Northfork (2003)
to trzecia z kolei fabuła autorstwa braci Michaela i Marka Polish. Podobnie jak
w debiutanckim Twin Falls Idaho z
1999 r. i tym razem przenosimy się do północno-zachodniej części Stanów
Zjednoczonych, konkretnie do północnej Montany, niedaleko granicy z Kanadą.
Tytuł
filmu to jednocześnie nazwa fikcyjnego miasteczka, które w 1955 r. ma być
wymazane z mapy Stanów i całego świata, jako że nowo zbudowana tama na
pobliskiej rzece ma niebawem zalać rozległe równiny, na których położona jest
miejscowość. Zanim wody sztucznego jeziora na dobre pochłoną Northfork
pozostało jeszcze 48 godzin, a wciąż nie udało się ewakuować resztki opornych
mieszkańców. Szkielet fabuły to właśnie historia ewakuacji ostatnich
zamieszkałych na tym terenie osób, podjęta przez trzy pary tzw.”ewakuatorów”,
podróżujących po miasteczku w czarnych limuzynach.
Równocześnie z opowieścią o
wysiedlaniu pozostałych maruderów poznajemy historię małego Irwina (Duel
Farnes), sieroty z lokalnego domu dziecka. Irwin jest ciężko chory, na tyle
poważnie, że jego adopcyjni rodzice nie zdecydowali się na zabranie go z
Northfork w obawie, że może nie przeżyć podróży. Umierającym chłopcem opiekuje
się lokalny pastor - Ojciec Harlan (w tej roli bardzo dobry Nick Nolte). Irwin,
odrzucony przez swoich niedoszłych rodziców, ucieka w świat swojej bogatej
wyobraźni, śniąc o nieziemskich wysłannikach, wydelegowanych do Northfork w celu
odszukania zaginionego anioła i odstawienia go z powrotem do przynależnego mu
świata. Irwin jest przekonany, że to właśnie on jest owym zagubionym aniołem,
który spadł na ziemię, po czym został uprowadzony przez ludzi i pozbawiony
swoich skrzydeł.
Widz przyjmuje fantazyjną perspektywę Irwina i
dzięki niemu poznaje czwórkę ekscentrycznych istot nie z tego świata; do grona
owych niby-aniołów wchodzą: Flower Hercules - ni to kobieta ni mężczyzna, intrygująca
androgyniczna postać świetnie interpretowana przez Daryl Hannah, następnie mamy
niemego kowboja o imieniu Cod (Ben Foster), rozgadanego Happy’ego (w tej roli Anthony
Edwards), oraz ironicznego i mówiącego z wyraźnym angielskim akcentem Cup of Tea
(Robin Sachs). Irwin w swoich sennych majakach próbuje za wszelką cenę
przekonać to nietypowe gremium o swojej niebiańskiej proweniencji, a czasu ma
coraz mniej, jako że jego dni, tak samo jak dni Northfork, są bezlitośnie
policzone…
Ten
niesamowicie wysmakowany film utrzymany jest w tonacji requiem, to jedyna w
swoim rodzaju subtelna i pełna przepięknych detali elegia o odchodzeniu. Do
tematu obrazu świetnie dopasowane są: tempo narracji (niespieszne), muzyka
(minimalistyczno-eteryczna), oraz przede wszystkim zdjęcia. Film nakręcony jest
w kolorze, ale dzięki specjalnym zabiegom operatora kamery M. Davida Mullena z
gotowego już obrazu odsączono kolor, zastępując go niemal wszystkimi możliwymi
odcieniami szarości. Zdjęcia powstawały na rozległych równinach Montany, z
ośnieżonymi szczytami wzgórz majaczącymi w tle i pustymi przestrzeniami
dookoła. Kiedyś po tych terenach przetaczały się niezliczone stada bizonów,
teraz to idealny krajobraz do filmu o apokalipsie.
Wbrew
pozorom Northfork, pomimo swojej
tematyki, nie jest filmem ponurym czy też depresyjnym. Jego wiodącą cechą,
będącą jednocześnie cechą większości amerykańskich produkcji niezależnych, jest
obecność pewnej podskórnej nadziei mimo wszystko, która wraz ze swoistym
humorem typowym dla filmów braci Polish doskonale równoważy smutek i
melancholię tego wizjonerskiego dzieła.
Krytycy,
pisząc o filmie, przywoływali swoje skojarzenia z takimi arcydziełami
światowego kina jak Days of
Heaven (Niebiańskie dni) Terrence’a Malick’a z 1978 r. czy też Der Himmel über Berlin (Niebo nad Berlinem) Wima Wendersa z 1987 r. Pierwsze skojarzenie bierze się z powodu długich ujęć
ogromnych oraz pustych przestrzeni, a także ciekawego wpisania w konkretną
scenerię opowiadanej historii. W obu obrazach fabuła wydaje się być tylko
pretekstem do sfilmowania niesamowitych krajobrazów Montany czy też prowincji
Alberta w Kanadzie, udającej plenery północnego Teksasu,
jak to jest w przypadku dzieła Malick’a. Drugie skojarzenie to z pewnością
obecność aniołów, biblijne odwołania i ciągłe przenikanie się dwóch światów,
tego ziemskiego i tego z projekcji bujnej fantazji małego chłopca. Oba
skojarzenia są jednak bardzo luźne, a Northfork
jest niekwestionowanym osiągnięciem w swoim gatunku, z którym trudno porównywać
jakikolwiek inny film.
Cytat z filmu:
Father Harlan:
We are all angels. It is what we do with our wings that separates us.
Ojciec Harlan: Wszyscy jesteśmy aniołami. Dzieli nas to, co robimy z naszymi skrzydłami.
I jeszcze jeden:
Father Harlan: It
all depends on how you look at it; we’re either half way to heaven or half way
to hell.
Ojciec Harlan: Wszystko zależy od tego, jak na to spojrzysz; jesteśmy albo w pół drogi do nieba, albo w pół drogi do piekła.
Mam ochotę natychmiast się tam przenieść, do tego użyłabym swoich skrzydeł!
OdpowiedzUsuń