22 maja 2019

If Beale Street Could Talk (Gdyby ulica Beale umiała mówić). Miłość przez szkło.

           „Mam nadzieję, że nikt nigdy nie musiał patrzeć na ukochaną osobę poprzez szkło” – te słowa wypowiada Tish Rivers (KiKi Layne), bohaterka Gdyby ulica Beale umiała mówić. Jej ukochany, Alonzo ‘Fonny’ Hunt (Stephan James), siedzi w nowojorskim więzieniu na podstawie fałszywego oskarżenia. Tish spodziewa się ich wspólnego dziecka, odwiedza kochanka w areszcie, ale zamiast go dotknąć i przytulić, może jedynie przyłożyć dłoń do rozdzielającej ich szyby, licząc na choćby symboliczną namiastkę fizycznego kontaktu z ukochanym. If Beale Street Could Talk jest miłosnym dramatem Barry’ego Jenkinsa, twórcy i reżysera słynnego Moonlight, w którym przez pryzmat romansu pary bardzo młodych ludzi krytyce poddana zostaje społeczna niesprawiedliwość i elementarny rasizm, które niewinnego czarnoskórego 22-latka zaprowadziły wprost za kratki. A wystarczył tylko splot niesprzyjających okoliczności oraz jak najbardziej sprzyjający rasowym uprzedzeniom klimat.


          Barry Jenkins zasłynął nakręconym w 2016 roku filmem Moonlight, który na Oscarowej gali w 2017 roku zdobył nagrodę dla najlepszego filmu. Gdyby ulica Beale umiała mówić to kolejne dzieło tego utalentowanego reżysera, do którego scenariusz Jenkins napisał na podstawie powieści pod tym samym tytułem autorstwa Jamesa Baldwina. Obraz pokazany został premierowo na festiwalu w Toronto we wrześniu 2018 roku. Doceniono go przede wszystkim za zdjęcia, scenariusz samego Jenkinsa, muzykę Nicholasa Britella oraz drugoplanową rolę Reginy King, która za swój zjawiskowy performans otrzymała zarówno Złotego Globa, jak i Oscara dla najlepszej aktorki drugiego planu. Poza Oscarem dla Reginy King oraz nominacjami do tejże nagrody za muzykę i najlepszy scenariusz adaptowany, If Beale Street Could Talk zebrał również nominację do Złotego Globu dla najlepszego dramatu. Warto również nadmienić, że obraz triumfował na Film Independent Spirit Awards, zbierając laury dla najlepszego filmu, za najlepszą reżyserię i oczywiście za aktorską kreację dla fenomenalnej Reginy King.


          Akcja Gdyby ulica Beale umiała mówić ma miejsce w Nowym Jorku w latach 70-tych ubiegłego wieku. W dzielnicy Harlem czarne chmury zbierają się nad parą zakochanych w sobie ludzi. Tish (KiKi Layne) i Fonny (Stephan James) mają zaledwie odpowiednio 19 i 22 lata, ale ich rozkwitające uczucie zostaje brutalnie przerwane przez wymiar sprawiedliwości, który wtrąca Fonny’ego do więzienia na podstawie oskarżenia o gwałt na kobiecie. Oczekującą ich wspólnego dziecka Tish wspierają jej rodzice (grani przez Reginę King i Colmana Domingo) oraz starsza siostra (Teyonah Parris), którzy gotowi są zrobić wszystko, co w ich mocy, aby dowieść niewinności Fonny’ego i doprowadzić do ponownego połączenia rozdzielonych kochanków.


          Największą zaletą Gdyby ulica Beale umiała mówić jest jego filmowa poetyckość. Tak samo jak wcześniej w Moonlight Barry Jenkins osnuł swoją opowieść na fundamencie romansu. To miłość i wszelkie towarzyszące jej przeszkody są osią dramatu w If Beale Street Could Talk. Historia uczucia Fonny’ego i Tish opowiedziana zostaje nielinearnie, z licznymi przeskokami w czasie od teraźniejszości i spotkań w więzieniu po dwóch stronach rozdzielającej ich szyby w pokoju widzeń, do przeszłości z jej genezą romansu oraz świetlanymi perspektywami wspólnego życia w wynajmowanym apartamencie. Nominowana do Oscara muzyka Nicholasa Britella oraz zdjęcia Jamesa Laxtona świetnie współgrają z poetycką wizją reżysera filmu, czyniąc z obrazu prawdziwy pean ku czci miłości na przekór wszelkim niepowodzeniom i kaprysom losu.


          Nieprzypadkowo sceny z największym wydźwiękiem w filmie i jednocześnie z najmocniejszym emocjonalnym ładunkiem to te z udziałem Reginy King. Jakkolwiek drugoplanowa jest jej postać, Sharon Rivers, matki granej przez KiKi Layne Tish, Regina King włożyła w tę rolę kwintesencję swojego aktorskiego talentu i całkiem zasłużenie nagrodzona została za nią Oscarem. Większość scen z filmu może nam ulecieć z pamięci, ale te, które ostaną się najdłużej i być może do samego końca, to właśnie te z kreacją Reginy King w centrum. Jak choćby scena spotkania rodzin Tish i Fonny’ego, w trakcie którego podana zostaje do powszechnej wiadomości kontrowersyjna nowina o ciąży Tish. Starcie dwóch matek, granej przez King Sharon Rivers i równie charyzmatycznej Aunjanue Ellis w roli pani Hunt, matki Fonny’ego, jest zderzeniem się dwóch zupełnie różnych wzorów macierzyństwa i jednocześnie szkół życia. Wyrozumiała oraz opiekuńcza pani Rivers (King) jest godną antagonistką pryncypialnej i wynoszącej się pani Hunt (Ellis), która gotowa jest przekląć własnego wnuka tylko dlatego, że poczęty został poza małżeństwem. Grana przez King Sharon Rivers nie tylko nie ma żadnego problemu z akceptacją niespodziewanej ciąży 19-letniej zaledwie córki, ale gotowa jest polecieć samotnie do Puerto Rico, aby tam odnaleźć będącą ofiarą gwałtu kobietę i przekonać ją do zmiany niekorzystnych dla Fonny’ego zeznań. A wszystko to po to, aby uwolnić od fałszywego oskarżenia ojca swojego przyszłego wnuka i zapewnić mu dzieciństwo w towarzystwie obojga rodziców. Scena z peruką przed lustrem w hotelowym pokoju w Puerto Rico jest aktorskim majstersztykiem w wykonaniu Reginy King i niczym w pigułce pokazuje determinację, jaką trzeba umieć w sobie znaleźć, aby przezwyciężyć rasowe oraz klasowe uprzedzenia, jakie nosi w sobie każdy z nas.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz