30 września 2017

The Little Hours (Godzinki). Do czego prowadzi celibat.

          Amerykańska Liga Katolicka uznała ten film za „szmirę, czystą szmirę”. I trudno się temu dziwić, skoro obraz The Little Hours śledzi bezbożne poczynania trzech seksualnie sfrustrowanych zakonnic w średniowiecznej Toskanii… Dla każdego bogobojnego katolika film będzie oczywistą drwiną ze stanu duchownego, a być może nawet z samej religii. Ja jednak nie szedłbym tak daleko i proponowałbym w zamian bardziej humanistyczne odczytanie dzieła, skupiające się mocniej na ludzkich słabościach, aniżeli na Bogu i religii. Produkcja jest w końcu luźno oparta na Dekameronie Giovanni’ego Boccaccio (1313-1375), renesansowego włoskiego pisarza, znakomitego znawcy człowieczej natury. The Little Hours nie jest filmem dla każdego, ale jeśli już jego ziarno trafi na podatny grunt, gwarantuję obfitość śmiechu i przedniej zabawy.


          Twórcą komedii The Little Hours (czytaj jakby było The Little Whores) jest Jeff Baena, niezależny amerykański reżyser, który specjalizuje się w niskobudżetowych komediach, pokazywanych zazwyczaj na festiwalu Sundance. The Little Hours jest już trzecim jego obrazem, debiutującym na tej imprezie z początkiem 2017 roku. Wcześniej Baena napisał scenariusz i wyreżyserował dwie inne komedie, równie dobrze przyjęte przez Sundance’owe środowisko: Life After Beth z 2014 roku oraz obraz Joshy z 2016 roku. Wszystkie komedie Baena mają dość nietypowy i kontrowersyjny temat za przedmiot komizmu. W Life After Beth była to bardzo modna obecnie tematyka zombie, a w Joshy’m punktem wyjścia jest samobójcza śmierć dziewczyny głównego bohatera… Nie mniej kontrowersyjnie jest też w The Little Hours, którego oryginalny scenariusz Jeff Baena oparł luźno na pierwszej opowieści z trzeciego dnia Dekameronu Giovanni’ego Boccaccio, traktującej o erotycznych przygodach mnichów i mniszek…


          Massetto (w tej roli Dave Franco) ucieka w realiach średniowiecznej Toskanii przed gniewem swego pana, z którego żoną miał ognisty romans. Młody chłopak chroni się w klasztorze, gdzie dostaje posadę ogrodnika. Massetto spada jednak z deszczu pod rynnę, albowiem klasztor obfituje w niestabilne emocjonalnie i, co gorsza, seksualnie sfrustrowane młode mniszki. Trzy z nich rozpoczynają regularne psychiczne i fizyczne napastowanie nowego przybysza, który dla własnego bezpieczeństwa udaje głuchoniemego. Alison Brie, Aubrey Plaza i Kate Micucci brawurowo wcielają się w siostry Alessandrę, Fernandę oraz Ginervę, wygrywając wszelkie możliwe komediowe akcenty tej zwariowanej opowieści.


          Jeff Baena ma wielu przyjaciół wśród prominentnych obecnie aktorów, szczególnie tych specjalizujących się w rolach komediowych. Tak samo jak w dwóch poprzednich swoich filmach udało mu się na planie The Little Hours zgromadzić prawdziwą śmietankę komicznego entourage’u. W postacie trzech sfrustrowanych i niewyżytych młodych zakonnic wcieliły się znakomicie Aubrey Plaza (prywatnie żona reżysera i główna bohaterka jego wcześniejszego Life After Beth), Alison Brie oraz Kate Micucci. Wszystkie trzy aktorki znane są głównie ze swoich komediowych wcieleń, tak w filmach, jak i serialach: Brie była gwiazdą popularnego serialu Community (2009-2015), Micucci natomiast występowała w Teorii wielkiego podrywu (The Big Bang Theory), a ostatnio zagrała w rewelacyjnym, niezależnym Don’t Think Twice (2016) Mike’a Birbiglia. Aubrey Plazy chyba nikomu nie trzeba przedstawiać: dość powiedzieć, że przez lata była niezapomnianą April Ludgate w serialu Parks and Recreation (2009-2015). W The Little Hours pojawiają się również w drugoplanowych kreacjach aktorzy tej miary co: John C. Reilly (Ojciec Tommasso), Molly Shannon (Siostra Marea), Nick Offerman (lord Bruno), Fred Armisen (biskup Bartolomeo) oraz znana z serialu Dziewczyny (Girls, 2012-2017) Jemima Kirke jako Marta. Mając do dyspozycji tak celujących w komedii aktorów Jeff Baena nie musiał nawet przesadnie trudzić się przy dialogach w swoim filmie: reżyser napisał właściwie tylko szczegółowy zarys historii, pozwalając odtwórcom ról swobodnie improwizować na planie. Efekt jest bardzo bezpośredni i naturalny, dodający komedii dużej dozy dezynwoltury oraz niemałej szczypty szaleństwa.


          Angielski tytuł oryginalny The Little Hours nawet po dosłownym przetłumaczeniu może wydać się niejasny w kontekście fabuły obrazu. Otóż, w tytule zawarta jest pewna gra słowna, a chodzi w niej o to, aby słowo ‘hours’ wymawiać jak niecenzuralne ‘whores’. Z uwagi na zasady przyzwoitości i dobrego smaku tytuł Małe kurewki nie zostałby dopuszczony do dystrybucji, stąd ten sprytny językowy zabieg. W mało więc wyrafinowany sposób Jeff Baena stawia sprawę jasno: jego The Little Hours to lekka komedia erotyczna, która za przedmiot śmiechu i kpin bierze sobie problemy z rygorystycznym przestrzeganiem katolickiego celibatu. I choć na pozór film może się wydać błahy i bluźnierczy, to kryje się w nim całkiem sporo uniwersalnych prawd odnośnie ludzkiej natury. Nie chodzi tu tylko o jej słabość i niestałość, ale bardziej o jej właściwe przeznaczenie oraz sens życia w odosobnieniu. Bohaterowie The Little Hours żyją i ubierają się jak w XIV-wiecznych Włoszech Giovanni’ego Boccaccio, ale używają całkiem współczesnego nam języka, który jako ekspresja mentalności zrównuje średniowieczne pragnienia i popędy z tymi, które mamy i dzisiaj. Namiętność, pożądanie, zdrady i romanse wyglądają dokładnie tak samo, bez względu na setki lat oddalenia w czasie. Film Baena pokazuje jak łatwo można odrzucić kostium z epoki (w tym wypadku habit) i dalej bez najmniejszych wątpliwości rozumieć ludzkie motywacje. Bohaterowie The Little Hours często oraz chętnie zrzucają swoje habity, ale nie aby epatować nagością i wyuzdaniem, tylko aby uwolnić się od tego brzemienia przymusu oraz poświęcenia, który w postaci celibatu prowadzi tu do wyjątkowo opłakanych śmiechem konsekwencji.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz