11 sierpnia 2019

Diane. Życie jako pokuta za przeszłe grzechy.

          Ludzie to stworzenia, które żyją przeszłością. W kontraście do innych zwierząt nie potrafimy skupić się wyłącznie na teraźniejszości, na namacalnym tu i teraz, tylko naprzemiennie i niezmordowanie patrzymy w dwóch przeciwstawnych kierunkach, w przyszłość i przeszłość, przy czym to, co zdarzyło się nam dotychczas na zawsze już nas zmienia oraz kształtuje nasze przyszłe decyzje bądź preferencje, dlatego nasza przeszłość zawsze będzie mieć sprawczą przewagę nad naszą przyszłością. W fabularnym debiucie Kenta Jonesa, Diane, Mary Kay Place wciela się w tytułową postać kobiety po 60-tce, która pozostałą część swojego życia postanowiła poświęcić na odpokutowanie grzechów młodości. Diane regularnie odwiedza swoich bliskich i znajomych, zawozi jedzenie do szpitala, pomaga w stołówce dla bezdomnych. Wszystko to nie tylko z powodu wrodzonej dobroczynności oraz altruizmu, ale przede wszystkim ze względu na nieczyste sumienie…


          Reżyser i jednocześnie autor scenariusza Diane, Kent Jones, był i jest uznanym krytykiem filmowym, twórcą filmów dokumentalnych o historii kina (np. Hitchcock/Truffaut) oraz dyrektorem programowym New York Film Festival. Scenariusz dramatu Diane Kent Jones napisał z myślą o i dla Mary Kay Place, która wywiązała się ze swojego zadania wprost wyśmienicie, tworząc chyba najlepszą pierwszoplanową kreację w swojej aktorskiej karierze. Diane pokazana została premierowo na Tribeca Film Festival w Nowym Jorku w kwietniu 2018 roku, festiwalu specjalizującym się w niskobudżetowych i niezależnych amerykańskich produkcjach.


          Diane mieszka w prowincjonalnym Massachusetts, gdzie otoczona jest przez licznych krewnych i znajomych, w większości tak jak ona na emeryturze, zmagających się z chorobami i typowym życiem seniora w kraju, który nie jest dla starych ludzi. W obliczu starości i piętrzących się dolegliwości Diane niestrudzenie odwiedza członków swojej małej społeczności, oferując jedzenie i zwykłą pogawędkę. Diane ma też syna, Briana (w tej roli Jake Lacy), zmagającego się z uzależnieniem od narkotyków, który pozostaje dla matki zmartwieniem numer jeden. Jej ciągłe próby postawienia syna na nogi i przywrócenia go światu nie dają trwałych rezultatów, podobnie jak jej heroiczna dobroczynność nie potrafi skutecznie zagłuszyć jej wyrzutów sumienia.


          Diane jest dramatem-portretem zwykłej kobiety w średnim wieku, którą pozornie nic nie wyróżnia spośród jej małomiasteczkowego środowiska w amerykańskim Massachusetts. Rewelacyjnie zagrana przez Mary Kay Place Diane robi to, co 60-letnia wdowa w tych warunkach robić powinna, albo co raczej pozostało jej do zrobienia. Jeździ zatem niestrudzenie po okolicy, oferując przyjaciołom i krewnym przygotowane przez siebie w nadmiarze potrawy, odwiedza chorą na raka kuzynkę w szpitalu, wreszcie notorycznie zagląda do mieszkania syna-narkomana, którego próbuje uratować przed najgorszym. Na powierzchni Diane jest kobietą żyjącą już tylko dla innych, pod powierzchnią jednak nasza heroina skrywa nieco ciemniejszą stronę, a właściwie nieco ciemniejszą przeszłość, za którą próbuje zadośćuczynić własnemu synowi i najbliższej rodzinie. Diane bowiem nie zawsze była taka święta i altruistycznie nastawiona do innych, jak się zresztą w swoim czasie dowiadujemy. Grzechy z przeszłości dyktują jej linię postępowania w teraźniejszości. Diane jest cichym dramatem, w którym wszystko dzieje się w swoim niespiesznym rytmie, poznajemy całą fascynującą galerię drugoplanowych postaci, znajomych i pociotków samej Diane, w których wcieliły się znakomite aktorki z przeszłości,  o których dziś prawie nikt już nie pamięta (wystarczy wymienić tutaj laureatkę Oscara Ellen Parsons, a także Phyllis Somerville, Andreę Martin, Joyce Van Patten, Deirdre O’Connell czy Glynnis O’Connor). Kent Jones, z zawodu krytyk filmowy, znał te aktorki jeszcze w latach ich świetności, to jest z zamierzchłych dekad lat 60-tych, 70-tych oraz 80-tych ubiegłego wieku, i napisał scenariusz Diane z myślą o nich właśnie, z Mary Kay Place na czele w tytułowej roli. Dla nikogo nie jest w końcu żadną tajemnicą, że dla aktorek w średnim wieku brakuje pracy, a miejsce niegdysiejszych sław zajmują młodsze, zupełnie nowe twarze.


          Fabularny debiut Kenta Jonesa może rozwija się powoli i w oparach typowej amerykańskiej codzienności, ale osobowość jego głównej bohaterki oraz jej historia wynagradzają z nawiązką brak narracyjnych fajerwerków. Diane potrafi stracić panowanie nad sobą, i robi to w filmie wielokrotnie, za każdym jednak jej żachnięciem się czy wręcz frontalnym atakiem czai się głębsze uzasadnienie, i w tych właśnie chwilach kryzysu poznajemy ją lepiej niż kiedykolwiek indziej. Przeszłość i prawdziwy charakter granej przez Mary Kay Place postaci wyziera w trakcie jej samotnej wizyty (i popijawy) w barze, pozornie niewinnej sprzeczki z kuzynką w szpitalu, a przede wszystkim z jej niełatwej i najeżonej resentymentem relacji z synem, świetnie zagranym przez Jake’a Lacy’ego Brianem. Ten syn marnotrawny jest dla Diane powodem do ciągłego wstydu i zmartwienia, ale też jednocześnie żywym przypomnieniem niegdysiejszych wyborów. Diane szuka pociechy, ukojenia oraz spokoju ducha w wolontariacie i pomocy innym, próbuje zrozumieć poprzez lekturę oraz spisywanie własnych wspomnień, wciąż jednak jakiś głos z tyłu głowy nie pozwala jej zapomnieć o przeszłości.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz