Bob Dylan niejedno ma imię. Niejedną ma też twarz,
jak to ukazuje w swoim filmie I'm Not
There uznany niezależny reżyser Todd Haynes. Inspirowany życiem oraz muzyką
Dylana obraz ukazuje siedem różnych wcieleń tego muzyka i poety, dając nam
jednocześnie wyraźnie do zrozumienia, że w żadnym z tych siedmiu aspektów nie znajdziemy samego Dylana.
Kultowy wokalista jest z pewnością gdzie indziej, tylko właśnie gdzie? Czy odnajdziemy
go po połączeniu tych siedmiu różnych twarzy w jedną spójną całość? A może
wszystkie te wcielenia są tak naprawdę tylko naszymi własnymi wyobrażeniami o
Dylanie, tym kim muzyk jest dla nas i jak żyje w zbiorowej świadomości oraz
popkulturze? Na to pytanie każdy z pewnością ma swoją własną odpowiedź.
I'm
Not There nazywany jest filmem biograficznym, chociaż z kanoniczną
biografią ma niewiele wspólnego. To raczej dramat muzyczny zainspirowany życiem
oraz muzyką jednego z najbardziej uznanych współczesnych twórców. Film
wyreżyserował Todd Haynes, jeden z czołowych twórców gatunku New Queer Cinema, będącego bardzo
prężnie się rozwijającym podgatunkiem amerykańskiego kina niezależnego. Haynes
napisał scenariusz filmu we współpracy z pisarzem Oren’em Movermanem, po tym
jak Dylan dał swoją zgodę na ogólny koncept dzieła oraz pozwolił wykorzystać w
nim swoją muzykę. I'm Not There debiutował
w sierpniu 2007 roku na Telluride Film Festival, po czym pokazany został na
Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji we wrześniu tego samego roku, na
którym wyróżnienie za swoją kreację w filmie otrzymała Cate Blanchett. To jej Dylanowskie
wcielenie wzbudziło najwięcej entuzjazmu oraz uznania na całym świecie. Blanchett
za swoją rolę otrzymała Złotego Globa w kategorii najlepsza aktorka drugiego
planu oraz także nominację do Oscara, również w kategorii najlepsza kobieca
rola drugoplanowa.
W I'm
Not There mamy Boba Dylana w siedmiu totalnie różnych odsłonach, granego
przez sześciu kompletnie różnych aktorów, w tym przez jedną aktorkę. W filmie
powiązane w nielinearną narracyjną całość mamy zatem sześć różnych historii,
każda natomiast zainspirowana jest przez inny okres w życiu i twórczości tego
wybitnego artysty. I tak mamy Dylana-poetę, czyli Arthura, granego przez Bena Whishawa,
postać wzorowana na francuskim symboliście Arthurze Rimbaud. Następnie mamy
oszusta, czyli fałszywego Woody’ego Guthrie, granego przez czarnoskórego
młodziutkiego aktora Marcusa Carla Franklina. Wokalista i piosenkarz Woody
Guthrie (podobnie zresztą jak poeta Arthur Rimbaud) był wielkim guru oraz
źródłem inspiracji dla wczesnego Dylana. Trzecie i czwarte wcielenie Dylana
prezentowane jest przez aktora Christiana Baile’a, który kreuje postać Jacka
Rollinsa, folkowego pieśniarza, który z czasem porzuca muzykę, rozczarowany jej
niezdolnością do zmiany świata i ludzkich zachowań, po czym przechodzi
konwersję na chrześcijaństwo i staje się śpiewającym gospel pastorem, Ojcem
Johnem. Kolejną emanacją Dylana jest Robbie Clark, grany przez Heatha Ledgera.
Robbie jest aktorem wcielającym się w filmie w postać granego przez Baile’a
Jacka Rollinsa. Film odnosi sukces i przeistacza Robbie’go w celebrytę. Poznajemy
również historię jego nieudanego związku z Claire (w tej roli Charlotte
Gainsbourg). Opowieść ta eksponuje bardziej prywatną stronę Dylana, nawiązując
do jego związku z Suze Rotolo oraz zakończonego rozwodem małżeństwa z Sarą
Dylan. Najbardziej kuriozalną wariacją na temat Dylana jest jednak postać Billy’ego
McCarty’ego. Billy grany jest przez Richarda Gere i jest najzwyklejszym zbiegiem/włóczęgą.
Persona ta jest wzorowana na osobie legendarnego Billy’ego Kid’a, zabitego
przez Pata Garretta. Bob Dylan miał drugoplanową rolę w kultowym westernie Sama
Peckinpaha.
Najwięcej
gorących komentarzy oraz powszechnego poklasku wśród publiczności i filmowej
krytyki zebrała Cate Blanchett za swoją kreację Jude’a Quinn, popularnego
folkowego muzyka, który na pewnym etapie swojej kariery zamienia gitarę
akustyczną na gitarę elektryczną i zaczyna grać folk rocka, czym prowokuje
oburzenie oraz wściekłość swoich dotychczasowych fanów. Postać Jude’a Quinna
wzorowana jest na Dylanie z okresu 1965/1966, kiedy to muzyk dokonał głośniej instrumentalnej
wolty w swojej karierze, znajdując się jednocześnie na ostrym narkotykowym
zjeździe. Cate Blanchett swoją neurotyczną, rozedrganą interpretacją wprowadza
w filmie zupełnie nowy wymiar, którego nie byłby w stanie wyeksponować chyba żaden
mężczyzna na jej miejscu. Dzięki jej zjawiskowemu performance’owi poznajemy
chyba najbardziej tragiczną i frapującą zarazem twarz (a raczej wyobrażenie
twarzy) Boba Dylana. Wersja muzyka jako ‘rock and roll’owego męczennika’ jest
najbardziej filmowa i przez to też najbardziej urzekająca. Fatalizm, bunt, zagubienie
w świecie, problemy z własną tożsamością, uzależnienie od narkotyków oraz
nieustanne ataki prasy i rozczarowanych fanów to wdzięczny filmowy materiał, a
Cate Blanchett bezbłędnie odnajduje się w samym centrum tej smutnej i
tragicznie się kończącej opowieści.
Poeta
(Arthur Rimbaud), prorok (Jack Rollins), nawrócony chrześcijanin (Ojciec John),
zbieg (Billy McCarty), oszust (Woody Guthrie), męczennik rock and rolla (Jude
Quinn) oraz wreszcie filmowa gwiazda (Robbie Clark), to wszystkie
zaprezentowane w filmie aspekty tego samego człowieka. To my decydujemy
ostatecznie, co mamy z taką reprezentacją począć. Dla wszystkich oddanych fanów
Boba Dylana to nieskończony temat do dyskusji i do wiecznych sporów, dla
pozostałych – totalna enigma i wzruszenie ramion. W finale I'm Not There grany przez Richarda Gere Billy wyznaje, że ludzie
zawsze dużo mówią o wolności jako o życiu na swój własny sposób. Im dłużej
jednak żyjesz po swojemu, tym mniej przypomina to wolność. Billy (wieczny
tułacz) konkluduje, że on zmienia się w ciągu jednego dnia. Budzi się jako jedna osoba, a idzie spać już
jako ktoś zupełnie inny. A przez większą część czasu w ogóle nie ma pojęcia, kim
tak naprawdę jest. To nawiązanie do rzeczywistych słów Boba Dylana,
wypowiedzianych w jednym z wywiadów. No właśnie.
Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny artykuł.
OdpowiedzUsuń