16 lutego 2019

1985. Rok wielkiego strachu.

            Rok 1985 po wsze już czasy będzie w historii ludzkości kojarzony z początkiem epidemii AIDS. Był to rok wielkiego strachu, w szczególności w środowisku gejów w USA. O tym jest chociażby znakomity miniserial HBO Anioły w Ameryce (Angels in America) Mike’a Nicholsa z 2003 roku. O tym też traktuje w znacznie mniejszej skali niezależny film 1985 Yena Tana. Intymne, niezwykle kameralne, ale jednocześnie emocjonalnie porażające dzieło tego Amerykanina o malezyjskich korzeniach w subtelny sposób opowiada o czasach, kiedy to nad jedną mniejszością seksualną zawisła groźba fizycznej eksterminacji. Wirus HIV, a nawet AIDS dzięki postępom współczesnej nauki nie są już automatycznym wyrokiem śmierci, jak to dla większości zakażonych miało miejsce w połowie lat 80-tych XX wieku. W tym aspekcie żyjemy teraz w o wiele bardziej komfortowej sytuacji, wyeliminowawszy już z naszej świadomości nieubłagane brzemię tego zagrożenia. Warto jednak za pośrednictwem filmu 1985 przenieść się mentalnie do tego roku, w którym tylu młodych mężczyzn poczuło jednocześnie zimny oddech śmierci na swoim karku.


          Dramat 1985 jest dziełem amerykańskiego reżysera urodzonego w Malezji. Yen Tan w wieku 19 lat przeniósł się z rodzinnego kraju do Stanów Zjednoczonych, gdzie obecnie rezyduje w Dallas w Teksasie. Do 1985, swojego ostatnio zrobionego filmu, Yen Tan napisał również (we współpracy z Hutch’em) oryginalny scenariusz. Obraz pokazany został premierowo w marcu 2018 roku na festiwalu South by Southwest (SXSW) w Austin w Teksasie. 1985 doceniony został na wielu queerowych festiwalach na całym świecie, dostając między innymi nagrodę dla najlepszego filmu na Barcelona International Gay & Lesbian Film Festival.


          Protagonistą 1985 jest Adrian Lester (Cory Michael Smith), młody mężczyzna, który z Nowego Jorku przyjeżdża na święta Bożego Narodzenia 1985 roku do rodziny w Fort Worth w północnym Teksasie. Adrian jest gejem, ale przed najbliższą rodziną nie wyszedł jeszcze z szafy. W domu oczekują go rodzice, Dale (Michael Chiklis) oraz Eileen (znakomita Virginia Madsen), przedstawiciele amerykańskiej klasy pracującej, żyjący skromnie, ale z silną wiarą w Boga w sercu. Adrian ma też młodszego brata, Andrew (Aidan Langford), dla którego starszy brat jest nie lada figurą i sporym autorytetem. Adrian ma pełną świadomość tego, że święta 1985 roku mogą być ostatnimi w jego życiu, dlatego też przyjazd do rodzinnej miejscowości i kontakty z najbliższymi nabierają szczególnego wymiaru, stając się poruszającym studium emocji w czasach zarazy.


           1985 nakręcony jest w czerni i bieli, przez co przywołuje nostalgię za latami 80-tymi, za ich prostotą, bezpośredniością oraz kompletnym brakiem dystansu w modzie i popkulturze. W filmie Yena Tana obserwujemy jednak sam środek tej dekady na przykładzie małej miejscowości w północnym Teksasie, do której z Nowego Jorku przyjeżdża na święta główny bohater. Adrian jest wyoutowany w wielkim mieście, ale przed rodziną i znajomymi musi udawać kogoś, kim nie jest, jednocześnie boleśnie świadomy tego, że ta sytuacja powinna i musi się wreszcie zmienić. Przed przyjazdem do rodziców pochował sześciu bliskich przyjaciół w Nowym Jorku, w tym swojego ostatniego partnera. Epidemia AIDS zbiera swoje największe żniwo, Adrian może nie dożyć następnych świąt, wciąż jednak trudno mu poruszyć temat swojej orientacji przed najbliższymi. Niezwykle subtelnie zagrana przez Virginię Madsen matka Adriana rozjaśnia się od wewnątrz informując syna, że jego dawna dziewczyna, Carly (Jamie Chung), wciąż jest singielką i mieszka niedaleko. Adrian rzeczywiście umawia się z Carly i razem wspominają czasy, kiedy wszystko było prostsze i bardziej niewinne. Carly (aspirująca artystka stand-up’owa) jest też pierwszą osobą, której po przyjeździe do Teksasu Adrian wyznaje całą prawdę o swoim życiu w Nowym Jorku. Była dziewczyna wciąż żywi do niego uczucia, potrafi jednak wznieść się ponad swoją urażoną miłość i stać się powiernicą jego sekretu.


          Yen Tan (prywatnie także gej) zrobił w 2018 roku film, który wydaje się być żywcem wyciągnięty z jakiegoś archiwum obrazów nakręconych a nieopublikowanych w połowie lat 80-tych. Czarno-białe zdjęcia i stonowana estetyka przypominają wczesnego Jima Jarmuscha, temat jednak z należytym dystansem i nostalgią powraca do niegdysiejszej traumy, która w 2018 roku zostaje niejako przeżyta na nowo. Pomimo upływu ponad 30 lat od tamtych czasów i prawdziwej rewolucji w medycynie w leczeniu AIDS 1985 wybrzmiewa niezwykle mocno. Na tyle mocno, że rozmowy Adriana z Carly, ojcem, a przede wszystkim finalne pożegnanie z bratem i ukochaną matką nabierają ponadczasowej uniwersalności, wyciskając nam szczere łzy na długo po tym, jak wielki strach minął.



3 lutego 2019

Support the Girls. Seksizm nasz powszedni.

          W Support the Girls oglądamy dzień z życia kobiety. Fenomenalnie wprost zagrana przez Reginę Hall Lisa jest menedżerką w restauracji specjalizującej się w obsłudze głównie tej męskiej części klienteli. Aby zadowolić swoich klientów kelnerki w Double Whammies są skąpo ubrane i poświęcają swoim gościom szczególną uwagę, tak że męscy konsumenci mogą jednocześnie nacieszyć wzrok, zadowolić podniebienie i obejrzeć mecz w telewizji. Lisa rozpoczyna dzień od płaczu w samochodzie, a praca w restauracji to właściwie ciąg kryzysowych sytuacji do rozwiązania. I tak wciśnięta pomiędzy rasistowskiego szefa a seksistowskich klientów Lisa musi ogarnąć życie prywatne oraz zawodową karierę, starając się jednocześnie ochronić swoje podwładne, uratować swój związek i, co najważniejsze, zachować poczucie humoru oraz elementarną wiarę w ludzi.


          Reżyserem i scenarzystą Support the Girls jest Andrew Bujalski, amerykański twórca niezależny kojarzony przede wszystkim z podgatunkiem amerykańskiego kina niezależnego zwanym mumblecore. Właściwie Bujalski nazywany jest ojcem chrzestnym tego filmowego gatunku, albowiem początek jego istnienia identyfikuje się często ze zrobieniem przez tego reżysera jego debiutanckiego filmu, czyli dzieła Funny Ha Ha w 2002 roku. Od czasu debiutu Andrew Bujalski zrobił już sześć pełnometrażowych obrazów, a ostatni z nich to Support the Girls właśnie, pokazany premierowo na festiwalu South by Southwest (SXSW) w Austin w Teksasie w marcu 2018 roku. W filmach Bujalskiego nacisk położony jest na dialog zamiast fabuły, a aktorstwo jest bardziej naturalistyczne z elementami improwizacji. Dzieła tego twórcy starają się maksymalnie imitować otaczającą nas codzienną rzeczywistość, stąd bohaterzy jego filmów to ludzie, których możemy spotkać w zwykłym sklepie lub restauracji. Taką właśnie postacią w Support the Girls jest również grana przez Reginę Hall Lisa.


          Lisa jako menedżerka lokalnej teksańskiej restauracji i jednocześnie sportowego baru Double Whammies nie ma łatwego zadania. Zlokalizowany gdzieś na przedmieściach Houston w Teksasie lokal boryka się z serią kryzysowych sytuacji. Zbliża się ważny mecz, a w barze wysiadła kablówka. Problemy z telewizją to jednak nie jest największe zmartwienie Lisy. Rozpada się jej związek, a rasistowski i wredny szef tylko czyha na okazję, aby ją zwolnić. Jeśli Lisa przetrwa ten ciężki dzień, to z pewnością nie bez ofiar.


          Wbrew wychodzącym z opisu fabuły podejrzeniom Support the Girls jest komediodramatem. O ile obraz rozpoczyna się od sceny płaczu głównej bohaterki w samochodzie, o tyle kończy się sceną śmiechu i katarktycznego wręcz wrzasku na dachu restauracji. Ewolucja od płaczu, poprzez śmiech, aż do wrzasku to sinusoida codziennego życia w Support the Girls, gdzie praca w restauracji takiej jak Double Whammies to okazja do zmierzenia się z całym spektrum ludzkich zachowań. Lisa (rewelacyjna Regina Hall) jest czarnoskórą kobietą, więc w miejscu takim jak Teksas zawsze będzie miała pod górkę, tym bardziej że jej szef, Cubby (James Le Gros), jest ewidentnym rasistą i tylko szuka pretekstu, aby się jej pozbyć. Podwładne Lisy ze względu na profil baru każdego dnia muszą zmagać się z przedmiotowym traktowaniem ze strony męskiej klienteli. Pomimo seksistowskiej filozofii Double Whammies ma swoje standardy, a Lisa walczy jak lwica, aby ochronić swoje kelnerki przed zbyt rozochoconymi i pozbawionymi kultury klientami. W filmie wybijają się przede wszystkim dwie z nich: Maci (grana przez Haley Lu Richardson) oraz Danyelle (debiutantka Shayna McHayle). Maci i Danyelle są poniekąd dwoma biegunami, optymistyczna Maci ma szeroki i rozbrajający uśmiech, nic nie jest w stanie jej zgasić, podczas gdy Danyelle jest zdystansowana oraz nieufna, dość sarkastycznie nastawiona do swojej pracy. Obie jednak łączy przywiązanie i szacunek dla Lisy, prawdziwej supermenki tego filmu.


          W Stanach Zjednoczonych nie brakuje sportowych barów/restauracji w rodzaju Double Whammies. Są to często sieciówki, których biznesowy model zakłada seksizm w czystej formie, a to pod postacią daleko posuniętego roznegliżowania swojej damskiej obsługi i wymogu flirtowania kelnerek z klientami. Od takiego pozornie niewinnego seksizmu dla męskiego oka szybko przechodzimy do przedmiotowego traktowania kobiet i zachowań naruszających ich prywatną sferę. Lisa oraz podwładne jej kelnerki żyją w tym seksistowskim paradygmacie, pogodzone już właściwie z jego uniwersalnością. Skoro taka praca generuje przychód, czemu nie wykorzystać swoich fizycznych atutów, akcentując piersi, nogi lub tyłek? W Support the Girls to kobiety mają na siebie oko, chroniąc się wzajemnie przed implikacjami seksistowsko urządzonego świata.