11 lipca 2021

Spring. Lovecraft w słonecznej Italii.

          Guillermo del Toro, meksykański reżyser, scenarzysta i producent, twórca takich filmów jak Labirynt fauna i Kształt wody, uznał Spring za jeden z najlepszych horrorów dekady, dodając jednocześnie, że jest to jedyny lovecraftowski horror, który naprawdę "zwalił go z nóg". Co takiego jest w Spring, że wywołało takie peany ze strony mistrza nowoczesnego filmowego horroru? Ano, jest w tym filmie prawie wszystko, czego oczekiwalibyśmy po kinowej uczcie dla oczu: jest romans, napięcie, dużo włoskiego słońca i mnóstwo intrygujących tajemnic. Jak na niezależny amerykański dramat przystało, Spring zaczyna się od nieciekawych kalifornijskich perypetii jego głównego bohatera, Evana (świetny Lou Taylor Pucci). Aby uciec od swoich amerykańskich problemów, Evan urządza sobie wycieczkę do słonecznej Italii, gdzie poznaje lokalną tajemniczą piękność o imieniu Louise (Nadia Hilker w tej roli). Evan bierze początkowo Louise za prostytutkę, ale jej prawdziwa tożsamość i historia życia przenoszą Spring z terytorium romansu na bardzo grząski grunt horroru i science fiction.

           Twórcami Spring są Justin Benson oraz Aaron Moorhead. Obaj reżyserzy wspólnie tworzą filmy z pogranicza horroru i science fiction, poruszając się niezmiennie w obrębie amerykańskiego kina niezależnego, w którym to stworzyli dla siebie bardzo ciekawą gatunkową niszę, którą moglibyśmy określić jako skrzyżowanie cielesnego horroru z horrorem lovecraftowskim, charakteryzującym się położeniem nacisku bardziej na kwestie psychologiczne i suspens niż epatowanie widza ociekającymi krwią obrazami grozy i skrajnego szoku. Sama nazwa pochodzi oczywiście od amerykańskiego pisarza Howarda Phillipsa Lovecrafta, który w swoich opowiadaniach zawierał zawsze dużo elementów nadprzyrodzonych, przedludzkich, a nawet pozaziemskich. Inspirowany duchem jego prozy Justin Benson napisał scenariusz Spring, a gotowy film miał swoją światową premierę we wrześniu 2014 roku na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto.

          Evan (Lou Taylor Pucci) traci rodziców w rodzinnej Kalifornii i w zasadzie nic go już w Ameryce nie trzyma, z pewnością nie nisko opłacana posada kucharza w podrzędnym kalifornijskim barze. Uciekając przed potencjalnym konfliktem z prawem, Evan decyduje się na podróż do Włoch. Po krótkiej wizycie w Rzymie, nasz bohater osiada na południu kraju, gdzie najmuje się do sezonowej pracy w polu u dość ekscentrycznego i podstarzałego włoskiego farmera (Francesco Carnelutti jako Angelo). Punktem zwrotnym Spring jest jednak poznanie przez Evana tajemniczej Louise (charyzmatyczna Nadia Hilker w tej roli). Atrakcyjna dziewczyna szybko zaciąga Evana do łóżka, ale ten szybki turystyczny romans zamienia się niespodziewanie w najeżoną pradawnymi sekretami opowieść o mroku, genetyce i hormonach…

          Jak na relatywnie niskobudżetowe niezależne kino amerykańskie jest Spring filmem znakomicie sfotografowanym. Z pewnością pomogły w tym drony i piękno południowych Włoch, w szczególności regionu Apulia, gdzie kręcono większość zdjęć. Zdjęcia włoskich miasteczek, morza i nadmorskich wybrzeży z perspektywy szybującego na wysokości drona dodają filmowi nie tylko piękna, ale też nieuchwytnej tajemniczości. Piękno i dzikość włoskiego wybrzeża współgra z pięknem i dzikością Louise, niby-Włoszki, ale nie zachowującej się jak tutejsza dziewczyna femme fatale. Dla prostego i trochę naiwnego amerykańskiego chłopca, jakim jest Evan, Louise stanowi kwintesencję kobiecego seksapilu i zadziorności. Z początku bierze ją za lokalną prostytutkę, ale szybko okazuje się, że Louise miała bardzo konkretny cel w ekspresowym zaciągnięciu go do łóżka. Między tą parą buzują nie tylko feromony, wzajemne seksualne przyciąganie jest ewidentne, ale najlepszym elementem ich relacji są zdecydowanie ich fascynujące rozmowy. Evan rozmawia z Louise właściwie na każdy temat, a każda kolejna konwersacja zbliża ich do siebie. Evan jest w Louise coraz bardziej beznadziejnie zakochany. W tym aspekcie Spring przypomina bardzo romantyczną trylogię Richarda Linklatera z Julie Delpy oraz Ethanem Hawke'iem (Przed wschodem słońca, Przed zachodem słońca i Przed północą). Rozmowy Evana z Louise są równie ciekawe jak dyskusje Jesse'go z Céline z trylogii Linklatera. Ich konwersacje są inteligentne, z poczuciem humoru i jednocześnie autentyczne, czuje się w powietrzu chemię między nimi i to wzajemne przyciąganie, które przydaje ich romantycznej historii wiarygodności.

          Im dalej w las tym bardziej Spring ze strefy romansu przechodzi w strefę mroku, cielesnego horroru, a nawet wysublimowanego sci-fi. Zasługa to Louise, która okazuje się kimś więcej niż tylko seksowną studentką, prowadzącą badania genetyczne wśród lokalnej małomiasteczkowej populacji. Tajemnice Louise są liczne i momentami trudne do rozumowego pojęcia, ale taki jest właśnie horror lovecraftowski, wykraczający daleko poza cienką powłokę rzeczywistości i sięgający w głąb nierzadko całkowicie obcej, abstrakcyjnej prawdy o człowieku. Louise i Evan próbują zrozumieć siebie nawzajem, Evan próbuje pojąć i nie bać się Louise, Louise stara się naukowo i racjonalnie wytłumaczyć siebie Evanowi. To, czego oboje nie są w stanie całkowicie zrozumieć i rozumowo pojąć, pomimo wszystkich swoich inteligentnych konwersacji, to fenomen wzajemnego zauroczenia i obopólnego przyciągania. Miłość, jaka między nimi zakwita owej pamiętnej włoskiej wiosny, jest irracjonalna.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz