Nie brakuje ostatnio w USA
wybitnych niezależnych filmów, w których w centrum zainteresowania twórców
pozostają trudne relacje między matką i córką. Myślę tutaj przede wszystkim o
obrazach takich jak Patti Cake$ czy Lady Bird. I, Tonya w reżyserii Craiga Gillespie’go jest najbardziej mrocznym dziełem
spośród tych trzech niezależnych pereł. Na początku 1994 roku historią
łyżwiarki figurowej Tonyi Harding żyła cała Ameryka, zanim jeszcze zaczęła żyć
historią O.J. Simpsona. W biograficznym komediodramacie o karierze i upadku słynnej
amerykańskiej łyżwiarki czarnym charakterem nie jest jednak sama Tonya Harding
(grana przez Margot Robbie), ale jej matka z piekła rodem, LaVona Golden
(Oscarowa rola Allison Janney). Margot Robbie i Allison Janney stworzyły
wspólnie wybuchowy aktorski duet, który czyni z I, Tonya agresywną czarną komedię, nieustannie prowokującą do
śmiechu przez łzy.
Jestem
najlepsza. Ja, Tonya jest ciekawym gatunkowym mariażem. To jednocześnie
film biograficzny i czarna komedia w konwencji mockumentary, czyli fałszywego dokumentu. Rzadko kiedy w
kinematografii opowiada się tragiczne życiowe historie w kostiumie czarnej
komedii i z przymrużeniem oka. W I, Tonya
ten zabieg zdaje jednak egzamin, i to na najwyższą ocenę. Film w reżyserii
Craiga Gillespie’go do scenariusza Stevena Rogersa pokazano po raz pierwszy na
Toronto International Film Festival we wrześniu 2017 roku. Doceniono w nim w
szczególności aktorskie kreacje Allison Janney i Margot Robbie. Obie aktorki
otrzymały nominację do Oscara, przy czym Allison Janney zdobyła statuetkę
Akademii w swojej kategorii jako najlepsza aktorka drugoplanowa (zdobywając
wcześniej również Złotego Globa i nagrodę BAFTA). I, Tonya zdobył również trzecią Oscarową nominację w kategorii
najlepszy montaż (dla Tatiany S. Riegel). Warto również przypomnieć, że reżyser
filmu, Craig Gillespie, zrobił całą dekadę wcześniej znakomitą Miłość Larsa (Lars and the Real Girl) z Ryanem Gosling'iem w głównej roli.
Tonya Harding (godna wszelkich
pochwał kreacja Margot Robbie) nie miała łatwo. Bycie zawodową łyżwiarką
figurową to ciężki kawałek chleba, szczególnie jeśli nie posiada się urody
księżniczki z bajki. Niskie pochodzenie społeczne i brak ogłady nie były jednak
największym problemem bohaterki I, Tonya.
Jej przekleństwem stali się jej najbliżsi: w pierwszej kolejności jej demoniczna
wręcz matka, LaVona Golden (Oscarowa rola Allison Janney), a następnie pierwszy
mąż, Jeff Gillooly (świetny Sebastian Stan). To z ich rąk nasza bohaterka
doświadczyła niemało fizycznej i psychicznej przemocy. Jeff Gillooly był też
tym, który bezpośrednio przyczynił się do zrujnowania jej łyżwiarskiej kariery.
I, Tonya w dość niekonwencjonalnej
formie prezentuje biografię jednej z najbardziej znienawidzonych w swoim czasie
kobiet w Ameryce.
Nie jest żadną tajemnicą, że I, Tonya rehabilituje w pewnym sensie
swoją bohaterkę. Atak na jej największą rywalkę, Nancy Kerrigan, i jej
uwikłanie w tę sprawę uczyniło z Tonyi Harding przedmiot powszechnej medialnej
nagonki w 1994 roku. Incydent doprowadził do pozbawienia Harding wszystkich jej
łyżwiarskich tytułów i sądowego wyrzucenia z zawodu. Jeden skandal skutkował
całkowitą ruiną i końcem jej kariery. Tonya Harding była przez moment kochana,
po czym została znienawidzona i wreszcie zapomniana. Jej filmowa biografia w
konwencji fałszywego dokumentu, z zainscenizowanymi wywiadami z jej odgrywanymi
przez aktorów bliskimi, ukazuje kobietę skazaną na porażkę, i to właściwie od
samego początku. Niekochająca jej, bijąca ją i znęcająca się nad nią
psychicznie matka to już wystarczający powód, aby usprawiedliwić niejeden
grzech na sumieniu Tonyi Harding. Równie toksyczna i nacechowana domową
przemocą relacja z pierwszym mężem popycha nas jeszcze mocniej w stronę
współczucia dla heroiny filmu. Tonya nie miała wykształcenia ani dobrych
manier. Była prostą i biedną amerykańską dziewczyną z Portland w Oregonie,
redneck’iem po amerykańsku, wieśniarą po polsku. Jej niskie klasowe pochodzenie
odejmowało jej automatycznie punkty na konkursach łyżwiarskich, daleka od
klasycznej urody twarz również nie przysparzała popularności. Czy w świetle
takiej biografii można mieć jeszcze pretensje, że Tonya Harding staje się w
filmie ofiarą?
Czarny humor przebija w I, Tonya w kreacjach drugoplanowych, w
szczególności w odniesieniu do postaci LaVony Golden, matki słynnej łyżwiarki.
Allison Janney stworzyła tu postać kobiety-potwora, tak strasznej i wyzutej z
wszelkiej empatii, że aż śmiesznej w swoim spotwornieniu. Jeśli przemoc i
poniżanie były sposobem matki na uczynienie z córki najlepszej w swoim fachu,
to już lepsza jest całkowita obojętność niż tak pojęta ‘troska’ o karierę
dziecka. I, Tonya ogląda się chwilami
jak Precious (Hej, skarbie) w wersji mocno wybielonej: ‘białe
śmieci’ zastąpiły tutaj czarną biedotę. Główną bohaterkę otacza stado idiotów, typowych
amerykańskich redneck’ów, którzy ściągają ją ze sobą na dno. Szybki wzlot i
bolesny upadek Tonyi Harding uwiarygodniają jej tezy, że Ameryka chce kogoś
kochać i chce kogoś nienawidzić, nie ma też czegoś takiego jak obiektywna
prawda, a każdy ma swoją własną wersję wydarzeń. Taki jest też sam film Gillespie’go: nie sili
się na przedstawienie najbliższej prawdy wersji wydarzeń, miesza dramat i
biografię z czarną komedią i fałszywym dokumentem, z przymrużeniem oka i
humorem opowiadając tragiczną historię dziewczyny zostawionej na lodzie.
Wreszcie grająca wsiową Harding Margot Robbie to piękna Australijka o
klasycznej urodzie, skutecznie pobrzydzona trwałą, makijażem i pstrokatą modą z
początku lat 90-tych XX wieku. Nie szukajmy zatem w I, Tonya obiektywnej prawdy, która w odniesieniu do natury ludzkiej
być może w ogóle nie istnieje, znajdźmy natomiast w tym filmie tragikomiczną
twarz współczesnej Ameryki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz