11 grudnia 2016

I'm Not There (Gdzie indziej jestem). Wszystkie wcielenia Dylana.

          Bob Dylan niejedno ma imię. Niejedną ma też twarz, jak to ukazuje w swoim filmie I'm Not There uznany niezależny reżyser Todd Haynes. Inspirowany życiem oraz muzyką Dylana obraz ukazuje siedem różnych wcieleń tego muzyka i poety, dając nam jednocześnie wyraźnie do zrozumienia, że w żadnym z tych  siedmiu aspektów nie znajdziemy samego Dylana. Kultowy wokalista jest z pewnością gdzie indziej, tylko właśnie gdzie? Czy odnajdziemy go po połączeniu tych siedmiu różnych twarzy w jedną spójną całość? A może wszystkie te wcielenia są tak naprawdę tylko naszymi własnymi wyobrażeniami o Dylanie, tym kim muzyk jest dla nas i jak żyje w zbiorowej świadomości oraz popkulturze? Na to pytanie każdy z pewnością ma swoją własną odpowiedź.


          I'm Not There nazywany jest filmem biograficznym, chociaż z kanoniczną biografią ma niewiele wspólnego. To raczej dramat muzyczny zainspirowany życiem oraz muzyką jednego z najbardziej uznanych współczesnych twórców. Film wyreżyserował Todd Haynes, jeden z czołowych twórców gatunku New Queer Cinema, będącego bardzo prężnie się rozwijającym podgatunkiem amerykańskiego kina niezależnego. Haynes napisał scenariusz filmu we współpracy z pisarzem Oren’em Movermanem, po tym jak Dylan dał swoją zgodę na ogólny koncept dzieła oraz pozwolił wykorzystać w nim swoją muzykę. I'm Not There debiutował w sierpniu 2007 roku na Telluride Film Festival, po czym pokazany został na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji we wrześniu tego samego roku, na którym wyróżnienie za swoją kreację w filmie otrzymała Cate Blanchett. To jej Dylanowskie wcielenie wzbudziło najwięcej entuzjazmu oraz uznania na całym świecie. Blanchett za swoją rolę otrzymała Złotego Globa w kategorii najlepsza aktorka drugiego planu oraz także nominację do Oscara, również w kategorii najlepsza kobieca rola drugoplanowa.


          W I'm Not There mamy Boba Dylana w siedmiu totalnie różnych odsłonach, granego przez sześciu kompletnie różnych aktorów, w tym przez jedną aktorkę. W filmie powiązane w nielinearną narracyjną całość mamy zatem sześć różnych historii, każda natomiast zainspirowana jest przez inny okres w życiu i twórczości tego wybitnego artysty. I tak mamy Dylana-poetę, czyli Arthura, granego przez Bena Whishawa, postać wzorowana na francuskim symboliście Arthurze Rimbaud. Następnie mamy oszusta, czyli fałszywego Woody’ego Guthrie, granego przez czarnoskórego młodziutkiego aktora Marcusa Carla Franklina. Wokalista i piosenkarz Woody Guthrie (podobnie zresztą jak poeta Arthur Rimbaud) był wielkim guru oraz źródłem inspiracji dla wczesnego Dylana. Trzecie i czwarte wcielenie Dylana prezentowane jest przez aktora Christiana Baile’a, który kreuje postać Jacka Rollinsa, folkowego pieśniarza, który z czasem porzuca muzykę, rozczarowany jej niezdolnością do zmiany świata i ludzkich zachowań, po czym przechodzi konwersję na chrześcijaństwo i staje się śpiewającym gospel pastorem, Ojcem Johnem. Kolejną emanacją Dylana jest Robbie Clark, grany przez Heatha Ledgera. Robbie jest aktorem wcielającym się w filmie w postać granego przez Baile’a Jacka Rollinsa. Film odnosi sukces i przeistacza Robbie’go w celebrytę. Poznajemy również historię jego nieudanego związku z Claire (w tej roli Charlotte Gainsbourg). Opowieść ta eksponuje bardziej prywatną stronę Dylana, nawiązując do jego związku z Suze Rotolo oraz zakończonego rozwodem małżeństwa z Sarą Dylan. Najbardziej kuriozalną wariacją na temat Dylana jest jednak postać Billy’ego McCarty’ego. Billy grany jest przez Richarda Gere i jest najzwyklejszym zbiegiem/włóczęgą. Persona ta jest wzorowana na osobie legendarnego Billy’ego Kid’a, zabitego przez Pata Garretta. Bob Dylan miał drugoplanową rolę w kultowym westernie Sama Peckinpaha.


           Najwięcej gorących komentarzy oraz powszechnego poklasku wśród publiczności i filmowej krytyki zebrała Cate Blanchett za swoją kreację Jude’a Quinn, popularnego folkowego muzyka, który na pewnym etapie swojej kariery zamienia gitarę akustyczną na gitarę elektryczną i zaczyna grać folk rocka, czym prowokuje oburzenie oraz wściekłość swoich dotychczasowych fanów. Postać Jude’a Quinna wzorowana jest na Dylanie z okresu 1965/1966, kiedy to muzyk dokonał głośniej instrumentalnej wolty w swojej karierze, znajdując się jednocześnie na ostrym narkotykowym zjeździe. Cate Blanchett swoją neurotyczną, rozedrganą interpretacją wprowadza w filmie zupełnie nowy wymiar, którego nie byłby w stanie wyeksponować chyba żaden mężczyzna na jej miejscu. Dzięki jej zjawiskowemu performance’owi poznajemy chyba najbardziej tragiczną i frapującą zarazem twarz (a raczej wyobrażenie twarzy) Boba Dylana. Wersja muzyka jako ‘rock and roll’owego męczennika’ jest najbardziej filmowa i przez to też najbardziej urzekająca. Fatalizm, bunt, zagubienie w świecie, problemy z własną tożsamością, uzależnienie od narkotyków oraz nieustanne ataki prasy i rozczarowanych fanów to wdzięczny filmowy materiał, a Cate Blanchett bezbłędnie odnajduje się w samym centrum tej smutnej i tragicznie się kończącej opowieści.


          Poeta (Arthur Rimbaud), prorok (Jack Rollins), nawrócony chrześcijanin (Ojciec John), zbieg (Billy McCarty), oszust (Woody Guthrie), męczennik rock and rolla (Jude Quinn) oraz wreszcie filmowa gwiazda (Robbie Clark), to wszystkie zaprezentowane w filmie aspekty tego samego człowieka. To my decydujemy ostatecznie, co mamy z taką reprezentacją począć. Dla wszystkich oddanych fanów Boba Dylana to nieskończony temat do dyskusji i do wiecznych sporów, dla pozostałych – totalna enigma i wzruszenie ramion. W finale I'm Not There grany przez Richarda Gere Billy wyznaje, że ludzie zawsze dużo mówią o wolności jako o życiu na swój własny sposób. Im dłużej jednak żyjesz po swojemu, tym mniej przypomina to wolność. Billy (wieczny tułacz) konkluduje, że on zmienia się w ciągu jednego dnia.  Budzi się jako jedna osoba, a idzie spać już jako ktoś zupełnie inny. A przez większą część czasu w ogóle nie ma pojęcia, kim tak naprawdę jest. To nawiązanie do rzeczywistych słów Boba Dylana, wypowiedzianych w jednym z wywiadów. No właśnie.


1 komentarz: