29 listopada 2014

In Search of a Midnight Kiss (Pocałunek o północy). Przewrotny rom-com.

          Znakomity przykład niesztampowej komedii romantycznej. Pocałunek o północy wywraca ten dość już sfatygowany gatunek filmowy i nadaje mu prawdziwie nowy, odświeżający wymiar. In Search of a Midnight Kiss to rom-com słodko-gorzki, żeby nie powiedzieć przewrotny. Film Alexa Holdridge’a prowadzi inteligentną grę z widzem, tak jak błyskotliwą oraz pełną zwrotów akcji grę prowadzą między sobą Wilson i Vivian, para głównych bohaterów Pocałunku. To wielka satysfakcja móc obejrzeć komedię romantyczną, której twórcy zakładają, że mają do czynienia z widzem bystrym oraz rozumnym, a nie z pozbawionym tak smaku, jak i intelektu komercyjnym targetem.


          Napisany oraz wyreżyserowany przez Alexa Holdridge’a Pocałunek o północy (debiut na Tribeca Film Festival w 2007 roku) skupia się na dość nietypowej randce pary protagonistów, Vivian i Wilsona. Wilson (Scoot McNairy) ma 29 lat, od pół roku mieszka w Los Angeles i właśnie przeżył najgorszy rok w swoim życiu. W ostatni dzień roku za namową najlepszego przyjaciela Jacob’a (Brian McGuire) postanawia zamieścić ogłoszenie w serwisie randkowym i znaleźć w ten sposób towarzyszkę na sylwestrową noc. Na jego anons odpowiada Vivian (Sara Simmonds), 27-latka, która dopiero co rozstała się ze swoim partnerem i szuka faceta, który nie byłby nieudacznikiem… Tak oto nasza para rozpoczyna swoją sylwestrową randkę, wędrując po gwarnym Los Angeles oraz starając się siebie jak najlepiej poznać nim wybije północ.



          In Search of a Midnight Kiss jest ewidentnie zainspirowany komediami Richarda Linklater’a Before Sunrise (Przed wschodem słońca) z 1995 roku oraz Before Sunset (Przed zachodem słońca) z 2004 roku. Właściwie film Holdridge’a powinien nosić bardziej adekwatny tytuł Before Midnight (Przed północą), ale jak dobrze wiemy, film o takiej nazwie Richard Linklater nakręcił w 2013 roku… Reżyser cyklu romantycznych przygód bohaterów granych przez Julie Delpy i Ethana Hawke’a otrzymał nawet podziękowania od twórców Pocałunku w napisach końcowych, co tylko jeszcze wzmacnia wzajemną relację powyższych dzieł (nie wspominając już o wspólnej producentce). Vivian oraz Wilson to jednak niezupełnie Celine i Jesse z trylogii Linklater’a. Protagoniści obrazu Holdridge’a są po poważnych osobistych przejściach w ostatnich miesiącach, można nawet powiedzieć, że znajdują się niejako na dnie swoich personalnych doświadczeń i desperacko wręcz poszukują brzytwy, która uchroniłaby ich przed utonięciem w ten przełomowy dzień…


          Wyostrzony jak brzytwa jest z pewnością język Vivian, która konsekwentnie ignoruje desperackie telefony swojego eks-chłopaka i z bystrą zaciętością egzaminuje swojego partnera na wieczór. Jest przekonana, że wszyscy mężczyźni to w zasadzie podłe, zdradliwe świnie, a randka z Wilsonem to kolejna okazja, żeby to sobie udowodnić. Wilsonowi natomiast niejedna już dziewczyna złamała serce, wciąż pozostaje w żałobie po ostatniej, miał on jednak szczególnie koszmarny zawodowo i emocjonalnie rok, stąd jest silnie zdeterminowany, aby przełamać tę złą passę i rozpocząć nowy rok z jakąś nadzieją w sercu. Tak to dochodzi na naszych oczach do prawdziwego starcia dwóch ciekawych osobowości w kryzysie, a obserwowanie ich burzliwych peregrynacji po czarno-białym Los Angeles to niekwestionowana uczta dla spragnionego dobrego kina widza.


          Alex Holdridge nakręcił swój film w czerni i bieli, co jest trafionym rozwiązaniem, czarno-biała bowiem komedia romantyczna ma w sobie nieodpartą nutę melancholii, pozostaje jednocześnie hołdem dla utraconej bezpowrotnie przeszłości, a także nieśmiałą nadzieją na lepszą, spełnioną przyszłość. Poza tym słoneczne Los Angeles w tych kolorach jest zupełnie innym miastem, dokonuje się w nim delikatne przeobrażenie, co skutkuje pojawieniem się cichej aury dekadencji, utraconych marzeń oraz wypłowiałych fantazji. In Search of a Midnight Kiss uwodzi nas swoją niejednoznacznością, bawi swoim humorem, intryguje dziwnością, kusi obietnicą i wreszcie wciąga w swój melancholijno-romantyczno-dekadencki świat.


22 listopada 2014

The Sessions (Sesje). Od seksu do przywiązania.

          Film o tym, że seks może oraz powinien być udziałem wszystkich, nawet tych z poważnymi fizycznymi ograniczeniami. Protagonista Sesji, Mark O’Brien, jest sparaliżowanym od dziecka przez polio poetą i dziennikarzem. Jego mięśnie są bardzo słabe i kiepsko funkcjonują. Pomimo swej niepełnosprawności Mark nadal jednak pozostaje istotą seksualną. Odczuwa podniecenie, jest zdolny do erekcji i w wieku 38 lat wciąż jest prawiczkiem. The Sessions opowiada nam o trudnej drodze bohatera ku przełamaniu tego stanu rzeczy i zaznaniu pełnej erotycznej przyjemności z kobietą, która na szczęście dla naszego protagonisty okazuje się być prawdziwą profesjonalistką w swojej materii…


          Obraz Bena Lewina (reżysera samego będącego w dzieciństwie ofiarą polio) był prawdziwym hitem Sundance w edycji z 2012 roku. Film otrzymał na imprezie zasłużoną Nagrodę Publiczności (Audience Award), a cała aktorska obsada produkcji została dodatkowo uhonorowana Specjalną Nagrodą Jury. Sesje wygrały również Nagrodę Publiczności na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w San Sebastián. Szczególnych pochwał doczekały się natomiast interpretacje ról dokonane przez parę głównych aktorów w filmie, tj. Johna Hawkes’a i Helen Hunt. Oboje dostali nominacje do Złotych Globów, a Helen Hunt ponadto była również w 2013 roku nominowana za swoją rolę do Oscara w kategorii najlepsza aktorka drugiego planu.


          Ben Lewin napisał scenariusz swojego filmu w oparciu o artykuł autorstwa samego Marka O’Brien’a, opublikowany w czasopiśmie The Sun w 1990 roku, a traktujący o jego przygodzie z wynajętą przez niego samego seks-surogatką. Autora artykułu, prywatnie poety, gra w filmie z dużym poświęceniem John Hawkes. Mark jest od 6-roku życia permanentnie unieruchomiony przez skutki przebytego polio i musi poruszać się za pomocą specjalnego wózka. Ponadto ma również poważne problemy z oddychaniem, dlatego większość czasu musi spędzać zamknięty w tzw. ‘żelaznym płucu’, umożliwiającym jego ciału właściwy dopływ powietrza. W wieku 38 lat Mark decyduje się skończyć z własnym dziewictwem. Po konsultacjach ze swoim proboszczem Ojcem Brendanem (William H. Macy), katolickim księdzem o bardzo liberalnym podejściu do kościelnych dogmatów, Mark decyduje się w porozumieniu z terapeutą wynająć seks-surogatkę Cheryl (Helen Hunt), która ma wreszcie otworzyć przed nim nieznany mu dotychczas świat erotycznych uniesień.


          W komediodramacie Lewina o seksie wśród niepełnosprawnych główny temat potraktowany jest lekko i po amerykańsku, w pozytywnym oczywiście znaczeniu tego słowa. Nie bez znaczenia jest fakt, że sam reżyser dzieła, podobnie jak główny bohater filmu, uległ częściowemu paraliżowi na skutek przebytego polio. Główny wątek Sesji można uznać za co najmniej delikatny, jeśli nie dwuznaczny czy zgoła kontrowersyjny. Dwuznaczna może się z początku wydawać profesja wykonywana przez filmową Cheryl (znakomita Helen Hunt). Co właściwie odróżnia seks-surogatkę od zwykłej prostytutki? Takie właśnie pytanie zadaje w filmie spowiednik protagonisty, Ojciec Brendan. W The Sessions bardziej niż definicja zawodu Cheryl liczy się jej praktyka, jej podejście do klienta. Podejście to jest z pewnością wielowymiarowe, tak jak wielowymiarowy potrafi być w istocie sam seks. Cheryl ma bowiem męża i dorastającego syna, a swoją seks-terapię prowadzi w konsultacji z zawodową psychoterapeutką. Cheryl nie skupia się tylko na fizjologicznych aspektach sprawy, stara się nawiązać z przestraszonym i zestresowanym sytuacją Markiem pewną nić porozumienia, jakąś namiastkę bliskości. W pewnym momencie obraz Bena Lewina z humorystycznej opowieści o piekle fizycznych ograniczeń przeistacza się niepostrzeżenie w kronikę tego, w jak tajemniczy a zarazem prosty sposób ludzie się do siebie przywiązują, tak, że w pewnym momencie ciężko im jest bez siebie żyć.


          Sesjom nie brakuje wyrozumiałości względem ludzkich słabości. Wyjątkowo pozytywny jest też obraz katolickiego księdza, Ojca Brendana, zagranego w filmie przez Williama H. Macy’ego. Ojciec Brendan nie lęka się seksu, chociaż sam wcale nie jest w tej dziedzinie żadnym ekspertem. Wydaje się, że żyjący w warunkach celibatu katolicki ksiądz jest lepszym powiernikiem duchowym Marka niż byłby nim jakikolwiek protestancki pastor z rodziną i seksualnym doświadczeniem. W Sesjach chodzi przecież także o zrozumienie głodu drugiego ciała, a któż może lepiej pojąć owo łaknienie, jeśli nie drugi głodujący? Film Bena Lewina posiada wszelkie znamiona udanej niezależnej produkcji made in USA: intrygujący i nieszablonowy temat, inteligentny oraz pełen subtelnego humoru scenariusz, czy wreszcie bezbłędnie dobraną aktorską obsadę, która tchnęła w ten obraz decydujące tchnienie życia. W dwóch słowach: dzieło spełnione.


15 listopada 2014

Precious (Hej, skarbie). Nadzieja w beznadziei.

          Hej, skarbie ogląda się z zapartym tchem, chwilami z autentycznym przerażeniem, czasami z głębokim niedowierzaniem. To jeden z tych filmów, które mają zdolność wymierzania jednego kopniaka prosto w brzuch, po czym drugiego centralnie w twarz. Po seansie można więc czuć się mocno poobijanym, przynajmniej w psychiczno-emocjonalnym sensie. Pojęcia bólu, cierpienia, przemocy, wykluczenia czy szeroko pojętej patologii nie wyczerpują jednak treści wybitnego Precious. W obrazie Lee Danielsa o 16-letniej czarnoskórej dziewczynie czai się gdzieś głęboko nadzieja na odmianę na lepsze, jest też obecna w filmie silna determinacja ku przezwyciężeniu własnego losu, nawet jeśli główna jego bohaterka wydaje się być mocno pogrążona na samym dnie ludzkiej egzystencji.


          Precious to dzieło czarnoskórego reżysera i producenta Lee Danielsa, po raz pierwszy docenione na Sundance Film Festival w 2009 roku. Na tejże edycji największego festiwalu kina niezależnego obraz zebrał obie najbardziej liczące się nagrody: Główną Nagrodę Jury (Grand Jury Prize) oraz Nagrodę Publiczności (Audience Award). Hej, skarbie ruszył następnie w prawdziwy wyścig po uznanie i wyróżnienia, kończąc ten podziwu godny maraton sukcesu na gali rozdania nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej w 2010 roku. Film był nominowany do Oscara w aż 6 kategoriach (w tym dla najlepszego filmu, najlepszego reżysera i najlepszych ról żeńskich, zarówno pierwszoplanowej, jak i drugoplanowej). Ostatecznie Precious zdobył 2 statuetki: dla najlepszego scenariusza adaptowanego (dla Geoffreya Fletcher’a) oraz dla najlepszej aktorki drugiego planu (Mo’Nique). Film Danielsa oparty jest na powieści Push z 1996 roku, autorstwa czarnoskórej pisarki oraz poetki Sapphire.


         Protagonistką zarówno powieści, jak i filmu jest 16-letnia tytułowa Precious (rewelacyjna i debiutująca w tej roli Gabourey Sidibe), mieszkająca w 1987 roku w nowojorskim Harlemie wraz z żyjącą z socjalnych zasiłków matką Mary Lee Johnston (koncertowy performance oscarowej Mo’Nique). Precious (a właściwie Claireece Precious Jones) jest praktycznie analfabetką, będącą w wieku 16 lat po raz drugi w ciąży z własnym ojcem. Kazirodztwo, gwałty i seksualne wykorzystywanie przez rodzonego ojca nie są jedynymi problemami nadmiernie otyłej Precious. Prawdziwą zmorą dziewczyny jest jej demoniczna matka Mary Lee (przerażająca wręcz w swoim naturalistycznym wykonaniu Mo’Nique), traktująca ją jak zwykłą służącą, stosująca wobec niej przemoc fizyczną i psychiczne znęcanie się, a w pierwszej kolejności obwiniająca Precious za swoje życiowe niepowodzenia. Po zawieszeniu w dotychczasowej szkole Precious trafia do alternatywnego ośrodka edukacyjnego dla trudnej młodzieży, gdzie poznaje bardzo jej przychylną nauczycielkę, panią Blu Rain (Paula Patton). Nowa szkoła staje się dla naszej bohaterki szansą na odmianę beznadziejnej wręcz sytuacji, okazją do rozwinięcia naturalnych predyspozycji. Jest to wreszcie także sposób na wyrwanie się spod zależności od krańcowo dysfunkcyjnej oraz permanentnie bezrobotnej matki, tym bardziej że Precious pragnie także pomóc pracownica ośrodka pomocy społecznej Ms. Weiss (Mariah Carey).


          Hej, skarbie eksploatuje w zasadzie temat patologii wśród biednej, czarnoskórej ludności dużych miast. Na szczęście dla samego filmu został on nakręcony przez Afroamerykanina, inaczej nie uniknąłby z pewnością oskarżeń o rasizm, a wszystko to pod dyktando wszechobecnej amerykańskiej politycznej poprawności. Pod niepodzielnymi rządami political correctness bezpiecznie jest robić filmy o nędzy, wykorzystywaniu i przemocy w ramach własnej grupy społecznej lub etnicznej, w przeciwnym razie należy się spodziewać posądzeń o protekcjonalne, a w najgorszym wypadku rasistowskie podejście do obranego tematu. Lee Daniels, reżyser dzieła, jest czarny, wydawał się być więc predestynowany do nakręcenia obrazu o prawdziwym oceanie dysfunkcji w rodzinie czarnoskórych mieszkańców nowojorskiego Harlemu. Precious jest filmem mrocznym i dojmującym, to, co jednak rozjaśnia jego poetykę, to magnetyczno-hipnotyczna gra głównych bohaterek, które kreują na naszych oczach postaci raz agresywne oraz wulgarne, innym razem zaś bezbronne i godne współczucia. Zezwierzęcenie matki Precious stoi w doskonałej harmonii z instynktowną walką głównej heroiny o przetrwanie swoje oraz swoich dzieci w skrajnie niesprzyjającym środowisku. Znakomity performance całej obsady filmu czyni z niego unikatowy przykład dzieła w niezwykle sugestywny sposób traktującego o prawdziwie ekstremalnych ludzkich doświadczeniach.


          Claireece Precious Jones ma jak każda istota ludzka swoje marzenia i fantazje. Ich wizualizacje wyrywają nas ze stuporu i oniemienia oraz przenoszą w ramach eskapistycznej ucieczki w świat rodem z popowego teledysku. Nie są to jednak najbardziej budujące momenty w filmie. Te najbardziej przejmujące chwile, na czele z finałową sceną konfrontacji matki z córką, przychodzą wraz z całkowitym otwarciem się bohaterów i ujawnieniem najgłębiej skrytych słabości, z przyznaniem się do własnej niemocy, emocjonalnego głodu oraz niespełnienia. Hej, skarbie ujawnia, że najgorsza patologia bierze się nie tyle z zewnętrznych społeczno-ekonomiczno-etnicznych uwarunkowań, co z prostego rozczarowania życiem i ludźmi, a także z przyzwolenia na zło wszelkiej maści, od przemocy fizycznej oraz psychicznego znęcania się począwszy, a na gwałcie oraz seksualnym wykorzystywaniu skończywszy. Czy jednak bycie złamanym przez życie upoważnia do rujnowania losu najbliższych? I czy jest droga ucieczki z zaklętego kręgu nienawiści i autodestrukcji? W Precious jest z pewnością na to nadzieja.


1 listopada 2014

The Spectacular Now (Cudowne tu i teraz). Bezpretensjonalnie o dorastaniu.

          Cudowne tu i teraz to jeden z najlepszych amerykańskich filmów o wkraczaniu w dorosłość. Oferuje on nam ciepły oraz bardzo intymny portret dwójki kończących szkołę średnią 18-latków. Sutter i Aimee znajdują się w przełomowym dla siebie momencie życia: to ta chwila na krótko przed opuszczeniem rodzinnego miasta w drodze do college’u. Dla tej pary nastolatków są to ostatnie dni wolności przed zupełnie nowym życiowym wyzwaniem. To, co się dzieje w ich życiu w to ostatnie spędzane wspólnie lato zaważy w decydujący sposób na przyszłości. The Spectacular Now koncentruje się przede wszystkim na niespiesznej celebracji teraźniejszości, próbując maksymalnie rozciągnąć tu i teraz, zanim zostanie ono pochłonięte przez nadciągającą enigmę dnia jutrzejszego.


           Cudowne tu i teraz to kolejny po Smashed (Wyjść na prostą) bardzo udany film reżysera Jamesa Ponsoldt’a. Obraz od razu został zauważony przy okazji swojej premiery na festiwalu  Sundance w 2013 roku. Doceniono w szczególności grę dwójki głównych wykonawców: Milesa Teller’a oraz Shailene Woodley, którzy na imprezie otrzymali za swoje w filmie kreacje Specjalną Nagrodę Jury. Scenariusz filmu, autorstwa Scotta Neustadter’a oraz Michaela H. Weber’a, oparty został na powieści Tima Tharp’a pod tym samym tytułem.


          Już w pierwszej scenie obrazu poznajemy Sutter’a (świetny Miles Teller), kończącego szkołę średnią 18-latka, który nie za bardzo wie, co dalej zrobić z własnym życiem. Właśnie porzuciła go dotychczasowa dziewczyna Cassidy (Brie Larson), co skutecznie odebrało mu wszelką ochotę do myślenia o innych sprawach, jak na przykład zaliczenie ostatniego roku szkoły czy wybór odpowiedniego college’u. Sutter skupia się raczej na mocno zakrapianej alkoholem zabawie w nadziei na zapomnienie o bieżących niepowodzeniach. Po jednej takiej ekscentrycznej nocy Sutter zostaje obudzony na nieznanym sobie trawniku przez nieznajomą dziewczynę. Tak właśnie poznajemy Aimee (bardzo naturalna Shailene Woodley), uczennicę tej samej szkoły, co nasz bohater. Obca sobie dotychczas para nawiązuje znajomość, która wbrew zamiarom oraz oczekiwaniom obojga zaczyna poważnie rzutować na ich tu i teraz.


            Pogłębiająca się w czasie znajomość Sutter’a oraz Aimee została przez reżysera filmu potraktowana bardzo subtelnie, bez nachalnych prób przemycenia jakichś ogólnych prawd o współczesnych amerykańskich nastolatkach. Ogromną rolę odgrywa w obrazie bardzo naturalny i bezpośredni sposób gry pary głównych aktorów, co też od razu zostało zauważone oraz docenione przez amerykańskich krytyków od festiwalu Sundance począwszy. Historia opowiedziana w Cudowne tu i teraz jest bardzo zwyczajna, nie ma bynajmniej pretensji do rewolucjonizowania gatunku filmów o problemach dorastania. Aimee oraz Sutter mają w zasadzie te same dylematy, co większość znajdujących się w ich wieku nastolatków. Sutter jest wychowywany przez samotną matkę (Jennifer Jason Leigh), ojciec natomiast (Kyle Chandler) opuścił rodzinę dawno temu i obojętny jest mu los syna. Aimee pragnie z kolei jak najszybciej wyrwać się spod kurateli apodyktycznej matki (Whitney Goin). Filmowi z pewnością pomaga chemia istniejąca pomiędzy dwójką głównych wykonawców, co czyni The Spectacular Now obrazem szczerym i wciągającym.


          Fundamentem sukcesu oraz powodzenia Cudownego tu i teraz jest prosty fakt, że film ten nie udaje czegoś, czym nie jest. Nie jest to na pewno wzruszająca romantyczna historia o parze 18-latków odkrywających miłość i seks. Nie jest to też budująca opowieść o młodzieńczym buncie oraz emancypacji od toksycznej rodziny. Nie jest to w końcu zapis drogi do wymarzonego celu przez przekraczanie swoich ograniczeń, a także zewnętrznych przeszkód. The Spectacular Now stanowi bezpretensjonalny przykład ujmującego kawałka kina o zwyczajnych młodych ludziach, z ich zwykłymi, codziennymi problemami. Niezwykłość, jak zawsze zresztą, kryje się w drobnych detalach, w sposobie opowiedzenia historii, w zdolności uchwycenia wyjątkowych szczegółów oraz stworzenia niepowtarzalnej atmosfery, niejako mimochodem. Taka bezpretensjonalność w ujęciu tematu stanowi znak firmowy amerykańskiego kina niezależnego. Oby tak też pozostało.