29 maja 2016

Prince Avalanche (Droga przez Teksas). Kontemplacyjny minimalizm.

          Dwóch facetów przemierza latem lasy Teksasu malując linie drogowe po niedawnych pożarach, które zniszczyły lokalną infrastrukturę. Brzmi jak fabuła typowego indie movie? Jasne. Prince Avalanche w istocie jest modelowym wręcz przykładem niezależnego kina, w dodatku takiego, które zdecydowanie stawia na kontemplację, a nie na akcję i dialogi. Droga przez Teksas dzięki swojemu minimalizmowi jest obrazem fascynującym, a nawet hipnotycznym. Nie potrzeba wielkiej przenikliwości, aby szybko pojąć, że prawdziwa podróż odbywa się wewnątrz umysłów obojga bohaterów, a nudna i monotonna praca jest tylko pretekstem do wycieczki w głąb własnego ego.


          Reżyserem oraz autorem scenariusza do Prince Avalanche jest David Gordon Green, twórca od lat już kojarzony z amerykańskim independent cinema, mający jednak na koncie także rozliczne romanse z kinem robionym dla wielkich wytwórni (przykłady to: Pineapple Express (Boski chillout) z 2008 roku, Your Highness (Wasza wysokość) z 2011 roku czy The Sitter (Facet do dziecka) z tego samego 2011 roku). Droga przez Teksas oznacza dla reżysera powrót do niezależnych korzeni, na gruncie których stworzył swoje najlepsze dotychczas filmy, takie jak choćby debiutancki George Washington (Sztama) z 2000 roku czy All the Real Girls (Dziewczyny z krwi i kości) z 2003 roku. Komediodramat Prince Avalanche pokazany został premierowo na Sundance Film Festival w styczniu 2013 roku, po czym pojechał na Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Berlinie w lutym tego samego roku, skąd wrócił ze Srebrnym Niedźwiedziem za najlepszą reżyserię dla Davida Gordona Greena.


          Akcja filmu rozgrywa się w 1988 roku w środkowym Teksasie, którego lasy zostały zniszczone w 1987 roku przez rozległe pożary. Obraz kręcono w hrabstwie Bastrop, które również ucierpiało na skutek ognia, tym razem w 2011 roku. Alvin (Paul Rudd) oraz Lance (Emile Hirsch) pracują dla teksańskiej administracji drogowej, malując linie drogowe na autostradach, które ucierpiały z powodu pożarów. Letnia praca jest idealną ucieczką z miasta dla starszego Alvina, który szuka w lasach Teksasu wyciszenia i okazji do przemyślenia osobistych dylematów. Młodszy Lance jest w rzeczywistości bratem partnerki Alvina, szukającym letniego zajęcia oraz zarobku. Alvin i Lance to na pierwszy rzut oka charakterologiczne przeciwieństwa. Alvin ceni sobie spokój i harmonię, lubi swoją pracę, jest metodyczny i zrównoważony. Lance z kolei nie może żyć bez typowo miejskich rozrywek, potwornie nudzi się na teksańskim pustkowiu. To, co łączy obu bohaterów, to fakt, że obaj zostawili za sobą życie osobiste i kobiety, które czekają na nich w mieście. To właściwe życie dopadnie ich wkrótce w ich leśnej kryjówce.


          Droga przez Teksas oparta jest na nieco wcześniejszym islandzkim filmie Tak czy siak (Á annan veg) z 2011 roku w reżyserii Hafsteinna Gunnara Sigurðssona. Ograniczone do minimum dialogi oraz kontemplacyjna aura filmu od razu zdradzają skandynawskie inspiracje przy jego powstawaniu. Europejska historia rodem z peryferyjnej Islandii przeszczepiona na grunt amerykańskiego kina drogi znakomicie zdaje egzamin. Amerykańskie filmy często grzeszą nadmierną ekspresywnością i przegadaniem scenariusza, a to na pewno nie jest przypadek Drogi przez Teksas. Film Greena pozwala cieszyć się świetnie uchwyconym krajobrazem po katastrofie, jaką dla lasów środkowego Teksasu były ogromne pożary. Natura ma nieposkromioną zdolność do regeneracji, co doskonale widać w Prince Avalanche, gdzie przetrzebione ogniem lasy wyglądają na budzące się po bardzo długiej i ciężkiej zimie. Jest to bardzo adekwatne tło dla historii dwóch mężczyzn, którzy muszą zmierzyć się z bólem oraz spustoszeniem w środku.


          Dzieło Greena ma właściwie tylko dwóch aktorów. Paul Rudd i Emile Hirsch znakomicie wywiązują się ze swoich zadań, tworząc bardzo dobrze dobrany aktorski duet. Ich postaci skonstruowane są według wzorca mentor i jego adept, szybko jednak ta oczywista relacja zostanie podważona i unicestwiona, ani Alvin Paula Rudd’a  nie okaże się tak mądry i zrównoważony, na jakiego początkowo wygląda, ani Lance Emile’a Hirsch’a tak głupi oraz beztroski. Obaj bohaterowie skrywają w swoim wnętrzu emocjonalne uniwersum, które w pełni dochodzi do głosu w chwili kryzysu oraz konfrontacji. Gdy nadchodzi czas próby przestają się liczyć słowne deklaracje czy puste gesty, ważne okazują się działania pary protagonistów i ich życiowe decyzje, które jasno ukazują nam z kim tak naprawdę mamy na ekranie do czynienia. Często wśród filmowych krytyków uważa się Davida Gordona Greena za naśladowcę takich gigantów światowego kina jak Werner Herzog czy Terence Malick. Droga przez Teksas udowadnia, że mamy przed sobą reżysera, który potrafi tworzyć oryginalne, autorskie kino, idealnie wpisujące się w ducha oraz klimat amerykańskiej prowincji.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz