13 października 2019

Midsommar. W biały dzień. Trauma i katharsis.

          Po nocy zawsze nadchodzi dzień, po burzy zazwyczaj wychodzi słońce, po kłótni powinno przyjść pojednanie, po traumie powinno nadejść katharsis. W Midsommar Ariego Astera wszystko dzieje się według planu i zgodnie z wyższym zamysłem. Już pierwsza klatka filmu przedstawia nam jego kompletną historię w formie jednej kolorowej ryciny, wystarczy tylko przyjrzeć się dobrze i odczytać poszczególne figury oraz postaci. Będący twórczym skrzyżowaniem horroru oraz psychologicznego thrillera, jest Midsommar spełnioną opowieścią o rozpadzie związku dwojga ludzi, którego finalna dezintegracja wpisana jest w mechanizm starego pogańskiego kultu, którego cykliczne rytuały odbywają się w skąpanej słońcem Szwecji w samym środku lata raz na 90 lat. Najbardziej zdumiewające w Midsommar jest to, że jak na horror wszystkie przerażające sceny odbywają się w biały dzień i na oczach wszystkich…


         Ari Aster zapisał się już na dobre w historii horroru swoim poprzednim dziełem, czyli filmem Dziedzictwo. Hereditary z 2018 roku. Rok 2019 przyniósł kolejny niecodzienny horror, napisany i wyreżyserowany przez tego wybitnego twórcę. Wypuszczony komercyjnie z początkiem lipca 2019 roku Midsommar. W biały dzień jest propozycją dla tych, którzy uwielbiają soczyste psychologiczne dramaty/thrillery, przystrojone w szaty wysublimowanego i nieoczywistego horroru. Nie brakuje w tym filmie grozy oraz przerażenia, ale to trauma i następujące po niej oczyszczenie znajdują się w centrum uwagi reżysera.


          Związek Dani (wyśmienita Florence Pugh) oraz Christiana (Jack Reynor) naznaczony jest napięciem i brakiem satysfakcji. Dotknięta niedawną rodzinną traumą Dani szuka emocjonalnego wsparcia u partnera, którego ten nie jest w stanie jej zapewnić. I wtedy para decyduje się na podróż z USA do odległej Szwecji na obchody letnich uroczystości pogańskiej wspólnoty, a wszystko to na zaproszenie Pelle (Vilhelm Blomgren), przyjaciela stamtąd się wywodzącego. Poza tą trójką w podróż udają się jeszcze dwaj przyjaciele Christiana z jego antropologicznych studiów: Josh (William Jackson Harper) oraz Mark (Will Poulter). Eskapada do małej wioski w Szwecji ma być oderwaniem się od codziennych problemów i okazją do przyjrzenia się lokalnym rytuałom przez głodnych wiedzy oraz wrażeń studentów antropologii. Amerykańscy turyści dostaną znacznie więcej atrakcji niżby sobie sami życzyli.


          We wcześniejszym Hereditary niezapomniany aktorski popis dała nam fenomenalna Toni Collette. To samo w Midsommar robi młoda Florence Pugh (znana wcześniej choćby z Lady Macbeth), która jako Dani Ardor tworzy centralną dla filmu kreację naznaczonej rodzinną traumą i obarczonej niekochającym ją partnerem heroiny, która w finale obrazu znajduje swoją zemstę oraz swoje katharsis jednocześnie. Podobnie jak reszta bohaterów Midsommar Dani jest tylko pionkiem na wielkiej szachownicy, na której gra toczy się między starymi i pierwotnymi siłami, domagającymi się rytuału oraz ofiary. Dani jest jednak dla całej historii jedną z kluczowych figur, początkowo nieświadomą, bierną i zaślepioną bólem, potem coraz bardziej pociąganą przez pogańskie kulty mieszkańców szwedzkiej wioski, wreszcie aktywną uczestniczką finalnego rytuału. Niezwykle naturalistycznie zagrana przez Florence Pugh Dani jest jedyną postacią w Midsommar, która przejmuje pewną formę kontroli nad tym, co jej się przydarza, a przynajmniej ma możliwość podjęcia kluczowej decyzji, od której będzie zależeć jej dalsze życie. Pozostali bohaterowie tej opowieści, na czele z Christianem (Jack Reynor), jej niedobranym partnerem, są zwykłymi pionkami w grze, ofiarą całopalną składaną na przebłaganie starych bóstw.


          Tworząc scenariusz do Midsommar. W biały dzień Ari Aster zainspirował się bolesnym końcem swojego długoletniego związku, a forma horroru to tylko zewnętrzna powłoka dla osobistego dramatu wewnątrz. Kontrasty i paradoksy są w Midsommar częste: horror ma w tym filmie miejsce w biały dzień, na oczach wszystkich, a psychologiczny thriller kończy się zaskakującym happy endem, aczkolwiek takim, w którym ktoś musi umrzeć, aby ktoś inny mógł żyć, a przedustanowiona harmonia została zachowana. Hereditary był rodzinną psychodramą rozegraną w klaustrofobicznym środowisku pojedynczego domostwa. Midsommar jest w tym sensie przeciwieństwem swego poprzednika – tutaj jasność neguje ciemność, a agorafobia zajmuje miejsce klaustrofobii. W Midsommar nie ma gdzie się ukryć, nie ma dokąd uciec, nie ma też żadnych cieni czających się w zakamarkach pogrążonego w mroku domu. W tym filmie słońce prawie w ogóle nie zachodzi, jasność jest wręcz oślepiająca, a prawdziwy horror rozgrywa się w umysłach bohaterów.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz