7 września 2021

Her (Ona). Miłość w czasach sztucznej inteligencji.

          Niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nie odczuwa paniki w sytuacji bycia odciętym od Internetu? Nasze uzależnienie od bycia online stało się naszym prawem i naszą wolnością w takim samym stopniu, w jakim mamy prawo do życia i do szczęścia. Połączenie z siecią jest dla nas obecnie jak oddychanie tlenem, nie zauważamy już samego procesu dopóki nie zostanie on nagle i gwałtownie przerwany. W ten oto paradoksalny sposób nasze zniewolenie od wirtualnego świata stało się naszą najświętszą wolnością, częste i zgubne uzależnienie przeobraziło się w niezbywalne prawo i przywilej. Wybitny film Ona (Her) Spike’a Jonze’a z 2013 roku fenomenalnie wygrywa tę opozycję realne versus wirtualne w naszym współczesnym życiu. Ten osadzony w niedalekiej przyszłości dramat romantyczny traktuje o miłości w czasach sztucznej inteligencji, o tym jak często wirtualne relacje wygrywają z tymi realnymi w naszym codziennym życiu. Obraz Jonze’a nie udziela jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy to dobrze, czy źle, że nasze romantyczne relacje przeniosły się w tak dużym stopniu do sieci. Ten chyba największy dylemat nowoczesności każdy musi rozwiązać w zaciszu własnego umysłu.

          Każdy nowy projekt filmowy Spike’a Jonze’a to wyjątkowo oryginalne dzieło. Wśród jego poprzednich filmów są takie perły jak Być jak John Malkovich (Being John Malkovich, 1999 r.) i Adaptacja (Adaptation, 2002 r.). Napisany, wyreżyserowany i wyprodukowany przez Jonze’a film Ona jest ostatnim jak dotychczas pełnometrażowym projektem tego reżysera i jednocześnie pierwszym jego filmem, do którego Jonze samodzielnie napisał swój oryginalny scenariusz. Obraz miał międzynarodową premierę w październiku 2013 roku na festiwalu w Nowym Jorku. Podobnie jak wszystkie poprzednie trzy filmy tego reżysera, Her został znakomicie przyjęty przez krytyków i publiczność. Obraz był nominowany w sumie do pięciu Oscarów, w tym za najlepszy film, scenariusz oryginalny, scenografię, muzykę i za najlepszą piosenkę (w tym miejscu szczególne brawa dla znakomitej ścieżki dźwiękowej do filmu autorstwa kanadyjskiego zespołu Arcade Fire z Montrealu). Spike Jonze całkowicie zasłużenie odebrał na gali w 2014 roku Oscara za najlepszy scenariusz oryginalny.

          W niedalekiej przyszłości grany przez Joaquina Phoenixa Theodore (Theo) przeżywa ciężki emocjonalnie okres po niedawnym rozstaniu z żoną, Catherine (Rooney Mara w tej roli). Zaintrygowany reklamą w sieci Theo decyduje się na ściągnięcie programu operacyjnego, w ramach którego sztuczna inteligencja o imieniu Samantha (mówiąca ludzkim głosem Scarlett Johansson) staje się jego osobistą asystentką, przyjaciółką i wreszcie wirtualną dziewczyną. Nie posiadająca ciała Samantha rozwija się w miarę poznawania i interakcji z Theo, co tym bardziej przywiązuje do niej jej ludzkiego właściciela. Więź między Theo a Samanthą jest szczególna i ewoluuje w kierunku wzajemnej fascynacji. Jednak im bardziej złożona staje się ich relacja, tym więcej potrzeb i oczekiwań generuje…

          Jednym z kluczowych elementów Her jest głos, którym mówi Samantha, nie posiadająca ciała sztuczna inteligencja w postaci zaawansowanego systemu operacyjnego. Jest to ciepły i seksowny głos Scarlett Johansson, której nie widzimy na ekranie, ale której ciepłą i zabawną obecność wyczuwamy z całą mocą. Znakomita praca głosem Johansson stwarza iluzję obcowania z kobietą z krwi i kości, a nie tylko z zaprogramowanym systemem operacyjnym. Tak właśnie reaguje na nią sam Theodore, który znajduje się pod coraz większym urokiem uczącego się go z każdym kolejnym dniem systemu operacyjnego. Urzekający w Her głos Scarlett Johansson jako Samanthy jest kluczem do zrozumienia fascynacji i późniejszego zakochania Theo. Będący pod silnym wrażeniem wszystkich  możliwości Samanthy, zarówno jako super szybkiej i wydajnej asystentki, jak i ciągle uczącej się nowych rzeczy interesującej i zabawnej rozmówczyni, Theo zaniedbuje poniekąd swoje relacje z kobietami w realnym świecie. Jego małżeństwo z Catherine dogorywa, ale Theo ma problem z podpisaniem kończących wszystko papierów rozwodowych. Jedyne ich spotkanie w filmie w restauracji ma posmak obustronnego rozczarowania, że tak banalnie kończy się tak długa historia ich miłości. Catherine (świetna tutaj Rooney Mara) wciąż nie może wybaczyć Theo, że od realnych problemów ucieka w wirtualny świat gier komputerowych i gadającej ludzkim głosem sztucznej inteligencji... Niechęć Theo do wiązania się z jakąkolwiek inną kobietą z krwi i kości bardzo szybko kończy udaną początkowo randkę z seksowną singielką graną przez Olivię Wilde. Najlepszą relację emocjonalną nasz główny bohater ma ze swoją przyjaciółką Amy, znakomicie i w sposób niezwykle zniuansowany zagraną przez Amy Adams. Przyjacielska więź Theo i Amy to jedyna w Her prawdziwa konkurencja dla bezcielesnej Samanthy. Szkoda tylko, że po rozstaniu z mężem Amy sama wchodzi w romantyczną relację z pozostawionym przez niego innym systemem operacyjnym na podobieństwo Samanthy.

          Ona to wyjątkowo ciepły i podnoszący na duchu dramat romantyczny z elementami sci-fi. Wrażenie ciepła i uspokajającej bliskości to efekt znakomitych zdjęć operatora Hoyte van Hoytema, który niemało się natrudził, żeby przeszklone drapacze chmur Los Angeles i Szanghaju wypełnić nasyconym i z lekka przygaszonym światłem słonecznym. Nawet smog w Szanghaju (który udaje w niektórych scenach Los Angeles) nabiera uroczego kolorytu, spowijając świat delikatną mgiełką romantycznego rozmarzenia. Paleta barw Her to różne odcienie czerwieni, pomarańczu i żółci, czyli wszystkie kojarzące się nam z ciepłem kolory.  Futurystyczne elementy filmu są natomiast świetną obserwacją i komentarzem jednocześnie do współczesnego procesu przenoszenia się naszego życia do sieci. To w Internecie szukamy nowych relacji, nowych informacji, nowych podniet. Internetowe porno często zastępuje nam realny seks z drugą osobą. Gry komputerowe i sztuczna inteligencja skutecznie nas rozleniwiają, wykonując za nas wiele podstawowych czynności i pozwalając nam na komfortowe niemyślenie. Ale im bardziej zanurzamy się w ten wirtualny świat, tym bardziej odczuwamy głód prawdziwej, głębokiej więzi z kimś czułym, inteligentnym i zabawnym. A jeśli zwykły program operacyjny może wznieść się na taki poziom i jednocześnie mówić do nas seksownym głosem Scarlett Johansson, to trudno dziwić się granemu przez Joaquina Phoenixa Theo, że całkowicie stracił głowę dla swojej wirtualnej asystentki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz