30 lipca 2018

Call Me by Your Name (Tamte dni, tamte noce). Romans w cieniu sztuki.

           Luca Guadagnino, reżyser Call Me by Your Name, powiedział o powieści będącej pierwowzorem filmu, że to “proustowska książka o wspominaniu przeszłości i oddawaniu się melancholii pod wpływem rzeczy utraconych”. Adaptacja powieści André Acimana rozgrywa się jednak w czasie teraźniejszym, literacka retrospekcja została przez twórców obrazu całkowicie odrzucona. Pomimo tego Tamte dni, tamte noce to przenikniony melancholią miłosny dramat o namiętnym uczuciu, które mogłoby być czystą fantazją, kolorowym miazmatem rozgorączkowanego letnią kanikułą umysłu. Zmysłowość tej historii, jej sensualna namacalność przydają jej jednak wyjątkowej witalności. Ta żywotność filmowych obrazów odciska swoje niezatarte piętno w naszych umysłach, nadając Call Me by Your Name walor niepowtarzalności przeżytego wspomnienia. Tamte dni, tamte noce są jak wiecznie żywy obraz przeszłości, odtwarzany w najdrobniejszym detalu z tyłu naszej głowy, gdzie permanentne schronienie znajdują rzeczy nie tyle utracone, co wygnane na zawsze ze sfery rzeczywistości.


          Call Me by Your Name jest dziełem włoskiego reżysera, Luki Guadagnino, dla którego obraz ten jest dopełnieniem jego filmowej trylogii Pożądania, na którą składają się jeszcze jego dwa wcześniejsze filmy: Jestem miłością (Io sono l’amore, 2009) z Tildą Swinton w głównej roli oraz Nienasyceni (A Bigger Splash, 2015) również z udziałem Tildy Swinton, a także Matthiasa Schoenaertsa, Ralpha Fiennesa i Dakoty Johnson. Tamte dni, tamte noce to międzynarodowa koprodukcja, konkretnie włosko-amerykańsko-francusko-brazylijska, ze scenariuszem autorstwa znakomitego amerykańskiego reżysera i scenarzysty, Jamesa Ivory’ego. Ivory zaadaptował powieść pod tym samym tytułem amerykańskiego akademika i pisarza, André Acimana. Call Me by Your Name po raz pierwszy pokazany został publiczności na Sundance Film Festival w styczniu 2017 roku, po czym objechał większość liczących się filmowych imprez w tamtym roku. Wszędzie znakomicie przyjmowany jako współczesny klasyk oraz obraz, którego nie można przegapić, Call Me by Your Name uzyskał aż cztery nominacje do Oscarów, w tym za najlepszy film, najlepszą pierwszoplanową rolę męską (Timothée Chalamet) i najlepszą piosenkę (Mystery of Love Sufjana Stevensa). W finale obraz otrzymał jak najbardziej zasłużoną statuetkę za najlepszy scenariusz adaptowany dla Jamesa Ivory’ego.


          17-letni Elio Perlman (nominowany do Oscara Timothée Chalamet) spędza letnie wakacje z rodzicami w północnych Włoszech (okolice Cremy w Lombardii). Jest lato 1983 roku i na okres kilku tygodni do willi Perlmanów przyjeżdża w charakterze asystenta ojca młody, 24-letni Amerykanin Oliver (świetny w tej roli Armie Hammer). Elio i Oliver spędzają coraz więcej czasu razem, jeżdżąc na krótkie wycieczki po skąpanej słońcem okolicy lub prowadząc niezobowiązujące rozmowy o sztuce, muzyce, literaturze… Aż w końcu coś między nimi zaskakuje i konwencjonalna znajomość przeradza się w okamgnieniu w zmysłowy romans dwóch kompletnie zafascynowanych sobą mężczyzn. Reszta to już prawdziwa uczta dla oka (i ucha zresztą też).


          Armie Hammer i Timothée Chalamet w rolach niespodziewanych acz namiętnych kochanków wypadają wprost fenomenalnie, tworząc bez porównania najlepsze kreacje w swojej dotychczasowej aktorskiej karierze. Wzajemne przyciąganie między tą parą jest ewidentne na ekranie, trudno wyobrazić sobie bardziej intensywną chemię niż ta, jaka jest udziałem obu aktorów. Młodziutki Chalamet dostał nawet za swoją interpretację zasłużoną nominację do Oscara. W Tamte dni, tamte noce ważne są także drugoplanowe role, warto przede wszystkim pochwalić Michaela Stuhlbarga i Amirę Casar za ich kreacje rodziców młodego Elio. Perlmanowie emanują ciepłem oraz zrozumieniem, on jest historykiem sztuki, ona tłumaczką, nie dziwi więc w ogóle ich tolerancja oraz czysto humanistyczne otwarcie na drugiego człowieka. W finale Michael Stuhlbarg (świadomy romansu syna z Oliverem) wygłasza chwytający za serce monolog, który powinno się wydrukować złotymi literami, oprawić w ramkę i wieszać ku pamięci wszystkich na każdej ulicy, w każdym gmachu publicznym i przede wszystkim w każdym domu. W tym właśnie sensie Call Me by Your Name jest po trosze wspaniałą fantazją, snem nocy letniej, piękną fikcją. Powieściowy oryginał z 2007 roku został napisany przez André Acimana, akademika i teoretyka literatury, specjalizującego się w prozie Marcela Prousta. I rzeczywiście, duch autora W poszukiwaniu straconego czasu unosi się nieustannie nad filmem Guadagnino, tyle że o ile Proust jest mistrzem melancholii poprzez literacką retrospekcję i przywoływanie dawno przeżytej przeszłości, o tyle Luca Guadagnino w swojej filmowej sztuce nadaje kadrom i postaciom tyle życia oraz tyle zmysłowości, że jego dzieła z miejsca stają się peanami ku czci piękna teraźniejszości. Guadagnino nie szuka w swoich filmach straconego czasu, on już dawno go znalazł i rozkoszuje się urokami tu i teraz. Włoski reżyser jest mistrzem w ukazywaniu piękna i pierwotnych sił natury. Wszyscy główni bohaterowie Call Me by Your Namewykształceni, inteligentni i niezwykle oczytani. Natura przezwycięża jednak w filmie Guadagnino kulturę tak, że Elio i Oliver całkowicie poddają się, a następnie zatracają w ekstazie zmysłów, sprowokowanej niechybnie przez wybujałą i dorodną przyrodę włoskiego lata.


          Tamte dni, tamte noce to coś więcej niż tylko klasyczny gejowski dramat miłosny, napisany i wyreżyserowany przez przedstawicieli mniejszości (zarówno Guadagnino, jak i James Ivory to zdeklarowani geje), w takim samym stopniu jak przywoływane W poszukiwaniu straconego czasu to coś o wiele więcej niż tylko napisana przez homoseksualistę przydługa powieść. Call Me by Your Name ma wszelkie znaki filmowego klasyka: zdjęcia, dialogi, muzyka i gra aktorska osiągają poziom perfekcji. Postaci Olivera i Elio są wręcz archetypiczne. Oliver to starszy, bardziej doświadczony amerykański przystojniak i atleta, celebrujący fizyczną aktywność wszelkiego typu. Elio jest młodszy, niedoświadczony ciałem, ale za to nadrabiający bystrą inteligencją i fenomenalną erudycją (nie mówiąc już o jego rozlicznych muzycznych oraz językowych talentach). Jego dość niemrawy wakacyjny romans z Marzią (świetna Esther Garrel) ukazuje wyraźnie, że Elio potrzebuje starszego mentora, i w rolę tego starszego mentora idealnie wchodzi Oliver właśnie. Jako para kochanków Elio i Oliver są połączeniem greckiego ideału – harmonii ciała i umysłu. Heraklit z Efezu powiedział kiedyś, że wszystko płynie i że „niepodobna wstąpić dwukrotnie do tej samej rzeki”. Oliver argumentuje w filmie, że może Heraklitowi chodziło nie o to, że wszystkie rzeczy zmieniają się, abyśmy nie mogli ich ponownie spotkać, ale właśnie o to, że pewne rzeczy pozostają takie same tylko poprzez zmianę. Taka interpretacja kładzie nacisk na nieustannie przeobrażającą się teraźniejszość, a nie na nieuchronne przechodzenie rzeczy i zdarzeń w przeszłość. W takim rozumieniu Heraklit z Efezu staje się znakomitym remedium na melancholię.


Cytat z filmu:

Mr. Perlman: We rip out so much of ourselves to be cured of things faster than we should that we go bankrupt by the age of thirty and have less to offer each time we start with someone new. But to make yourself feel nothing so as not to feel anything - what a waste!

Pan Perlman: Znieczulamy się tak bardzo, aby wyleczyć się z rzeczy szybciej niż powinniśmy, że w wieku trzydziestu lat czujemy się całkowicie wypaleni i mamy mniej do zaoferowania za każdym razem, gdy zaczynamy z kimś nowym. Ale żeby znieczulać się po to, aby nie czuć nic - co za marnotrawstwo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz