30 maja 2021

French Exit (Francuskie wyjście). Ekscentrycznie i surrealistycznie.

          Wyrażenie „francuskie wyjście” oznacza w angielskim slangu opuszczenie spotkania lub niewygodnej sytuacji bez uprzedzenia i bez pożegnania. Eufemistycznie to też określenie na samobójstwo. Anglicy ukuli to wyrażenie niejako na złość Francuzom, za co ci, z zemsty, stworzyli własne, znane w Polsce jako „angielskie wyjście”, które oznacza dokładnie to samo co „francuskie wyjście”, tylko z perspektywy frankofońskiej. W Polsce wciąż (podobnie jak we Francji) postrzegamy Anglików jako gburowatych i nietowarzyskich, w każdym bądź razie bardziej towarzysko nieokrzesanych niż Francuzi. Za gburowatą i nietowarzyską można by uznać heroinę filmu French Exit, czyli wspaniale zagraną przez Michelle Pfeiffer Frances Price. Ta mieszkająca wraz z synem w Nowym Jorku wdowa zdążyła przepuścić wszystkie zostawione jej w spadku przez męża pieniądze i musi sprzedać resztę swojego dobytku, aby przeprowadzić się do pustego mieszkania swojej przyjaciółki w Paryżu. W podróż do stolicy Francji Frances zabiera ze sobą syna, Malcolma (Lucas Hedges), oraz tajemniczego czarnego kota, który odegra jeszcze w całej historii niebagatelną rolę. A w Paryżu Francuskie wyjście robi się bardzo ekscentryczne i surrealistyczne…

          French Exit jest surrealistycznym komediodramatem, wyreżyserowanym przez amerykańskiego niezależnego twórcę Azazela Jacobsa. Scenariusz tego niebywale ekscentrycznego filmu napisał Patrick deWitt na podstawie własnej powieści pod tym samym tytułem. Obraz pokazano premierowo w październiku 2020 roku na festiwalu filmowym w Nowym Jorku, po czym wprowadzono go do amerykańskich i kanadyjskich kin w lutym 2021 roku. Od maja 2021 film można już oglądać na serwisach streamingowych, a także można go kupić lub wypożyczyć na YouTubie. Ta kanadyjsko-irlandzko-brytyjska niezależna koprodukcja wywołała mieszane reakcje u krytyków, wszystkim jednak zgodnie spodobała się kreacja Michelle Pfeiffer w tym filmie, za którą to aktorka zebrała nawet kilka nominacji, w tym do Złotego Globu za najlepszą pierwszoplanową rolę żeńską w komedii/musicalu. Ale jak powszechnie wiadomo, z nominacją do Złotego Globu nie wypada się już teraz szczególnie obnosić.

          Frances Price (znakomita jak zawsze zresztą Michelle Pfeiffer) jest nowojorską bywalczynią salonów i znaną w mieście towarzyską osobowością. Frances żyje z pieniędzy zostawionych jej przez zmarłego przed laty męża, Franklina (Tracy Letts). Pewnego dnia informuje swojego syna, Malcolma (Lucas Hedges w tej roli), że pieniądze się skończyły, bank zajął wszystkie nieruchomości, a oni muszą sprzedać cały pozostały ruchomy dobytek i przenieść się do pustego mieszkania najlepszej przyjaciółki Frances w Paryżu. Dla Malcolma to nie lada nowina, tym bardziej że właśnie miał zamiar obwieścić matce swoje zaręczyny z wieloletnią dziewczyną o imieniu Susan (Imogen Poots). Spłukani i z torbą wypchaną euro ze sprzedanych ruchomości, Frances i Malcolm ruszają transatlantykiem do stolicy Francji, aby tam poznać całą galerię dość ekstrawaganckich, żeby nie powiedzieć kuriozalnych, postaci.

          Zapytana przez swoją najlepszą (i właściwie jedyną) przyjaciółkę Joan (Susan Coyne), jak doszło do kompletnego bankructwa, Frances rozbrajająco odpowiada, że liczyła, że umrze zanim pieniądze po mężu się skończą, ale ona niestety wciąż żyje, a pieniędzy już nie ma i to jest właściwie cała tajemnica. W zachowaniu i w sposobie noszenia się Frances jest dużo ekstrawagancji, a jeszcze więcej dekadencji. Bogata (niegdyś) wdowa na niczym nie oszczędzała, na pewno nie na alkoholu i papierosach, jej ekscentryczny i zimny sposób bycia przysparzał jej zawsze więcej wrogów niż przyjaciół. Frances nigdy nie zależało na utrzymaniu dobrych relacji z towarzyską śmietanką Nowego Jorku, dlatego teraz bez żalu przenosi się do Paryża z resztką pieniędzy, aby we Francji wieść dokładnie taki sam żywot jak w Ameryce. Zresztą, Francja to ojczyzna dekadencji, więc dla Frances to najlepsze możliwe miejsce, aby dokończyć żywota, przepuszczając przy tym jak najszybciej pozostałe jeszcze euro. W tym sensie tytuł filmu nie oznacza tylko ucieczki z Ameryki do Francji po bankructwie i sprzedaży resztki majątku, ale także mniej lub bardziej zawoalowaną groźbę popełnienia samobójstwa przez Frances, która naturalnej śmierci się nie doczekała i teraz, niemal kompletnie spłukana, bardzo by chciała ją nienaturalnie przyspieszyć. Jedyną wartościową relacją w życiu Frances jest mniej lub bardziej problematyczna więź z jedynym synem, Malcolmem, który wydaje się już kompletnie niewzruszony chłodną i pełną złośliwości oraz sarkazmu postawą rodzicielki. Malcolm ma zresztą własne problemy sercowe, więc po latach ciągłe matczyne ekscentryzmy nie robią już na nim większego wrażenia.

          Francuskie wyjście jest filmem bardzo specyficznym i z pewnością nie dla każdego. Azazel Jacobs specjalizuje się zresztą w kinie na poły eksperymentalnym, na poły surrealistycznym, w którym w centrum znajdują się zawsze dość nietypowe i odbiegające od tak zwanej społecznej normy postaci oraz ich pokręcone często i niestandardowe relacje. Sporo odbiegających od rzeczywistości ekstrawagancji było w poprzednim dziele tego reżysera, czyli filmie The Lovers z 2017 roku, w którym stare i zdradzające się notorycznie małżeństwo - grane przez Debrę Winger i Tracy’ego Letts’a - zaczyna nagle po latach znów czuć do siebie miętę. We Francuskim wyjściu z poziomu rozległej galerii ekscentrycznych postaci przechodzimy na poziom surrealistycznego czarnego kota głównej bohaterki, w którego podobno wcielił się jej nieżyjący mąż (Tracy Letts w tej roli), a w spirytystyczny kontakt z duchem męża Frances wchodzi za pośrednictwem owego kota przygodnie poznana na transatlantyku wróżka (Danielle Macdonald). Galerię ekscentrycznych i nietuzinkowych postaci koronuje we French Exit niejaka Madame Reynard (fenomenalna Valerie Mahaffey), która patrzy na Frances jak na niedościgły wzór do naśladowania i bardzo chce zostać w Paryżu jej najlepszą przyjaciółką. W centrum tej zwariowanej i dziwacznej często fabuły pozostaje jednak zawsze grana przez Michelle Pfeiffer Frances, która doskonale zdaje sobie sprawę, że jest chodzącą kliszą, ale jak sama mówi w końcówce filmu:  „Tak, moje życie jest pełne klisz, ale czy wiesz, co to jest klisza? To historia tak wspaniała i ekscytująca, że ​​zestarzała się, będąc nieustannie opowiadana. Ludzie ją opowiadają. Niewielu ją przeżywa.”


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz