Dla reżysera i scenarzysty, Ariego
Astera, Hereditary jest pełnometrażowym
debiutem filmowym, z międzynarodową premierą na prestiżowym festiwalu Sundance
w styczniu 2018 roku. Znany wcześniej tylko z filmów krótkometrażowych, Ari
Aster ku zaskoczeniu wszystkich stworzył niezwykle dojrzały oraz wielowymiarowy
fabularny debiut, który już w trakcie premiery na Sundance podbił serca i
umysły wysmakowanej widowni. Pomimo rewelacyjnego, niezwykle szczegółowego oraz
psychologicznie autentycznego scenariusza, Ari Aster nie osiągnąłby
zamierzonego, paraliżującego wręcz efektu, gdyby nie fenomenalnie dobrana
obsada, na czele z będącą u szczytu swojej formy aktorką Toni Collette.
Im mniej wie się o Hereditary przed seansem, tym lepiej.
Wystarczy tylko napomknąć, że w centrum zdarzeń obrazu mamy rodzinę doświadczoną
przez los i psychiczną chorobę. Na jej czele stoi małżeństwo Annie (porywająca
tutaj swoją grą Toni Collette) oraz Steve’a (stoicki i stonowany Gabriel
Byrne). Para ma dwójkę dzieci: syna Petera (znakomity Alex Wolff) oraz młodszą
od niego, autystyczną córkę Charlie (debiutantka na ekranie Milly Shapiro).
Film rozpoczyna się sceną pogrzebu babki Ellen, matki Annie i najwyraźniej bardzo
kuriozalnej postaci. Smutek i żałoba związana z odejściem głowy rodziny to
tylko początek długiej serii przyrodzonych i nadprzyrodzonych traum, które
stają się udziałem rodziny Grahamów.
Hereditary
to niewątpliwie pierwszorzędny horror, ale jest to jeszcze bardziej udany
thriller psychologiczny, który miast straszyć nas popularnym arsenałem znanym z
innych filmów grozy, odwołuje się raczej do naszych wewnętrznych demonów, które
pod postacią lęków, traum i obsesji dochodzą każdorazowo do głosu w chwilach skrajnego
napięcia oraz stresu. Gdy brzemię szoku i psychicznego rozedrgania osiąga swój
kulminacyjny punkt, bohaterowie Hereditary
porzucają swoją zwyczajową fasadę, za którą chowają się w poszukiwaniu remedium
na niedającą się znieść rzeczywistość, i przystępują do frontalnego ataku, jak
to najlepiej widać chociażby w scenie kolacji, kiedy to fenomenalnie zagrana
przez Toni Collette Annie przypuszcza bezpardonowy szturm na psychikę i
poczucie winy własnego syna, granego przez Alexa Wolffa Petera. Starcie przy
stole tych dwojga pozostawia w nas o wiele większe spustoszenie niż najbardziej
krwawa masakra piłą mechaniczną. W swoim kunszcie filmowej psychodramy Hereditary nawiązuje do takich klasyków
amerykańskiego kina, jak choćby Dziecko
Rosemary Romana Polańskiego czy Egzorcysta
Williama Friedkina. Spośród bardziej współczesnych osiągnięć niezależnego
kina grozy w Stanach warto wymienić Czarownicę
Roberta Eggersa oraz Coś za mną chodzi (It Follows) Davida Roberta
Mitchella. Z Hereditary wszystkie te
obrazy łączy potęgujące się w nas z każdą minutą seansu poczucie
psychonerwowego paraliżu, które pozostaje z nami jeszcze długo po zakończeniu
filmu.
Tak naprawdę wcale nie potrzebujemy żadnych nadprzyrodzonych interwencji
tudzież piekielnych koneksji filmowych bohaterów, kiedy mamy do czynienia z tak
złożonym, psychologicznie wiarygodnym scenariuszem Ariego Astera oraz doborową
obsadą filmu, w której prym wiodą Toni Collette, Ann Dowd (grająca Joan,
pocieszycielkę straumatyzowanej Annie), Alex Wolff, Gabriel Byrne i Milly
Shapiro, która jak na filmową debiutantkę potrafi swoją obecnością na ekranie
wywrzeć piorunujące wręcz wrażenie. Toni Collette w roli Annie rozwija przed
nami swoje dramatyczne skrzydła, jeszcze raz pokazując, jakiej klasy jest
aktorką i jak emocjonalnie naładowany potrafi być jej performans. Hereditary oferuje zaskoczenia, lęk,
przerażenie i wszystko to, czego spodziewalibyśmy się po udanym horrorze, ale
poza tym jako psychologiczny thriller udowadnia, że wcale nie trzeba zstępować
do podziemi, aby dowiedzieć się, jak wygląda piekło. Czasami wystarczy tylko
mieszkać z rodziną pod jednym dachem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz