26 kwietnia 2014

Garden State (Powrót do Garden State). Nuda w New Jersey.

          Ogromna popularność Garden State to w znacznym stopniu efekt bezpretensjonalnej i osobistej historii, jaką Zach Braff przelał na karty scenariusza filmu jeszcze w czasie swoich uniwersyteckich studiów (a więc na długo przed nakręceniem samego obrazu). Bohaterem opowieści jest 26-letni Andrew Largeman (w tej autobiograficznej roli wystąpił sam reżyser), który powraca w rodzinne strony stanu New Jersey na wieść o śmierci i pogrzebie własnej matki. Andrew był nieobecny w rodzinnym domu przez ostatnie 9 lat, starając się w tym czasie zrobić aktorską karierę w Los Angeles. W chwili przybycia do Garden State - potoczna nazwa, właściwie przydomek stanu New Jersey - Andrew jest osowiałym i uzależnionym od leków psychotropowych kelnerem, który powoli traci wszelki kontakt z otaczającą go rzeczywistością.


          Garden State jest reżyserskim debiutem aktora i twórcy filmowego Zach’a Braff’a (rocznik 1975), który również napisał scenariusz filmu, opierając się w dużej mierze na własnych doświadczeniach rodzinnych z czasów dojrzewania i wchodzenia w dorosłość. Ten autobiograficzny obraz po raz pierwszy został pokazany publiczności Festiwalu Filmowego Sundance w styczniu 2004 roku, biorąc udział w konkursie głównym imprezy. Od tego czasu autorskie dzieło Braff’a zyskało powszechne uznanie wśród krytyków i, co ważniejsze, wśród publiczności, stając się jednym z niewielu współczesnych filmów niezależnych, które zdołały wygenerować wokół siebie niepodważalny kult.


          Przyjazd do domu na pogrzeb matki okazuje się być z dawna wyczekiwanym przełomem w życiu głównego bohatera, do czego znacznie przyczynia się ponowne nawiązanie kontaktu z grupą byłych znajomych i przyjaciół. Kluczową postacią w tej towarzyskiej reanimacji staje się Mark (Peter Sarsgaard), pracujący aktualnie jako nieprzejmujący się karierą oraz pozbawiony wszelkich złudzeń grabarz na lokalnym cmentarzu. To on wprowadza Andrew na powrót w świat dawnych znajomych, pozwalając mu poczuć coś na kształt dalekiego echa tęsknoty za minionymi czasami. Jeszcze bardziej brzemienne w skutki jest dla protagonisty poznanie Sam (bardzo naturalna i pełna wigoru Natalie Portman), dzięki której Andrew wyrywa się ze zwyczajowej katatonii, po raz pierwszy pozwalając sobie na autentyczne i pozytywne zarazem uczucie. Wydobycie się z psychicznego stuporu umożliwia wreszcie naszemu bohaterowi zmierzenie się z rodzinną traumą z dzieciństwa oraz stawienie czoła ojcu-psychiatrze (Ian Holms), dla którego pigułka stanowi główny oręż w walce z życiowymi problemami.


          Bezpośredni, trzymający się ściśle realiów współczesności scenariusz filmu oraz świetnie dobrana do produkcji przez Zach’a Braff’a ścieżka dźwiękowa-nagroda Grammy dla najlepszego soundtrack’u w 2005 roku-czynią z prywatnej odysei Andrew Largeman’a punkt odniesienia dla osobistych doświadczeń wielu dzisiejszych 20-sto i 30-stolatków. Eksperymentowanie z narkotykami, uzależnienie od psychotropów, kompensujące narastające napięcia w rodzinie, czy w końcu emocjonalne przebudzenie spragnionego radykalnej zmiany protagonisty historii, to wszystko potraktowane jest w debiucie Braff’a z humorem i godnym postmodernizmu dystansem.


          Garden State to także celny portret prowincjonalnego miasteczka w New Jersey. Stan ten sąsiaduje bezpośrednio z Nowym Jorkiem, a jest powszechnie postrzegany jako synonim nudy i typowo amerykańskiego zaścianka. W XIX wieku, ze względu na duży odsetek pól uprawnych, sadów i ogrodów, przylgnęło do niego określenie Garden State. W chwili obecnej nazwa ta dla większości Amerykanów jest niejasna i pozbawiona sensu, prawie nikt nie potrafi wytłumaczyć skąd się wzięła. New Jersey jest teraz gęsto zaludnione i silnie zurbanizowane, od dawna przestało pełnić rolę urodzajnego ogrodu dla pobliskiego Nowego Jorku czy Pensylwanii. Kojarzy się natomiast zdecydowanie negatywnie, niczym zahukana mieścina w bliskim sąsiedztwie wielkiej oraz tętniącej życiem metropolii. Miejsce to, jak żadne inne w Stanach, potrafi podkreślić bezmierną samotność głównego bohatera filmu, uwypukloną tym bardziej przez kontakt z ludźmi równie samotnymi jak on. Andrew Largeman zaczyna jednak odnajdywać sens życia w miejscu, które tego sensu wydawało się być całkowicie pozbawione. Spokój i pozorna nuda amerykańskiego zaścianka po raz kolejny okazuje się być źródłem życiodajnych soków, zasilających swoją energią otępiałego oraz zblazowanego przybysza z wielkiego miasta.


Cytat z filmu:

Andrew Largeman: You know that point in your life when you realize the house you grew up in isn't really your home anymore? All of a sudden even though you have some place where you put your shit, that idea of home is gone.

Andrew Largeman: Znasz ten moment w życiu, kiedy to zdajesz sobie sprawę, że miejsce w którym się wychowałeś nie jest już dłużej twoim domem? Chociaż nadal masz gdzie przechowywać swoje rzeczy, to sama idea domu nagle zanika.


I jeszcze jeden:


Mark: I'm okay with being unimpressive. I sleep better.

Mark: Nie mam żadnego problemu ze swoim przeciętniactwem. Lepiej sypiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz