Lady
Bird
jest jednym z najlepszych filmów o wchodzeniu w dorosłość nie tylko ostatnich
lat, ale nawet wszechczasów. W swoim reżyserskim debiucie Greta Gerwig w
podziwu godny sposób połączyła tragizm z komizmem dojrzewania, tworząc małe
arcydzieło o wyjątkowej sile rażenia. Lady
Bird to nie tylko film o przekleństwach bycia nastolatką, ale nade wszystko
jest to obraz poświęcony trudnym relacjom na linii matka-córka, które w dziele
Gerwig przybierają fascynującą postać zderzenia dwóch silnych osobowości. Lady Bird to także film o tym, że miłość
może być też najzwyczajniejszą na świecie codzienną troską o kochaną osobę.
Tylko tyle i aż tyle.
Dla Grety Gerwig Lady Bird jest solowym reżyserskim
debiutem. Znana z wielu niezależnych obrazów aktorka była już w przeszłości
współautorką scenariusza (do dwóch filmów Noah Baumbacha, Frances Ha i Mistress America,
w których jednocześnie zagrała główne role). Do Lady Bird Gerwig scenariusz napisała samodzielnie, inspirując się
swoimi własnymi doświadczeniami z czasów dorastania w rodzinnym Sacramento w Kalifornii
na początku XXI wieku. Po raz pierwszy gotowy film pokazany został na festiwalu
filmowym w Telluride w Kolorado na początku września 2017 roku, a zaraz potem
na Toronto International Film Festival, gdzie też otrzymał spontaniczną owację
na stojąco od zachwyconej widowni. Od swojej premiery Lady Bird wszędzie wywołuje skrajnie pozytywne reakcje, które
znalazły również pełne przełożenie na najważniejsze filmowe nagrody: obraz
otrzymał w sumie pięć nominacji do Oscara, i to w najważniejszych kategoriach:
najlepszy film, najlepsza reżyseria i najlepszy oryginalny scenariusz dla
Gerwig, oraz dla dwóch głównych aktorskich gwiazd – Saoirse Ronan w kategorii
najlepsza aktorka pierwszego planu i Laurie Metcalf jako najlepszej aktorki
drugoplanowej. Greta Gerwig stała się dopiero piątą w historii Oscarów kobietą nominowaną przez Akademię w kategorii najlepsza reżyseria. Lady Bird dostał
również dwa Złote Globy (dla Saoirse Ronan i dla najlepszej komedii/musicalu), przy czterech w sumie nominacjach do tej nagrody (także dla najlepszego scenariusza i dla Laurie Metcalf).
Heroiną
Lady Bird jest tytułowa Lady Bird (perfekcyjnie
obsadzona Irlandka Saoirse Ronan), a właściwie
Christine McPherson, która imię Lady Bird sama sobie nadała, niezadowolona z
oryginalnego wyboru matki, Marion (wybitna drugoplanowa kreacja Laurie
Metcalf). Lady Bird mieszka z niezamożnymi rodzicami w Sacramento w północnej
Kalifornii. Jest rok 2002 i nasza 17-letnia bohaterka kończy właśnie katolickie liceum w
rodzinnym mieście, marząc o jak najszybszym jego opuszczeniu i przenosinach do
college’u gdzieś na Wschodnim Wybrzeżu Stanów, „tam, gdzie jest kultura” – jak sama
oświadcza matce. Zanim jednak Lady Bird wyfrunie z gniazda, zobaczymy
słodko-gorzką opowieść o buntowniczej nastolatce, która doceni jeszcze ludzi i
miejsca, od których chciałaby uciec.
Greta
Gerwig w swoim reżyserskim debiucie przenosi nas do nie tak bardzo odległej
przeszłości, mianowicie do przełomu 2002 i 2003 roku, kiedy to sama kończyła
katolickie liceum w Sacramento i wyjeżdżała na studia do Nowego Jorku. Aktorka
i reżyserka podkreśla jednak w wywiadach, że Lady Bird nie jest wcale jej autobiografią, wbrew potocznym
mniemaniom. Gerwig przyznała nawet raz, że jako nastolatka nie miała w sobie
ani krzty tej buntowniczej natury, jaką obserwujemy u protagonistki filmowej
historii. Faktem jednak jest to, że Gerwig wykorzystała swoje rodzinne miasto i
wspomnienia z okresu dojrzewania do utkania oryginalnej opowieści, która dzięki
temu wybrzmiewa w Lady Bird niezwykle
wiarygodnie. Scenariusz tego komediodramatu przedstawia popularny w kinie motyw
wchodzenia w dorosłość w bardzo inteligentny i niekonwencjonalny sposób: film
aż promieniuje lekkością, bezpretensjonalnością, humorem i rzadko spotykaną świeżością
ujęcia tematu. Dialogi w filmie iskrzą się błyskotliwością, będąc jednocześnie
życiowo prawdopodobnymi, a wiarygodności ekranowej historii dodaje też troska
Gerwig o najmniejszy detal – Sacramento to jej rodzinne miasto, które zna jak
własną kieszeń. To nie jest fikcyjna przestrzeń, to miejsce obciążone historią i
całą masą wspomnień, dobrych i złych. Autorka zadbała również o odtworzenie
mody i klimatu z przełomu 2002 i 2003 roku, tuż po zamachach terrorystycznych na
wieże World Trade Center. W telewizji mamy relacje z wojny w Afganistanie i
Iraku, komórki i osobiste komputery nie zdominowały jeszcze towarzyskich
relacji, a na licealnej imprezie słychać Cry
Me a River Justina Timberlake’a…
Saoirse
Ronan stworzyła w Lady Bird niezapomnianą
kreację zadziornej nastolatki, która chce od życia więcej i nie pójdzie na
łatwe kompromisy, choćby ze swoją twardą oraz pragmatyczną matką, w którą z
kolei fenomenalnie wciela się Laurie Metcalf. Marion w interpretacji Metcalf
jest kobietą o silnym charakterze, który najwyraźniej w genach przekazała też córce
i teraz musi się zmagać z jej nastoletnią deklaracją niepodległości. Miłość
bardzo stanowczej oraz chłodnej na pozór Marion do Lady Bird jest nieoczywista
i przejawia się w drobnych, prostych rzeczach, takich choćby jak uwaga i troska
o jedyną córkę, o jej przyszłość oraz bezpieczeństwo (vide znakomita scena nieudanego pożegnania na lotnisku). To nie są
żadne słowne deklaracje czy puste gesty matczynej miłości, o nie: to miłość,
która przejawia się w prozie życia, w codziennych decyzjach i bieżących
rozmowach. Lady Bird zaludnia też cała galeria interesujących postaci
drugoplanowych, które poziomem rozwinięcia i pełnokrwistości niczym nie
ustępują tytułowej bohaterce. Tracy Letts nie przechodzi niezauważony jako
depresyjny ojciec Lady Bird, Lucas Hedges i Timothée Chalamet jaśnieją w rolach
krańcowo różnych absztyfikantów naszej heroiny, Beanie Feldstein podbija serca
jako Julie, najlepsza przyjaciółka Lady Bird, wreszcie znakomita Lois Smith
(Marjorie Prime) jako zakonnica z poczuciem humoru jest tą osobą w filmie,
która zwraca uwagę Christine ‘Lady Bird’ McPherson, że być może jej troska o
detal oraz uwaga, jaką poświęca w swojej krytyce Sacramento, równoznaczna jest
miłości do tego miejsca. Zadziwiające, jak często kochamy miejsca, których
kiedyś nienawidziliśmy, i jak często nienawidzimy ludzi, których kiedyś
kochaliśmy. Wszystko jest kwestią dystansu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz