Nie dajcie zwieść się plakatowi, ani tym bardziej
zwiastunowi promującemu ten film. Roześmiane dziewczęta w bikini reklamujące Spring Breakers to sarkastyczna parodia
mainstreamowych produkcji filmowych, przeznaczonych dla spragnionej zabawy
amerykańskiej młodzieży. Reżyser obrazu, Harmony Korine, użył tych opatrzonych
klisz rodem ze studia w Hollywood, aby dotrzeć ze swoim filmem do szerszej,
komercyjnej widowni. Pomysł na promocję chwycił, a nieoczywisty przekaz Spring Breakers dotarł do zaskoczonej nim
i zbitej z pantałyku publiczności. Co takiego budzi tyle kontrowersji wokół tej
niezależnej produkcji? Chyba głównie to, że amerykański sen został w filmie
przedstawiony jako słoneczny i kolorowy koszmar, a wszystko to w formie półtoragodzinnego
popkulturowego teledysku, pełnego rapu i nagości.
Twórcą Spring Breakers jest
Harmony Korine, enfant terrible
amerykańskiego kina niezależnego. Reżyser znany jest ze swojego specyficznego
stylu, oznaczającego przede wszystkim eksperyment, ucieczkę od tradycyjnych sposobów
opowiadania filmowych historii, absurd oraz dużą dawkę czarnego humoru. Spring Breakers to jego ostatnie
dotychczas dzieło, które pozwoliło jego nietypowej filmowej wizji po raz
pierwszy dotrzeć do szerokiej widowni. Film pokazany został po raz pierwszy na
Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji we wrześniu 2012 roku. Od tamtego
momentu nie przestaje obrastać w kult.
Film
ma właściwie cztery równorzędne bohaterki, studentki jednego z college’ów w
Kentucky, które znudzone nauką postanawiają wybrać się na upragnione wiosenne
ferie na słoneczną Florydę. Dziewczyny
to Faith (Selena Gomez), Candy (Vanessa Hudgens), Brit (Ashley Benson) oraz
Cotty (Rachel Korine). Aby sfinansować swoją podróż obrabowują
lokalny fast-food, używając do tego młotka i pistoletu na wodę… Po przybyciu na
Florydę oddają się nieustannemu imprezowaniu aż do momentu, gdy lądują za
kratkami za ekscesy z narkotykami. Wtedy to z pomocą przychodzi im lokalny
gangster i raper jednocześnie, Alien (świetna rola Jamesa Franco). Po tym jak Alien
wpłaca za dziewczyny kaucję w więzieniu, te w towarzystwie tego dilera
narkotyków i broni jeszcze głębiej wchodzą na kryminalną ścieżkę.
Kto zna
styl filmów Harmony Korine’a ten od razu zrozumie, że nie można Spring Breakers’ów brać całkiem na
serio. Czarny humor, sarkazm, parodia, absurd, czy wreszcie obfitość patologii
charakteryzują właściwie wszystkie dzieła tego reżysera. Nie inaczej sprawy
mają się ze Spring Breakers’ami.
Obraz ten można potraktować jak przewrotny komentarz tego twórcy do
współczesnej amerykańskiej popkultury, która pod swoją kolorową i atrakcyjną
powierzchnią skrywa wypalenie i uczucie wewnętrznej pustki, które z kolei
prowadzą do przemocy i traktowania innych ludzi wyłącznie w kategorii
przedmiotów. Młode ciała dziewczyn i chłopców to w filmie przede wszystkim
seksualne obiekty. Dla kuriozalnego gangstera (a przy okazji i rapera) Aliena
(znakomity James Franco) powodem do największej dumy jest kasa i wszystkie te
rzeczy, które za jej pomocą zgromadził. Wygląda na to, że amerykański sen
prowadzi wprost do hedonistyczno-materialistycznego szaleństwa sowicie
zaprawionego kryminałem.
Spring Breakers wbrew pozorom nie jest typowym
młodzieżowym dramatem kryminalnym. Współczesna fabuła jest tylko pretekstem, żeby
wejść głębiej pod powierzchnię amerykańskiej popkultury. Czy jednak coś pod tą
powierzchnią w ogóle się znajduje? Ucieczka od szarej rzeczywistości amerykańskiego
Kentucky to dla czterech bohaterek filmu słońce Florydy, plaża, alkohol, nieskrępowany
seks i narkotyki. I pragnienie by tego rodzaju zabawa trwała w nieskończoność. Zatrzymanie
czasu w miejscu nie jest zbyt oryginalnym życzeniem, ale czy wypada się zżymać
na 20-letnie studentki, tylko dlatego że chcą się bawić? Niepokoi jednak to, że
w pogoni za wolnością oraz dobrą zabawą dziewczyny zatracają po drodze sumienie
i jeszcze coś, co pozwoliłoby im uświadomić sobie, że już dawno i bezpowrotnie
postradały niewinność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz