23 marca 2019

We the Animals (My, zwierzęta). Dzikość dziecka.

          Niełatwo jest trafić na film, który w poetycki i innowacyjny sposób potrafiłby opowiedzieć historię przyspieszonego dorastania w dysfunkcyjnej rodzinie. To właśnie robi obraz My, zwierzęta, fabularny debiut Jeremiah Zagar’y. W centrum uwagi reżysera jest trójka dorastających braci, którzy mając wybuchowych i całkowicie do rodzicielstwa nieprzygotowanych rodziców muszą liczyć przede wszystkim na siebie. W We the Animals podążamy za chybotliwym okiem kamery, która wciąga nas w wiry i zakola dzieciństwa chaotycznej braterskiej trójki, nad którą nikt tak naprawdę nie potrafi do końca zapanować. Dzikość i nieokiełznanie trzech braci jest w My, zwierzęta pierwotnym stanem dorastania.


          Jeremiah Zagar zanim zrobił swój fabularny debiut kręcił filmy dokumentalne, co pozostawiło też swój odcisk na obrazie We the Animals, nakręconym po trosze w konwencji onirycznego dokumentu. Dramat jest adaptacją debiutanckiej powieści na motywach autobiograficznych autorstwa Justina Torresa, który też aktywnie uczestniczył w procesie powstawania filmu. Scenariusz My, zwierzęta jest wspólnym dziełem Zagar’y i Daniela Kitrossera. Obraz miał premierę na Sundance Film Festival w styczniu 2018 roku, zdobywając na nim wyróżnienie NEXT Innovator Award. Obraz dostał również w sumie aż pięć nominacji do Film Independent Spirit Awards, w tym za najlepszy debiut, zdjęcia, montaż oraz za najlepszą drugoplanową rolę męską dla Raúla Castillo.


          My, zwierzęta opowiada rwaną oraz mocno skondensowaną w czasie historię dorastania trzech braci: Jonah (Evan Rosado), Joela (Josiah Gabriel) i Manny’ego (Isaiah Kristian). Głównym bohaterem filmu jest najmłodszy z tej trójki, 10-letni Jonah. Chłopcy mieszkają w wiejskim regionie stanu Nowy Jork z dwójką nieprzewidywalnych rodziców: porywczym i namiętnym zarazem ojcem, granym przez Raúla Castillo (znanym choćby z serialu HBO Spojrzenia) oraz równie zmienną nastrojowo matką, w którą wciela się Sheila Vand (aktorka zasłynęła z głównej roli w horrorze o wampirach O dziewczynie, która wraca nocą sama do domu w reżyserii Any Lily Amirpour). Rodzice trójki braci mają wyjątkowo wybuchowe charaktery, oscylujące od przemocy do intensywnej namiętności względem siebie, co dla ich potomstwa skutkuje dzieciństwem pełnym chaosu, nieprzewidywalności oraz skrajnych emocji.


           To, co wyróżnia We the Animals na tle innych niezależnych produkcji ostatnich lat to impresjonistyczny sposób opowiedzenia historii o dorastaniu, który to motyw był już wielokrotnie przerabiany w kinie offowym. Film nie jest spójną całością, ale raczej ciągiem na pół onirycznych sekwencji, z których wysnuwamy powoli zrozumienie rodzinnej dynamiki i sytuacji, w jakiej znajdują się dorastający chłopcy. Dom oraz najbliższe otoczenie, na które składają się głównie pola, lasy oraz rzeka, widzimy oczami i z poziomu tej trójki niepilnowanych przez nikogo braci. Centralne miejsce zajmuje tutaj najmłodszy z tej czeredy, 10-letni Jonah (znakomity Evan Rosado), który wzbierające w nim emocje i dziecięce frustracje przelewa kredkami o wściekłych kolorach do swojego notatnika. Rysunki Jonah stają się podstawą do kilku animowanych sekwencji w filmie, potraktowanych w konwencji realizmu magicznego. Rysunki chłopca i będące ich pochodną animacje są wyrazem transcendencji w My, zwierzęta, stanowią próbę przekroczenia i wyrwania się z często niewesołej sytuacji w rodzinnym domu. Gdy między rodzicami chłopców nastaje czas wściekłości i wrzasku, bracia grasują po okolicy, kradnąc jedzenie ze sklepu lub pola, szalejąc dziko po lesie bądź rzucając kamieniami w przejeżdżające samochody…


          My, zwierzęta jest adaptacją debiutanckiej powieści pod tym samym tytułem Justina Torresa, młodego amerykańskiego pisarza o portorykańskich korzeniach. Torres (urodzony w 1980 roku) wychował się w latach 80-tych na prowincji w stanie Nowy Jork i tam też umieścił akcję swojego literackiego debiutu. Chociaż We the Animals nie jest sensu stricto autobiografią, to główne fakty z powieści oraz filmu zgadzają się z tymi z życia samego Torresa. Jako najmłodszy spośród trzech braci swoich impulsywnych rodziców, Torres zawarł w swojej książce kronikę dorastania widzianą oczami małego dziecka, dla którego świat i ludzkie sprawy mają jeszcze bardzo wiele z tajemnicy. Ducha literackiego pierwowzoru udało się reżyserowi Jeremiah Zagarze przełożyć na filmowe medium i to w imponujący sposób. My, zwierzęta hipnotyzuje swoją impresją o dorastaniu w taki sam sposób, jak robią to filmy Terrence’a Malicka (w szczególności The Tree of Life) oraz niedawny Moonlight Barry’ego Jenkinsa. We the Animals to spełnione filmowe dzieło, w twórczy i innowacyjny sposób przekładające nieprzekładalne właściwie doświadczenie dorastającego dziecka.


3 marca 2019

The Rider (Jeździec). Zaklinacz koni.

          Jeśli ktoś ma ochotę przenieść się w niesamowite plenery indiańskiego rezerwatu Pine Ridge w Dakocie Południowej i obejrzeć niezależny współczesny western, to gorąco polecam obraz Jeździec (The Rider) Chloé Zhao. Na tle wyżynnych krajobrazów Dakoty Południowej i niewyobrażalnie ogromnego tamtejszego nieboskłonu Chloé Zhao w intymny i niemalże paradokumentalny sposób prezentuje nam życie lokalnego zaklinacza koni oraz tytułowego jeźdźca na rodeo, Brady’ego Blackburna, który po feralnym wypadku i urazie głowy musi zmierzyć się ze swoim być albo nie być kowboja. W jego przypadku to pytanie o to, czy jest w stanie porzucić zawód, który właściwie wyssał z mlekiem matki. Bycie kowbojem i ujeżdżanie koni jest dla Brady’ego równoznaczne z oddychaniem powietrzem oraz życiem w rezerwacie. Rodeo jest jego marzeniem i drugą naturą jednocześnie.


          Chloé Zhao nakręciła Jeźdźca w indiańskim rezerwacie Pine Ridge w Dakocie Południowej z udziałem tamtejszych naturszczyków z plemienia Dakotów (Siuksów). W filmie nie znajdziemy ani jednego profesjonalnego aktora, wszystkie postaci w Jeźdźcu grają jakąś wersję samych siebie z realnego życia. The Rider jest niecodziennym współczesnym westernem, dramatem zbliżającym się wręcz do konwencji dokumentu. Chloé Zhao, amerykańska reżyserka chińskiego pochodzenia, pokazała swoje dzieło po raz pierwszy na festiwalu filmowym w Cannes w maju 2017 roku w sekcji Directors’ Fortnight. Obraz otrzymał aż pięć nominacji na Film Independent Spirit Awards w 2018 roku, w tym dla najlepszego filmu, za zdjęcia, montaż i za najlepszą reżyserię.


          Brady Blackburn (w prawdziwym życiu Brady Jandreau) żyje wraz z ojcem i autystyczną siostrą w rezerwacie Pine Ridge w Dakocie Południowej. Blackburnowie są rodziną kowbojów, rodzice Brady’ego całe życie zajmowali się końmi i tak też swój życiowy cel postrzega sam główny bohater. Brady ma jednak kluczowy dylemat: po upadku z konia na rodeo i pęknięciu czaszki nie powinien ujeżdżać dalej koni ani nawet na nich jeździć. Brady jest urodzonym kowbojem oraz lokalną gwiazdą, ujeżdżanie ma we krwi, dlatego też pożegnanie z rodeo nie przyjdzie mu wcale łatwo.


          The Rider ma bardzo powolne tempo, reżyserka tego filmu wchodzi z kamerą w sam środek lokalnego życia i od wewnątrz przygląda się perypetiom kowbojskiej rodziny Blackburn’ów, których grają przedstawiciele rzeczywistej familii Jandreau, zamieszkującej teren rezerwatu i parającej się rodeo. Brady Jandreau czerpie ze swoich życiowych doświadczeń i niedawnego wypadku, kreując postać Brady’ego Blackburna kowboj odtwarza właściwie historię swojego życia oraz swój dylemat. Partnerują mu w tym ojciec, Wayne (Tim Jandreau), oraz siostra, Lilly (Lilly Jandreau). Przyjaciele i znajomi to również prawdziwi kowboje z Dakoty Południowej, grający wersje samych siebie w filmie Chloé Zhao. W tym sensie reżyserka zbliża się w swoim dziele do dokumentalnej formuły, niezwykle wiarygodnie portretując życie współczesnych kowbojów. Wystarczy chociaż przywołać scenę oswajania i ujeżdżania dzikiego konia przez Brady’ego, aby zrozumieć i docenić magię zaklinania koni, która tutaj dokonuje się wprost na naszych oczach. Jeździec wymaga odrobiny cierpliwości i czasu na zanurzenie się w jego specyficzny, powolny rytm. Gdy jednak znajdziemy rytm oraz tempo tego obrazu, historia Brady’ego odpłaci nam wzruszeniem i autentycznością doznania.


          Jeździec zdumiewa nie tylko szczerością emocji oraz doświadczenia. Fenomenalne zdjęcia w tym filmie to zupełnie osobna historia. Ogrom oraz majestatyczność nieba w Dakocie Południowej, piękno tamtejszych Wielkich Równin i lokalna kowbojska kultura rodeo wydają się być nierozerwalnie ze sobą złączone. Trudno wyobrazić sobie jedno bez drugiego. I jest tak, jak mówi Brady Blackburn w jednej ze scen: tak jak przeznaczeniem konia jest przemierzać prerie, tak przeznaczeniem kowboja jest na nim jeździć.