oparty jest Luce. Wywodzący się z teatru scenariusz filmu ma świetne dialogi i znakomicie rozpisane pierwszoplanowe postaci, których ścierające się racje oraz osobiste poglądy utrzymają nasze zaintrygowanie aż do samego końca tego przewrotnego moralnie oraz intelektualnie obrazu.


          Amy oraz Peter Edgar (w tych rolach Naomi Watts i Tim Roth) to biała amerykańska para w średnim wieku, mieszkająca w Arlington w Wirginii. Małżeństwo ma adoptowanego syna, tytułowego Luce’a (Kelvin Harrison Jr.), który do Ameryki przybył jako dziecko z ogarniętej wojną Erytrei, gdzie przygotowywany był do roli dziecięcego żołnierza. Po długoletniej terapii wydaje się, że trauma z dzieciństwa Luce’a nie stanowi już dla chłopaka żadnej przeszkody w normalnym życiu, o czym świadczyć mogą znakomite wyniki osiągane przez nastolatka w szkole oraz w sporcie (lekka atletyka), a także jego wybitne zdolności manifestowane w szkolnych debatach na polityczne tematy. Jego nauczycielka historii (rewelacyjna jak zawsze Octavia Spencer) ma jednak poważne wątpliwości co do rzeczywistych intencji chłopaka, po tym jak ten przyjmuje w jednym z klasowych esejów punkt widzenia rewolucyjnego francuskiego pisarza, Frantza Fanona, który postulował stosowanie przemocy w zwalczaniu skutków kolonializmu. Jakby tego było mało, Harriet Wilson znajduje w szkolnej szafce Luce’a nielegalne ognie sztuczne, co motywuje ją do wezwania do szkoły matki chłopca. Od tego momentu już do końca filmu obserwujemy powolną eskalację intrygi, która skutecznie utrzyma nas w nerwach na samej krawędzi fotela.


          Poza tym, że jest to imię głównego bohatera filmu, słowo ‘luce’ oznacza światło w języku włoskim, a niektórzy zwracają również uwagę, że to skrót od imienia Lucyfera, Księcia Ciemności... W istocie, zagrany przez Kelvina Harrisona Juniora tytułowy Luce nie jest jednoznaczną postacią, chociaż na początku filmu wydaje się być wzorowym uczniem oraz synem. Luce nie ukrywa przed rodzicami swojej niechęci do nauczycielki historii w swojej szkole, Harriet Wilson, która, jego zdaniem, stygmatyzuje poszczególnych uczniów wedle swoich obarczonych stereotypami przekonań. I tak Luce nie może wybaczyć Harriet tego, że po znalezieniu marihuany w szafce jego klasowego kolegi, od razu wezwała policję, przyczyniając się do tego, że chłopak stracił swoje sportowe stypendium. Luce ma Harriet także za złe, że jego samego wyniosła na szkolny piedestał, jako wzór udanej resocjalizacji oraz społecznej integracji, po tym jak po dziecięcej traumie przeszedł w Ameryce kompleksową terapię pod skrzydłami swoich nowych, białych rodziców. Według Luce’a to kolejny społeczny oraz rasowy stereotyp, którym w ocenie swoich uczniów kieruje się jego nauczycielka. Dla Luce’a nic nie jest takie jednoznaczne i moralnie czarno-białe, jak wydaje się to Harriet. Kiedy więc Luce oddaje nauczycielce prowokacyjny esej, w którym (zgodnie z oryginalnym tematem) broni punktu widzenia francuskiego myśliciela z Martyniki, Frantza Fanona, znanego z obrony przemocy jako formy walki z kolonializmem, Harriet Wilson czuje się poważnie zaniepokojona. Nauczycielka używa też całego dostępnego sobie arsenału, aby obnażyć prawdziwą naturę oraz zamiary wzorowego dotąd ucznia. Siłą filmu jest to, że właściwie do samego końca nie wiemy, po czyjej ze stron powinniśmy się opowiedzieć. Czy Harriet Wilson jest uprzedzona, paranoiczna i zwyczajnie nadgorliwa w doszukiwaniu się winy po stronie swojego niedawnego pupila, czy może zwyczajowy uśmiech oraz pogodna twarz Luce’a to tylko fasada, za którą czają się gniew, wściekłość oraz podwójna gra?


          Takie same pytania jak widzowie zadają sobie także rodzice samego Luce’a, świetnie i w sposób niezwykle zniuansowany zagrani przez Naomi Watts oraz Tima Rotha. Istnieje między nimi również wyraźne pęknięcie odnośnie wiary w prawdomówność własnego syna: Peter Edgar jest przekonany, że Luce ma nieczyste sumienie i że najprawdopodobniej nie mówi im całej prawdy, jego żona natomiast jest niezdecydowana, bardziej też skłonna bronić dobrego imienia idealizowanego syna. Gdy jednak nielegalne sztuczne ognie, znalezione w szafce Luce’a, przestają być tylko dowodem w sprawie, a stają się narzędziem vendetty, realizowanej z iście makiaweliczną precyzją, Amy i Peter będą musieli zająć stanowisko i opowiedzieć się po którejś ze stron eskalującego konfliktu. Luce ma do zaoferowania jeszcze wiele pobocznych wątków, które składają się na frapujący finał, w którym nic nie jest takie, jakie wydawało się na samym początku seansu. Granice dobra i zła ulegają zatarciu, a z tak powstałej moralnej szarości wyłania się, niczym z gęstej mgły, wielki znak zapytania, czy aby to nie padliśmy ofiarą wyrafinowanej manipulacji???