22 stycznia 2017

Other People. Sztuka umierania.

           Choroba i śmierć, poza swoimi destruktywnymi mocami, posiadają także niewyczerpane wręcz twórcze zdolności. Konsekwencje tego stanu rzeczy widać najlepiej na polu sztuki. Najlepsza płyta 2016 roku (Blackstar Davida Bowiego) powstała właśnie jako rezultat konfrontacji ze zbliżającą się nieuchronnie śmiercią. Rok 2016 dał nam również Other People, niezależny komediodramat, w którym temat umierania potraktowany został z dużą dawką (absurdalnego nierzadko) humoru. Przefiltrowana przez artystyczne umysły śmierć objawia nam się zazwyczaj w zupełnie innym wymiarze. W Other People ten wymiar ma komiczno-absurdalne zabarwienie. I choć choroba w tym filmie pozostaje chorobą, a umieranie wciąż jest tak samo ciężkie i odstręczające jak w realnym życiu, to ten zaprawiony czarnym humorem wymiar filmu pozwala nam obejrzeć Other People z autentycznym zaangażowaniem, a nawet z przyjemnością.


          Other People jest debiutem reżyserskim dla Chrisa Kelly’ego, satyryka znanego ze współpracy z Saturday Night Live. Chris Kelly napisał scenariusz filmu w oparciu o swoje osobiste doświadczenia z odchodzeniem na raka własnej matki. Obraz pokazany został premierowo w styczniu 2016 roku na Sundance Film Festival, gdzie walczył w głównym konkursie dramatycznym. Film doceniono przede wszystkim za jego autentyzm oraz świeże, komediowe podejście do zupełnie nieśmiesznego tematu. Życie, energię i entuzjazm tchnęli w ten obraz jego czołowi aktorzy z Molly Shannon i Jesse’m Plemons’em w głównych rolach.


          David (bardzo dobry Jesse Plemons) jest 29-letnim scenarzystą, pracującym w Nowym Jorku. Chłopak przyjeżdża do rodzinnego domu w Sacramento w Kalifornii, aby wraz z ojcem i dwiema młodszymi siostrami zaopiekować się chorą na rzadką odmianę raka matką, Joanne (znakomita w tej kreacji Molly Shannon). Joanne szybko odstawia chemioterapię i dla wszystkich staje się jasne, że zostało jej już niewiele czasu. Dla Davida czas powolnego odchodzenia matki jest jednocześnie najgorszym rokiem w życiu. Na krótko przed przyjazdem do domu zerwał ze swoim długoletnim chłopakiem Paul’em (Zach Woods), na miejscu zaś trudno mu pogodzić się z nieakceptującym jego homoseksualnej orientacji ojcem (Bradley Whitford). Pomimo ciężkiej sytuacji w domu, David próbuje popchnąć do przodu swoje życie zawodowe, a nawet osobiste. Najgorszy rok jego egzystencji staje się równocześnie dla Davida nieocenioną lekcją życia.


          Other People to nie pierwszy niezależny amerykański film, w którym postać umierającej na raka matki kładzie się długim cieniem na życiu dziecka. Ledwie rok przed premierą filmu Chrisa Kelly’ego wyszedł równie znakomity James White Josha Monda, notabene również czystej rasy debiut. No i oczywiście nie można zapomnieć fenomenalnej Wizyty u April (Pieces of April) Petera Hedgesa z 2003 roku z rewelacyjną Patricią Clarkson (ten film także był reżyserskim debiutem). O ile James White to czystej próby dramat, o tyle Wizyta u April traktuje śmiertelnie poważne tematy z komediową dezynwolturą, dokładnie tak samo, jak czyni to film Kelly’ego. Najżywsze skojarzenia budzą aktorki: kreacja Molly Shannon z Other People jako Joanne pozostaje głęboko w pamięci, głównie dzięki charyzmie i satyrycznemu sznytowi tej aktorki. To wyjątkowe połączenie dramatycznych i komediowych talentów upodabnia bardzo Molly Shannon do Patricii Clarkson z Pieces of April właśnie. Bardzo pokrewną w swym tragiczno-komicznym wymiarze rolę Molly Shannon grała w o rok starszym Me and Earl and the Dying Girl (Earl i ja, i umierająca dziewczyna), w którym (o ironio!) wcieliła się w samotną matkę-alkoholiczkę chorej na białaczkę dziewczynki. Mam jeszcze jedno przemożne skojarzenie, tym razem telewizyjne: chodzi mianowicie o komediowy serial Showtime’a The Big C (Słowo na R) z niezapomnianą kreacją Laury Linney. Molly Shannon wpisuje się swoją rolą w poczet wybitnych aktorek, które tak samo dobrze potrafią odnaleźć się w dramacie, co w komedii, i to na dodatek jednocześnie. Gdyby Other People był bardziej znanym filmem, Molly Shannon ścigałaby się pewnie o oscarową nominację.


          Grany przez Jesse’go Plemonsa główny bohater filmu, David, w przeciwieństwie do swojej matki, nie potrafi odpuścić i na luzie podejść do własnego życia. Obsesyjnie obgryza paznokcie, jest wiecznie spięty i krańcowo zestresowany. Choć zawodowo pisze satyryczne teksty do programów telewizyjnych i seriali, to w realnym życiu ma poważny problem z docenieniem czarnego humoru, którego w jego życiowej sytuacji nie brakuje. Tak jest choćby w rozbrajającej scenie tanecznego popisu nieletniego brata jego najlepszego przyjaciela (J.J. Totah jako queerowy Justin dosłownie kradnie tutaj show). Podczas gdy najbliższa rodzina małego Justina bawi się, w lekkim osłupieniu oglądając jego erotyczny show, uczestniczący w pokazie w charakterze publiczności David poważnie obawia się, czy tego rodzaju widowisko nie podpada pod kategorię pedofilii, i czy nie pójdzie przypadkiem za to siedzieć… Takich komediowych momentów (często z pogranicza absurdu) jest w Other People znacznie więcej, przez co pozwalają one idealnie odetchnąć i rozładować napiętą atmosferę. Humor i dramat przeplatają się w debiucie Chrisa Kelly’ego w bardzo dobrze wymierzonych proporcjach, nadając filmowi lekkości i wdzięku. W dziełach takich jak Other People umieranie może i potrafi stać się sztuką.


7 stycznia 2017

Blue Jay. W 80 minut dookoła nostalgii.

          Amanda i Jim wpadają na siebie przypadkowo w sklepie spożywczym w swoim rodzinnym kalifornijskim miasteczku. Dwadzieścia lat wcześniej w czasach szkoły średniej byli zgraną parą. Teraz każde wiedzie osobne życie, a dwadzieścia lat trwająca rozłąka wprowadza do ich nieoczekiwanego spotkania element zakłopotania. Pomimo tego oboje decydują się pójść na kawę i spędzić ze sobą trochę czasu. I wtedy okazuje się, że głęboka więź, która połączyła ich dawno temu, wciąż istnieje i ma się bardzo dobrze. Blue Jay, z wcielającymi się w główne postaci Sarą Paulson i Markiem Duplass, zabiera nas w intensywnie emocjonalną podróż do przeszłości. Nostalgia towarzyszy tej eskapadzie od pierwszej do ostatniej minuty seansu, a każdy z nas może w trakcie tego filmu na nowo przeżyć swoje własne romantyczne wspomnienia z zamierzchłej przeszłości. Wszyscy ci, którzy noszą w sobie choć cień z romantyka i idealisty, nie uchronią się przed uronieniem kilku łez w trakcie seansu Blue Jay. To jedno mogę zagwarantować.


          Blue Jay powstał jako rezultat współpracy firmy produkcyjnej braci Duplass z popularnym serwisem streamingowym Netflix. Mark i Jay Duplass to już prawdziwe ikony amerykańskiego kina niezależnego. Scenariusz do tego obrazu był pomysłem starszego z braci Marka, który jednocześnie wcielił się w postać filmowego Jima. Funkcję reżysera i jednocześnie operatora kamery przejął debiutujący jako reżyser Alex Lehmann. Blue Jay pokazano premierowo na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto we wrześniu 2016 roku. Film był pokazywany w wybranych małych amerykańskich kinach, ale też bardzo szybko można go było obejrzeć jako video w sieci (zasługa Netflix). Blue Jay jest więc wyjątkowo udanym owocem kooperacji niezależnych twórców z internetową platformą streamingową, powstałą z kolei jako dziecko ‘złotej ery’ w historii amerykańskiej telewizji.


          Amanda (Sarah Paulson) i Jim (Mark Duplass) nieoczekiwanie natykają się na siebie w małym miasteczku w Kalifornii. Jim powrócił w rodzinne strony, aby uporządkować dom po zmarłej matce, Amanda przyjechała w odwiedziny do swojej oczekującej dziecka siostry. Spotkanie niegdysiejszej pary w supermarkecie jest dla obojga dziwne i trochę kłopotliwe. Aby przełamać lody po 20 latach niewidzenia się Jim i Amanda idą na kawę pogadać o wspólnej przeszłości oraz o swoim obecnym życiu. Przypadkowe spotkanie licealnej miłości przeradza się dla obojga w nostalgiczną podróż do lat 90-tych XX wieku, przy okazji której wychodzą na jaw dawne sekrety, jak również okoliczności zerwania.


          Blue Jay nakręcony został w całości w czerni i bieli. Monochromatyczna kolorystyka filmu lepiej pozwala wczuć się w nastrój obrazu, który zasadniczo obiera za swój temat wspólne wspomnienia z przeszłości dwojga bardzo bliskich sobie kiedyś ludzi. Tak jak mamy w filmie tylko dwa kolory, tak samo obraz zaludnia tylko para głównych bohaterów. Sarah Paulson i Mark Duplass są fenomenalni w swoich rolach, jest między nimi niepodrabialna chemia, która w sposób bezapelacyjny uwiarygodnia całą historię. Szczególnie Sarah Paulson, znana głównie ze swoich wybitnych telewizyjnych kreacji, wspina się w Blue Jay na wyżyny swojego interpretacyjnego kunsztu. Warto napomknąć, że obraz jest w zasadzie efektem aktorskiej improwizacji. Mark Duplass stworzył właściwie tylko szkielet scenariusza, bardzo ogólną historię, którą aktorzy wypełnili treścią przez swoją interakcję i na wpół improwizowane dialogi. Nakręcony w przeciągu zaledwie 7 dni zdjęciowych Blue Jay jest najlepszym przykładem na triumf niskobudżetowego i bardzo intymnego kina, powstałego w konwencji bardzo zbliżonej do teatralnego przedstawienia. Produkcyjny minimalizm oraz dwa niekwestionowane talenty aktorskie umożliwiły stworzenie tego cichego niezależnego arcydzieła.


          Blue Jay przywołuje żywe skojarzenia z trylogią Richarda Linklatera Przed… z Julie Delpy oraz Ethan’em Hawke’m. Poziom scenariusza oraz poziom aktorskiego wykonania czyni z filmu Lehmanna kolejny niezależny klejnot, wpisujący się perfekcyjnie w chlubną tradycję niezależnego amerykańskiego dramatu romantycznego, dla którego podwaliny położył właśnie Linklater wraz ze swoją filmową trylogią. Prosta historia Amandy i Jima z Blue Jay dla każdego może stać się idealnym punktem odniesienia. Opowieść ta niemal automatycznie wyzwala w nas nasze własne romantyczno-idealistyczne wspomnienia z przeszłości. Któż z nas nie przeżył choć raz w swojej młodzieńczej naiwności sercowych uniesień, podobnych do historii Amandy i Jima? Amanda mówi o domu matki Jima, że jest jak kapsuła czasu, która przeniosła ją w jednej chwili w dawno zapomnianą przeszłość. Dokładnie to samo można powiedzieć o Blue Jay: ten film to niezwykła podróż do emocjonalnego uniwersum w nas samych. Nostalgia jest dominującym uczuciem w tej wyprawie, dzięki niej dowiadujemy się, kim kiedyś byliśmy i kim już dawno nie jesteśmy. Jednocześnie nostalgia sprawia, że tak bardzo chcielibyśmy odzyskać choć drobną cząstkę tego, co nas niegdyś emocjonalnie stanowiło, choćby tylko na jedną chwilę. I wtedy muszą pojawić się łzy.