Niekwestionowany największy niezależny hit 2007
roku. Juno to komedia o 16-letniej
nastolatce, będącej w nieplanowanej ciąży. I jak to często bywa z tym tematem w
amerykańskim kinie, miast uderzać w dramatyczno-desperackie tony, otrzymaliśmy
w zamian zabójczo śmieszną komedię, która na dodatek jest i szalenie
inteligentna, i unika popularnych komediowych stereotypów. Największa w tym
zasługa autorki scenariusza, Diablo Cody, która w swoim pierwszym filmowym
dziele stworzyła fenomenalne charaktery i niezapomniane dialogi, eksplodujące wręcz
humorem oraz ciętością replik. Postać tytułowej Juno w mistrzowskiej kreacji
Ellen Page podbiła właściwie serca wszystkich. Jej pyskata i niezależna
osobowość zaimponowała obu stronom aborcyjnego konfliktu, zadowalając zarówno zwolenników
opcji pro-life, jak i tych będących pro-choice. Czyż można chcieć więcej?
Juno jest drugim niezależnym dziełem
reżysera Jasona Reitmana, autora wcześniejszego Thank You for Smoking (Dziękujemy za palenie). Film miał premierę we wrześniu 2007 roku na Międzynarodowym
Festiwalu Filmowym w Toronto, gdzie dostał od publiczności owację na stojąco.
Scenariusz do Juno napisała Diablo
Cody, eks-striptizerka, blogerka oraz początkująca pisarka, dla której był to naprawdę
mocny debiut w kinie. Duet Diablo Cody i Jason Reitman stworzyli wspólnie
jeszcze jedną świetną komedię, mowa oczywiście o obrazie Young Adult (Kobieta na
skraju dojrzałości) z 2011 roku z Charlize Theron w głównej roli. Do dnia
dzisiejszego jednak pierwszy scenariusz Diablo Cody do Juno pozostaje jej największym filmowym osiągnięciem, wystarczy
tylko dodać, że autorka zdobyła za niego Oscara w kategorii najlepszy
scenariusz oryginalny w 2008 roku. Poza nagrodą Amerykańskiej Akademii Filmowej
za scenariusz, obraz został również wyróżniony nominacjami do Oscara w kategorii:
najlepszy film, najlepszy reżyser i najlepsza aktorka pierwszoplanowa dla Ellen
Page. Nagród i nominacji było oczywiście znacznie więcej na całym świecie.
16-letnia
Juno (fenomenalna Ellen Page) decyduje się na seks ze swoim najlepszym szkolnym
przyjacielem, Paulie’m (Michael Cera). Rezultatem jest niechciana ciąża oraz
bardzo trudna życiowa decyzja: co dalej zrobić z nieplanowanym dzieckiem? Po
wizycie w klinice aborcyjnej Juno decyduje o urodzeniu dziecka i oddaniu go do
adopcji. Przy pomocy najlepszej kumpelki Leah (Olivia Thirlby), Juno znajduje
kandydatów na adopcyjnych rodziców przez zwykłe ogłoszenie w gazecie. Vanessa
(Jennifer Garner) oraz Mark (Jason Bateman) są zamożną parą, od lat
bezskutecznie starającą się o potomka. Dla Juno zaś stanowią perfekcyjne
wyjście z sytuacji. W swoich wyborach Juno wspierana jest przez swoich całkowicie
nieortodoksyjnych rodziców: Mac’a i Bren MacGuff, świetnie zagranych z komediową werwą przez
J.K. Simmonsa i Allison Janney. Właściwie to bardzo trudno wyobrazić sobie rodziców
lepszych od tej pary: liberalnej, wyrozumiałej i opiekuńczej zarazem. Jest to
kombinacja w stanie naturalnym niemalże niespotykana.
Źródło
ogromnej popularności Juno tkwi w jego
odświeżającej, niestereotypowej, wręcz feministycznej perspektywie. Heroiną filmu
jest bowiem silna, inteligentna i bardzo rezolutna nastolatka, która
samodzielnie podejmuje kluczowe w swoim życiu decyzje, od rodziców oczekując raczej
moralnego wsparcia i obecności, a nie rozwiązywania za nią niewygodnych
problemów. 16-letnia Juno przyznaje się w pewnym momencie ojcu, że sama jeszcze
nie wie do końca kim jest, ale z jej działań i słów możemy łatwo wywnioskować,
że doskonale wie, czego chce, a w szczególności czego nie chce. Juno na pewno nie
chce w tym wieku dziecka, i trudno jest się jej dziwić. Opcja aborcji pojawia
się w filmie na chwilę, ale szybko zostaje przez naszą bohaterkę odrzucona. Jej
miejsce zajmuje adopcja, przez co obraz wybiera trzecią drogę, która pozwala mu
zjednać sobie przychylność obu zwalczających się współcześnie obozów: pro-choice i pro-life. Takie fabularne rozwiązanie przesądza o sile i komercyjnym
sukcesie Juno. Film nie antagonizuje,
nie dzieli, nie opowiada się w sposób kategoryczny po jednej ze stron.
Jednocześnie jasne jest od samego początku, że dzieło Diablo Cody i Jasona
Reitmana jest feministycznym manifestem w obronie samodzielnego wyboru kobiety,
jakikolwiek byłby ten wybór. Tak się akurat składa, że decyzja filmowej Juno
jest do zaakceptowania po obu stronach barykady. Jest to jednak wybór właśnie,
a nie jego brak.
Nie
można sprowadzać Juno do jednego
tylko wątku, nie ważne jak wielowymiarowego. Bogaty i oparty na zasłyszanych
historiach scenariusz Diablo Cody eksploruje też tematykę dojrzewania i
niedojrzałości, wgryzając się niejako głęboko w materię tego, co tworzy ludzkie
związki i co decyduje o sile oraz trwałości międzyludzkich więzi. Juno zaludniają soczyste, pełnokrwiste
charaktery, pragnące różnych, często sprzecznych ze sobą rzeczy. Kreowana przez
Jennifer Garner Vanessa to kobieta sukcesu, która pragnie już tylko
macierzyństwa. I nie mamy powodów, żeby nie wierzyć jej matczynym instynktom.
Jej mąż Mark (Jason Bateman) łaknie przede wszystkim wolności, jak się okazuje
do bycia ojcem jeszcze nie dojrzał, być może nigdy nie dojrzeje. W Juno jedna nieplanowana ciąża stanowi
próbę charakteru i więzi dla co najmniej trzech par. W brawurowo zabawnej, komediowej
formie rozgrywają się w Juno
prawdziwie życiowe, emocjonalne dramaty. Kaliber filmu jest naprawdę bardzo
ciężki, a komediowa formuła scenariusza znakomicie pozwala go unieść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz