Miss Stevens jest reżyserskim
debiutem Julii Hart, która wspólnie z Jordanem Horowitzem (producentem La La Land) napisała też scenariusz
filmu. Komediodramat pokazano po raz pierwszy na festiwalu SXSW (South by
Southwest) w marcu 2016 roku, na którym to odgrywająca główną rolę w filmie
Lily Rabe odebrała nagrodę za swoją aktorską kreację. Poza Lily Rabe na uwagę w
Miss Stevens zasługuje w
szczególności młody Timothée Chalamet, dla którego rola w tym filmie była jedną
z pierwszych prób jego niezaprzeczalnego aktorskiego talentu. Wkrótce po tym
występie Chalamet wcielił się w niezapomnianego Elio z Call Me by Your Name (Tamte
dni, tamte noce) Luki Guadagnino.
Rachel Stevens (Lily Rabe) jest młodą nauczycielką angielskiego w liceum.
Ma 29 lat i żyje sama, aczkolwiek od pierwszej właściwie sceny filmu wiemy, że
coś jest nie tak i że w życiu panny Stevens całkiem niedawno zaszły jakieś
dramatyczne zmiany. Okazją do zaglądnięcia głębiej w jej psyche jest teatralny
konkurs dramatyczny, na który nasza bohaterka zabiera jako opiekunka trójkę swoich
licealnych uczniów: ambitną i wygadaną Margot (Lili Reinhart), nie mniej
asertywnego Sama (Anthony Quintal w roli całkowicie zdeklarowanego geja) oraz
przygaszonego Billy’ego (Timothée Chalamet). Dwudniowa wycieczka do Kalifornii
stanie się dla tej czwórki okazją do zmierzenia się z całym spektrum kłębiących
się wewnątrz, a dotąd nie wyrażonych emocji.
Pierwsza scena Miss Stevens
nadaje ton całemu filmowi: Rachel siedzi na widowni teatru długo po tym, jak
wszyscy pozostali opuścili audytorium po zakończonym spektaklu, jest wyraźnie
wzruszona i poruszona. Jesteśmy pewni, że to nie tylko miłość do sztuki jest
powodem tego wzruszenia, ale do połowy filmu właściwie nie wiemy, jakie życiowe
doświadczenie stoi za tym nagłym przypływem emocji. Możemy się tylko domyślać,
że to bolesne i dramatyczne w skutkach wydarzenie kształtuje zachowanie naszej
heroiny, albowiem to smutek oraz poczucie straty malują się najczęściej na
twarzy grającej pannę Stevens Lily Rabe. Wycieczka do Kalifornii z grupką
bystrych i elokwentnych uczniów zamienia początkowo smutek Rachel na uczucie
rezygnacji, ale także rozdrażnienia. Tak jest do momentu, gdy grany przez Timothée
Chalameta Billy zauważa w pannie Stevens pokrewną duszę i zaczyna zwracać się
do niej po imieniu, a nawet prowokuje ją do intymnych wyznań. I tak nasza
bohaterka z nauczycielki zamienia się w opiekunkę, a z opiekunki w przyzwoitkę,
która musi mieć się na baczności wobec awansów nieletniego podopiecznego…
Reżyserski debiut Julii Hart jest filmem cichym, wyważonym, którego
efekt jest długofalowy. Obraz zapada w pamięć, tak jak zapadają w pamięć jego
wyraziści bohaterowie. Nie mamy tu fabularnych fajerwerków, dramatycznych
zwrotów akcji, traumatycznych sekretów zbyt strasznych, aby w ogóle mogły
zostać pojęte przez nieprzygotowanego na takie rewelacje widza. W Miss Stevens mamy za to prostą historię
i kilkoro sympatycznych bohaterów, na których twórcy tej opowieści patrzą z
troską oraz zainteresowaniem. Niuans jest kluczem do zrozumienia i
odpowiedniego wczucia się w Miss Stevens.
W filmie najbardziej liczą się bowiem te drobne rzeczy: pojedyncze słowa oraz gesty,
nieporozumienia i niedopowiedzenia, momenty całkowitej ciszy, słowa nigdy
niewypowiedziane, ale także wiele mówiące spojrzenia. W wielkim skrócie:
wszystko to, za co kocham niezależne kino.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz