16 kwietnia 2022

The Humans. Piekło to inni ludzie.

          W sztuce Przy dzwiach zamkniętych Jean-Paul Sartre’a z 1946 roku pada słynne zdanie, że piekło to inni. Ta słynna (i bardzo kontrowersyjna) maksyma wielkiego francuskiego egzystencjalisty ma dość akuratne zastosowanie do filmu The Humans Stephena Karama, będącego adaptacją jego broadwayowskiej sztuki pod tym samym tytułem. Akcja obrazu rozgrywa się w trakcie jednego wieczoru w czasie amerykańskiego Święta Dziękczynienia. Rodzina Blake’ów spotyka się w starym i mrocznym apartamencie w nowojorskim Chinatown, aby wspólnie spędzić wieczór przy świątecznej kolacji. Jak to zazwyczaj bywa przy okazji takich rodzinnych zgromadzeń, na powierzchnię wypływają tłumione dotąd emocje, spychane w najgłębsze zakamarki świadomości traumy, a nawet wstydliwie ukrywane sekrety. Przy świątecznym stole rodzina Blake’ów funduje sobie nawzajem małe familijne piekiełko, a wybudowany jeszcze przed drugą wojną światową nowojorski apartament służy jako scenografia rodem z horroru.

          Stephen Karam napisał The Humans oryginalnie jako jednoaktową sztukę teatralną dla teatru off-Broadway w 2015 r. Sztuka spotkała się z tak dużym zainteresowaniem i znakomitym przyjęciem, że już w 2016 roku debiutowała na nowojorskim Broadwayu, a następnie zdobyła nagrodę Tony dla najlepszej sztuki teatralnej tamtego roku. Ogromny sukces na deskach teatru pociągnął za sobą nieuniknioną w takich przypadkach filmową adaptację, a dramatopisarz i scenarzysta Stephen Karam stanął również za kamerą. The Humans pokazano premierowo we wrześniu 2021 roku na TIFF (Toronto International Film Festival), po czym wprowadzono obraz jednocześnie do amerykańskich kin i w telewizji kablowej Showtime w Święto Dziękczynienia, 24 listopada 2021.

          Rodzina Blake’ów spotyka się na świątecznej kolacji. Erik i Deirdre Blake (Richard Jenkins i Jayne Houdyshell w tych rolach) przyjeżdżają do Nowego Jorku ze Scranton w Pensylwanii wraz ze starszą córką Aimee (Amy Shumer) oraz cierpiącą na Alzheimera babcią Momo (June Squibb). Gospodarzami w Święto Dziękczynienia są ich młodsza córka Brigid (Beanie Feldstein) wraz z partnerem Richardem (Steven Yeun), którzy dopiero co wprowadzili się do starego, przedwojennego apartamentu w nowojorskim Chinatown. Kolacja w mieszkaniu jak z horroru przebiega w atmosferze ciągłego napięcia, a niewyposażony, zrujnowany w wielu aspektach apartament wzmaga jeszcze poczucie osaczenia i zamknięcia w pułapce u już podminowanych emocjonalnie Blake’ów.

          Każdy członek rodziny Blake’ów boryka się z jakimś poważnym problemem, traumą lub wstydliwym sekretem. Rodzina ta jest typowym reprezentantem amerykańskiej klasy średniej, nie są wcale bogaci, są natomiast zadłużeni i tylko kilka pensji dzieli ich od bankructwa. Nic więc dziwnego, że najmłodsza w rodzinie Brigid (Beanie Feldstein) może pozwolić sobie jedynie na zrujnowany, przedwojenny apartament w Chinatown na Manhattanie, niedaleko od miejsca, gdzie kiedyś stały bliźniacze wieże World Trade Center, a teren był już zalewany w trakcie huraganu. Ciemne, źle oświetlone mieszkanie (z widokiem na ciasne i klaustrofobiczne wewnętrzne podwórko) zamienia się w scenerię godną horroru wraz zapadnięciem zmroku, kiedy wszystkie wybrzuszenia i zacieki na wielokrotnie malowanych i zalewanych ścianach przybierają spotworniałe kształty. Brigid jest po uszy w studenckim długu po ukończeniu prywatnej uczelni. Z muzycznym wykształceniem i pasją zarabia jako sprzedawczyni w sklepie odzieżowym. Jej partner, Richard (Steven Yeun), jest lekarzem z zawodu o koreańskich korzeniach, ale dopiero co ukończył studia i jego kariera zawodowa dopiero się zaczyna. Będąca na dorobku para przyjmuje w Święto Dziękczynienia rodzinę Brigid. Jej siostra Aimee (Amy Schumer), prawniczka z zawodu, niedawno straciła pracę i rozpadł jej się związek, boryka się też z poważnymi problemami zdrowotnymi. Rodzice Brigid od kilku lat mają na głowie babcię Momo (June Squibb), która porusza się na wózku inwalidzkim i zmaga się z chorobą Alzheimera. Momo nie jest największym wyzwaniem w małżeństwie Erika i Deirdre, których wieloletni związek jest teraz poważnie testowany na wielu innych poziomach. Takie streszczenie The Humans słusznie przywodzi na myśl głęboko depresyjne i niekomfortowe kino, do którego trzeba mieć dużo cierpliwości i psychicznej wytrwałości. The Humans to psychologiczny dramat, który wystawia na poważną próbę nasz odbiór kina mierzącego się z tak mało atrakcyjnymi tematami jak starzenie się, choroba i nieustające finansowe problemy. Obraz Stephena Karama to zdecydowanie nie jest propozycja dla eskapistów, którzy szukają w kinie ucieczki od przyziemnych problemów naszego współczesnego świata.

          The Humans jest natomiast filmem godnym polecenia tym wszystkim, którzy uważają się za koneserów ambitnego, niezależnego kina z bardzo życiowymi dialogami, nawet jeśli dialogi te oddają w skali jeden do jednego naszą dobrze znaną ludzką nędzę. Richard Jenkins i Jayne Houdyshell są rewelacyjni w roli starego małżeństwa, które trzyma się razem mimo wszystko. Oboje są głęboko wierzącymi katolikami i to w religii szukają oparcia oraz wskazówek do wyjścia z małżeńskiego kryzysu. Wiele tarć na linii matka (Deirdre) i córki (Aimee oraz Brigid) bierze się z ich odejścia od religii. Jayne Houdyshell jest ponadto jedyną aktorką z broadwayowskiej obsady, która powtórzyła swoją rolę matki w wersji filmowej i zrobiła to - trzeba podkreślić - w koncertowy sposób. The Humans ma głęboko egzystencjalny wymiar w tym sensie, że prezentuje nędzę i horror życia na planie minimalistycznym, w obrębie jednej rodziny i w trakcie jednego skondensowanego emocjonalnie wieczoru. W trakcie świątecznej kolacji inni rzeczywiście stają się piekłem dla pozostałych członków swojej rodziny, a Stephen Karam przypatruje się i rejestruje swoją kamerą tę psychodramę, tak jakby kręcił rasowy horror.