21 stycznia 2018

Columbus. Architektura uczuć.

          Nie od dziś wiadomo, że architektura i zagospodarowanie przestrzeni mają ogromny wpływ na samopoczucie oraz dobrostan człowieka. Lepiej czujemy się w jasnych, dużych przestrzeniach, z dużą liczbą okien wychodzących najlepiej na park lub las. Naturalne światło, zieleń i duże, otwarte przestrzenie zawsze poprawiają nasz emocjonalny stan, stymulując optymizm oraz otwarcie na drugiego człowieka. W tym sensie prawdziwą Mekką wzorowej architektury jest miasto Columbus w stanie Indiana w USA, do którego ściągają turyści z całego świata, aby podziwiać tamtejszą modernistyczną architekturę XX wieku. Columbus nazywane jest też „Atenami amerykańskich prerii”, a jego niezapomniane zabudowania wyrastają z zielonej równiny niespodziewanie niczym fatamorgana na afrykańskiej pustyni. To wyjątkowe miasto jest też tłem i milczącym bohaterem debiutanckiego filmu Kogonady, amerykańskiego reżysera o koreańskich korzeniach. W obrazie Columbus uczucia jego ludzkich bohaterów projektowane są na abstrakcyjne budowle modernistycznej architektury.


          Columbus pokazany został po raz pierwszy w styczniu 2017 roku na festiwalu Sundance, urzekając rozlicznych krytyków swoją cichą, minimalistyczną formą i kontemplacyjnym nastrojem. Reżyser i zarazem autor scenariusza do filmu, Kogonada, jest Amerykaninem koreańskiego pochodzenia, dla którego Columbus jest pełnometrażowym debiutem. Przy tworzeniu swojego pierwszego dużego dzieła Kogonada inspirował się stylem japońskiego reżysera Yasujirō Ozu, autora choćby Tokijskiej opowieści z 1953 roku.


          W dramacie Columbus do tytułowego miasta w stanie Indiana przyjeżdża Jin (w tej roli John Cho), Amerykanin koreańskiego pochodzenia, który musi zająć się tutaj swoim ojcem, znanym architektem i wykładowcą, który po nagłym upadku wylądował w szpitalu w śpiączce. Jin jest tłumaczem literatury, który na co dzień mieszka w Korei. Przyjazd z powrotem do Stanów Zjednoczonych jest mu bardzo nie na rękę, tym bardziej że nie pozostawał z ojcem w bliskich stosunkach. Czekając na wieści ze szpitala, Jin przypadkowo nawiązuje znajomość z Casey (Haley Lu Richardson), mieszkającą i pracującą w Columbus młodą dziewczyną. Casey nie chce wyjechać na studia poza Columbus w trosce o własną matkę, byłą narkomankę, z którą wspólnie mieszka. Jin i Casey nawiązują nić porozumienia, spacerując po mieście i omawiając jego unikalną architekturę, jak również stan swoich uczuć oraz oczekiwania odnośnie przyszłości.


          Columbus nie jest dramatem dla każdego. Wielbiciele kina akcji mogą go sobie spokojnie odpuścić. W debiucie Kogonady właściwie niewiele się dzieje, poza tym że jego nieliczni bohaterowie spacerują (względnie siedzą) i rozmawiają. Rozmowy o życiu i wyjątkowości miejscowej architektury odbywają się w zaiste zjawiskowej (i naturalnej) scenografii. Columbus jest relatywnie małym amerykańskim miastem (ledwie 44 tys.mieszkańców), ale na całym świecie słynie ze swojej modernistycznej architektury. Jasne, ogromne i przeszklone budynki użyteczności publicznej w Columbus znakomicie harmonizują z soczystą zielenią rozlicznych parków tego miasta, które sprawiają wrażenie jakby gmachy w Columbus wzniesione zostały w samym środku lasu. Otwartość i przestronność miejskiej architektury sprzyja również otwarciu się na drugiego człowieka. Coś takiego właśnie ma miejsce między parą głównych bohaterów obrazu, Jin'em i Casey, zupełnymi nieznajomymi, którzy dość niespodziewanie się do siebie zbliżają i inicjują głęboką platoniczną więź, która obojgu pomaga w przezwyciężeniu wrażenia życiowej stagnacji. Columbus jest ciche, zielone i piękne, jak najdalsze od przekleństw wielkomiejskości.  W takim miejscu można naprawdę odpocząć i zebrać myśli. Taki sam jest też film Kogonady, który, w ogóle się nie narzucając, pomaga skupić się na obserwacji i chłonięciu jego wysmakowanych kadrów. Columbus to prawdziwa uczta i zarazem wytchnienie dla oczu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz