The Art of Self-Defense jest drugim pełnometrażowym filmem fabularnym reżysera Riley Stearns’a,
który w 2014 roku debiutował autorskim Faults, w którym jedną
z głównych ról zagrała jego ówczesna partnerka, aktorka Mary Elizabeth
Winstead. Tak samo jak w przypadku swojego poprzedniego obrazu, Riley Stearns
napisał scenariusz i zarazem wyreżyserował Sztukę samoobrony, pokazując ją po raz pierwszy na festiwalu South by Southwest w Austin
(Teksas) w marcu 2019 roku. Podobnie jak bardzo dobry Faults, poprzedni film reżysera, The Art of Self-Defense jest czarną komedią z kryminalnym wątkiem, która bardzo sprytnie
potrafi podważyć nasze oczekiwania i zaskoczyć nas w tak intrygujący sposób, że
jeszcze długo po obejrzeniu filmu będziemy zastanawiać się nad sztuką
manipulacji zarówno samego reżysera, jak i jego filmowych bohaterów.
Na samym początku Sztuki samoobrony jego główny bohater, zagrany przez Jesse’go Eisenberga Casey, jawi nam
się jako kruchy, bezbronny i krańcowo zahukany księgowy, który nie potrafi
postawić się swojemu szefowi ani kolegom z pracy, a w momencie bycia
zaatakowanym przez zamaskowanych przestępców dobrowolnie i bez choćby cienia
walki oddaje im swój portfel. Spowodowana napadem trauma motywuje Casey’go do
przedsięwzięcia kroków w celu zwiększenia poczucia własnego bezpieczeństwa i
tak oto nasz bohater ląduje w szkole karate, prowadzonej przez wymagającego oraz
oddanego swojej profesji Sensei (bardzo przekonujący Alessandro Nivola). Pozory
w filmie Riley Stearns’a mylą i to nie jeden raz, więc przygotujmy się na
liczne zwroty akcji oraz ogólnie subwersywny charakter filmu.
Subwersja to najlepsze słowo na
określenie podstawowej jakości, jaką niesie ze sobą Sztuka samoobrony.
Ta czarna komedia z kryminalnym podkładem traktuje w pierwszym rzędzie o
toksycznej męskości, którą definiuje przemoc oraz agresja. Prawie wszyscy
bohaterowie filmu to mężczyźni, których rozpiera testosteron oraz poczucie
własnej siły i ważności. Jedyną właściwie kobietą w Sztuce samoobrony jest Anna (Imogen Poots), która jednak aby przetrwać
w szkole karate jako uczennica i trenerka musi być równie bezwzględna oraz
twarda, jak otaczający ją zewsząd mężczyźni. Anna potrafi niejednokrotnie w
swojej wytrwałości i w poświęceniu dla sztuk walki przewyższyć swoich kolegów
po fachu, co jednak wcale nie niweluje jej podrzędnego statusu w oczach Sensei,
dla którego bez względu na wszystkie osiągnięcia już na zawsze pozostanie
kobietą, a to kluczowa przeszkoda w dostąpieniu najwyższego wtajemniczenia w
prowadzonej przez niego szkole. Seksizm oraz męski szowinizm granego przez
Nivolę Sensei to tylko czubek góry lodowej jego rozlicznych grzechów i
grzeszków.
Gdy Casey trafia do szkoły mistrza Sensei, w bardzo szybkim tempie
nabiera pewności siebie i poczucia własnej wartości, tak że wkrótce karate
staje się głównym, jeśli nie jedynym, sensem jego życia. Nasz bohater zaczyna
zaniedbywać swoją pracę i, co gorsza, swojego pupila, słodkiego jamnika,
którego w przypływie większej dawki testosteronu decyduje się już nie otaczać dotychczasową
czułością, bo to przecież przejaw niemęskiej słabości, a na to pod żadnym względem
nie może sobie pozwolić świeżo nawrócony adept wschodnich sztuk walki. Casey w
pewnym momencie wyraźnie deklaruje, że chce zamienić się w to, co dotychczas go
przerażało. I tak z cichego i wystraszonego księgowego Casey zaczyna przeistaczać
się w butnego oraz coraz bardziej nieprzewidywalnego karatekę, kultywującego w
sobie tę mroczną, agresywną cząstkę, która w każdym z nas odpowiada za to, co
pozostaje poza naszą kontrolą i czym łatwo można manipulować. Nieprzewidywalność
Sztuki samoobrony bierze się właśnie
z manipulacji tej ciemnej strefy naszej psychiki, która bardzo łatwo stać się może
obosiecznym mieczem, a manipulujący może szybko zmienić się w zmanipulowanego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz