19 września 2016

Memento. W niewoli (nie)pamięci.

          Memento Christophera Nolana to już bezdyskusyjny klasyk nie tylko amerykańskiego kina niezależnego. Obraz ten krótko po swojej premierze przeszedł do historii światowego kina, głównie ze względu na nowatorstwo w podejściu do technik narracji filmowej fabuły. Opowiedzenie historii od końca do początku nie było w kinematografii wynalazkiem Memento. Tym, co czyni ten film wyjątkowym jest osoba jego narratora i głównego bohatera jednocześnie, granego przez Guya Pearce’a. Filmowy Leonard cierpi na amnezję następową, która oznacza całkowitą utratę pamięci krótkotrwałej. Leonard, skutkiem przeżytej traumy, nie może formować nowych wspomnień. W rezultacie naszym narratorem i tym samym przewodnikiem po klaustrofobicznym świecie Memento jest zaburzony psychicznie człowiek, który żyje pragnieniem pomszczenia nieżyjącej żony, choć w zasadzie nie pamięta już dokładnie kim jest, jak zmarła jego żona, ani nawet co robił przed kwadransem…


          Memento to drugie fabularne dzieło brytyjskiego reżysera i scenarzysty Christophera Nolana. Scenariusz filmu, autorstwa samego Nolana, powstał na podstawie oryginalnego pomysłu Jonathana Nolana, brata reżysera. Jonathan już po powstaniu Memento zredagował swoją historię w postaci krótkiego opowiadania pod tytułem Memento Mori, różniącego się znacznie od fabuły filmu brata. Obraz Nolana pokazany został premierowo na festiwalu w Wenecji w 2000 roku, od początku właściwie wzniecając podziw i żywe zainteresowanie krytyków oraz publiczności na całym świecie. Film nominowany był w 2002 roku do nagrody Amerykańskiej Akademii  Filmowej w kategorii najlepszy oryginalny scenariusz oraz najlepszy montaż. Komercyjny i artystyczny sukces tego niezależnego obrazu wywindował jego twórcę na sam szczyt listy najlepszych młodych reżyserów. Christopher Nolan od czasu Memento nakręcił m.in. takie filmy jak The Prestige (Prestiż) z 2006 roku, The Dark Knight (Mroczny Rycerz) z 2008 roku, Inception (Incepcja) z 2010 roku czy Interstellar z 2014 roku.


          Leonard (świetny Guy Pearce) w wyniku ataku dwóch zamaskowanych przestępców doznał urazu w głowę, skutkiem czego stracił całkowicie zdolność zapamiętywania czegokolwiek po doznanej traumie. W ataku Leonard stracił także swoją ukochaną żonę. To właśnie poszukiwanie przez Leonarda jej mordercy wypełnia fabułę Memento. Nasz bohater prowadzi swoje prywatne śledztwo w oparciu o pieczołowicie gromadzone notatki, zdjęcia i tatuaże, które mają mu nieustannie przypominać o jego najważniejszej misji. Swoją pomoc w jego śledztwie oferują Leonardowi: znajomy policjant Teddy (Joe Pantoliano) oraz poznana w barze kelnerka Natalie (Carrie-Anne Moss). Im bardziej cofamy się wraz z narracją do początku opowieści, tym jaśniej rozumiemy, że znajomi Leonarda wcale nie pomagają mu ze współczucia lub litości, a sam Leonard ma bardzo zaburzoną pamięć również odnośnie wydarzeń sprzed tragicznego ataku. Tak oto reżyser oferuje nam w postaci swojego filmu puzzle do samodzielnego poskładania.


          Memento Nolana to psychologiczny thriller utrzymany w stylu neo-noir. Oryginalna narracja przedstawia nam dwie fabuły: jedna, podzielona na sceny w kolorze, opowiadana jest od końca do początku, druga, z czarno-białymi scenami, jest przedstawiona w sposób chronologiczny. Nielinearna narracja powoduje, że czujemy się podobnie jak bohater tej historii: nie wiemy, co się przed chwilą wydarzyło. Właściwie przez cały film polegamy na wiedzy i interpretacji faktów przez Leonarda, kamera Nolana nigdy zanadto nie wychodzi poza jego specyficzną percepcję zdarzeń. A o tej zachwianej percepcji cały czas przypomina nam sam Leonard, który nie jest w stanie zapamiętać niczego, co wydarzyło się po wypadku, w którym zginęła jego żona. W scenach w kolorze poznajemy w odwrotnej kolejności chronologicznej przebieg śledztwa Leonarda, tak więc często potrzebne jest co najmniej dwukrotne obejrzenie filmu, aby w pełni zrozumieć przebieg całej fabuły. Z kolei w czarno-białych sekwencjach, zapodanych naprzemiennie z ujęciami w kolorze, w porządku chronologicznym poznajemy historię choroby Sammy’ego Jankis’a (w tej roli Stephen Tobolowsky), który zmagał się z tym samym rodzajem amnezji co Leonard i został przez niego poznany w czasie gdy Leonard pracował jeszcze jako agent ubezpieczeniowy. Historia Sammy’ego służy Leonardowi jako doskonały punkt odniesienia i zarazem sposób na zrozumienie własnego defektu oraz wytłumaczenie go innym.


          Oglądając Memento od samego początku właściwie wchodzimy w pułapkę zaburzonej percepcji jego głównego bohatera. Tak jak w większości filmów jako widzowie mamy tendencję do przyjmowania punktu widzenia protagonisty, a nawet identyfikowania się z nim. Nie inaczej jest z Memento, w którym kibicujemy granemu przez Guy’a Pearce’a bohaterowi i oczekujemy jego sukcesu w dorwaniu oprawcy nieżyjącej żony. Od samego startu jednak wiemy, że nasz narrator ma uszkodzony mózg i poważne problemy z pamięcią, co czyni z niego bardzo mało wiarygodnego opowiadacza. Mimo tego jednak mamy przemożną skłonność ufania Leonardowi i, zgodnie z jego własnymi wskazówkami, nieufania Teddy’emu (Joe Pantoliano), znajomemu i policjantowi pod przykrywką, który może być dla nas o wiele lepszym źródłem informacji niż cały czas tańczący w ciemnościach Leonard. Kondycja Leonarda oraz jego tragiczna przeszłość budzą w nas jednak nieodparte współczucie i to jest właśnie klucz do zrozumienia naszej predylekcji dla tej postaci. Współczujemy Leonardowi tym bardziej nawet, im jaśniej zdajemy sobie sprawę, że stał się on zaburzoną psychicznie marionetką i seryjnym zabójcą, wykorzystywanym dla prywatnych celów przez Teddy’ego i Natalie. W jeszcze większym stopniu Leonard jest zakładnikiem  własnej, całkowicie wypaczonej pamięci. Nasz bohater stara się być aktywny i świadomy w swoich działaniach, uparcie w swoim śledztwie dąży do wyznaczonego celu. Niestety, jego pamięć, a raczej to, co z niej zostało, przypomina bardziej konglomerat życzeń i osobistych przekonań, a podrzucane przez innych fakty zdają się całkowicie przeczyć jego wspomnieniom sprzed wypadku. I jaki jest w ogóle sens w dążeniu do celu, skoro później nawet nie będziemy pamiętać, że ten cel wreszcie osiągnęliśmy?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz