Powrót Bena napisany i wyreżyserowany został przez Petera Hedgesa, autora wcześniejszej Wizyty u April z 2003 roku. Hedges, na specjalną prośbę Julii Roberts, obsadził w tytułowej roli własnego syna, Lucasa, którego aktorska kariera na przestrzeni ostatnich kilku lat rozwinęła się w iście zawrotnym tempie. Lucas Hedges zagrał ostatnio w tak wybitnych produkcjach jak: Manchester by the Sea, Trzy billboardy za Ebbing, Missouri czy Lady Bird. Julia Roberts miała świetną intuicję w odniesieniu do młodego Hedgesa, albowiem ich aktorski duet w Powrocie Bena jest tym, co naprawdę najlepsze w filmie. Ben Is Back pokazano premierowo na TIFF (Toronto International Film Festival) we wrześniu 2018 roku i wprowadzono do amerykańskich kin bardzo adekwatnie na krótko przed świętami Bożego Narodzenia.
Holly Burns (fenomenalna Julia Roberts) przygotowuje
się intensywnie do świąt Bożego Narodzenia w rodzinnym gronie. Jest Wigilia na
przysypanych śniegiem przedmieściach Nowego Jorku i przedświąteczną gorączkę
przerywa albo wręcz podbija pojawienie się tytułowego Bena (świetny Lucas
Hedges), pierworodnego syna Holly, który powinien znajdować się w klinice
odwykowej, walcząc za swoim uzależnieniem od narkotyków. Według Bena pozwolono
mu opuścić odwyk na czas świąt, Holly decyduje się w to uwierzyć, ale pozwala
synowi pozostać tylko na 24 godziny i tylko pod warunkiem, że nie zniknie jej z
pola widzenia choćby na chwilę. Holly postanawia poddać Bena pełnej kontroli i
czuwać nad ewentualnymi pokusami sięgnięcia po narkotyki. Mąż Holly, Neal
(Courtney B. Vance), oraz jej córka i rodzona siostra Bena, Ivy (Kathryn
Newton), nie są tak pobłażliwi względem chłopaka i przeczuwają nadciągające
kłopoty. I rzeczywiście, druga część dramatu przeistacza się w rasowy thriller,
w którym matka pożałuje jeszcze swojej decyzji przyjęcia syna, poznając na
dodatek wszystkie ciemne sprawki i zakamarki swojego sąsiedztwa.
Peter Hedges zaczynał swoją reżyserską karierę od niskobudżetowego kina
niezależnego w postaci obrazu Wizyta u April (Pieces of April), w którym
śmiesznie mały budżet rekompensowały ciekawy scenariusz Hedgesa i znakomita
aktorska obsada z Katie Holmes, Patricią Clarkson i Oliverem Platt’em na czele.
To, co łączy reżyserki debiut Hedgesa z jego ostatnim filmem to fakt, że cała
historia rozgrywa się wokół świątecznego spotkania rodziny. W Pieces of April
było to święto Dziękczynienia, w Ben Is Back jest to Boże Narodzenie. I nie
tylko na tym polegają podobieństwa. Tak samo jak w Wizycie u April Powrót Bena
niosą przede wszystkim znakomite kreacje aktorskie, właściwie film nie
istniałby bez zapierającego dech w piersiach duetu Julii Roberts i Lucasa
Hedgesa. Scenariusz Hedgesa-ojca pozwala zabłysnąć Hedgesowi-synowi i
partnerującej mu Roberts, do której aktorskiej maestrii nikogo tu chyba nie
muszę przekonywać. Rola matki uzależnionego nastolatka to jedna z najlepszych
kreacji w dorobku Julii Roberts, która w Powrocie Bena manifestuje całą paletę
emocji samą tylko mimiką mięśni twarzy, jak choćby w kluczowej dla całej akcji
filmu scenie niespodziewanego pojawienia się Bena na podjeździe domu rodziny
Burns’ów. Sama będąc w realnym życiu matką trójki dzieci, Roberts z podziwu
godnym wyczuciem wciela się w postać matki, która musi znaleźć jakąś formę
kompromisu pomiędzy miłością do uzależnionego i notorycznie kłamiącego syna a
bezpieczeństwem pozostałej części rodziny, w skład której wchodzi jej drugi
mąż, Neal (bardzo dobry Courtney B. Vance), ich dwójka małych dzieci oraz
starsza córka Ivy (świetna Kathryn Newton), rodzona siostra Bena. Ta ostatnia
jest głosem zdrowego rozsądku w rodzinie, słusznie nie ufając bratu i
spodziewając się nie lada problemów w związku z jego nieoczekiwanym pojawieniem
się w rodzinnym domu. Sceptyczny w stosunku do Bena jest również ojczym,
czarnoskóry Neal, który w pewnym momencie słusznie zauważa, że gdyby Ben był
czarny, siedziałby już dawno w więzieniu za swoje rozliczne narkotykowe
wybryki. Grana przez Julię Roberts Holly Burns daje synowi jeszcze jedną
szansę, wbrew zdaniu córki i męża, bo w końcu mamy Wigilię, a Ben twierdzi, że
od miesięcy jest czysty od narkotyków.
Powrót Bena dzieli się dość równo na dwie części, sceny dzienne
(pierwsza połowa filmu) to klasyczny dramat rodzinny o powrocie zbłąkanej owcy
w domowe pielesze. Druga połowa obrazu, dziejąca się już w Wigilię po zmroku,
to z kolei trzymający w napięciu thriller z udziałem różnych szemranych typów z
sąsiedztwa rodziny Bena. Jak każdy łatwo zauważy, w drugiej części film
przeistacza się w coś zupełnie innego, ale dalej niesiony jest do przodu przez
wybitny duet Roberts i Hedgesa, którzy do samego końca nie tracą ani trochę ze
swojej ekranowej chemii. Druga połowa Powrotu Bena hojnie okraszona jest akcją
i jej licznymi zwrotami, a my wraz z bohaterami zagłębiamy się w ten groźny
narkotykowy światek, który istnieje potencjalnie na każdym amerykańskim
przedmieściu, na każdej prowincji, wystarczy tylko znać odpowiednich ludzi.
Upstrzona akcją w iście amerykańskim stylu druga połowa Powrotu Bena pozwala
docenić jeszcze bardziej osadzoną głównie na dialogach pierwszą, statyczniejszą
część filmu, kiedy to zwyczajna wycieczka do centrum handlowego po zakupy,
spotkanie innych uzależnionych od narkotyków w grupie wsparcia czy choćby
przypadkowe natknięcie się na dotkniętego demencją byłego lekarza rodzinnego (brawa
dla niesamowitej Julii Roberts raz jeszcze) to fenomenalne okazje do bliższego
spojrzenia na naszych bohaterów i poznania ich wewnętrznych demonów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz