Starość przynosi wiele upokarzających doświadczeń. Zawodzi nas ciało, zawodzi także umysł. Demencja zabiera nam nie tylko pamięć i wspomnienia, ale przede wszystkim naszą tak starannie konstruowaną przez dekady tożsamość. Postępująca erozja osobowości cofa nas z powrotem do poziomu dziecka, tyle że ze starym i pomarszczonym ciałem. Zagubieni, skonfundowani, nie poznający już siebie samych i swoich najbliższych, odwołujemy się do najbardziej atawistycznych instynktów, wołając o pomoc i asystę naszą już dawno nieżyjącą matkę… Ojciec w reżyserii Floriana Zellera i z fenomenalnym Anthonym Hopkinsem w głównej roli to dramatyczne arcydzieło o umyśle w całkowitej rozsypce. Obraz to tym bardziej poruszający, że nieubłagane postępy demencji przedstawione tu są nie tylko z punktu widzenia bliskich dotkniętej chorobą osoby, ale przede wszystkim wchodzimy w Ojcu w perspektywę głównego bohatera opowieści, dzieląc z nim jego konfuzję i jego niedowierzanie.
Ojciec
(The Father w oryginale) to
brytyjsko-francuska koprodukcja w reżyserii francuskiego powieściopisarza i
dramatopisarza Floriana Zellera, dla którego film jest reżyserskim debiutem.
Zeller napisał pierwotnie wydaną w 2012 r. po francusku sztukę Le Père, którą następnie, wspólnie z
angielskim dramatopisarzem i scenarzystą Christopherem Hamptonem, Zeller przełożył
na język filmu. Adaptacja filmowa miała swoją premierę w styczniu 2020 roku na
festiwalu Sundance. Ojciec otrzymał
aż sześć nominacji do Oscarów 2021, w tym za najlepszy film, scenariusz
adaptowany, montaż, scenografię oraz za najlepszą pierwszoplanową rolę męską
dla Anthony’ego Hopkinsa i najlepszą drugoplanową rolę żeńską dla Olivii
Colman. Ostatecznie film zdobył dwa Oscary: dla Anthony’ego Hopkinsa i za
najlepszy scenariusz adaptowany dla tandemu Florian Zeller/Christopher Hampton.
Od maja 2021 obraz można już oglądać na ekranach polskich kin studyjnych.
Anthony (Anthony Hopkins) mieszka w
przestronnym i gustownie urządzonym mieszkaniu w Londynie. Ma ponad 80 lat i
nierzadko zawodzi go już pamięć. Jego córka, Anne (znakomita Olivia Colman),
stara się zapewnić mu możliwie najlepszą opiekę. Anthony jest jednak uparty i
dumny, nie zamierza tolerować wokół siebie zatrudnionych przez córkę opiekunek,
które posądza o kradzież swojego ulubionego zegarka. Demencja Anthony’ego
nasila się z każdym dniem i z każdą sceną, narażając naszego protagonistę i nas
samych na postępującą konfuzję i poczucie totalnego zagubienia. Na naszych
oczach zmieniają się twarze i wystrój wnętrza, poszczególne sceny zapętlają
się, przyjmując nowe oblicze i wprowadzając nowe postaci. W efekcie jesteśmy
równie zdezorientowani i przestraszeni jak Anthony, nic nie ma sensu, nic nie
jest takie samo, wszystko jest płynne i umyka nam z garści niczym woda.
Udane przedstawienie demencji z kilku
różnych punktów widzenia jest niewątpliwym majstersztykiem i chyba największym
osiągnięciem Ojca. Naszym głównym
przewodnikiem po świecie przedstawionym jest grany przez Hopkinsa Anthony, to
jego oczami rejestrujemy drobne zmiany w mieszkaniu, przestawienia lub brak
przedmiotów, wreszcie płynną tożsamość widzianych przez niego twarzy. Olivia
Colman, grająca jego córkę Anne, nagle dostaje twarz Olivii Williams, w roli męża
Anne pojawiają się w różnych scenach Mark Gatiss i Rufus Sewell. Nowa opiekunka
Anthony’ego, Laura (Imogen Poots), wygląda jak młoda wersja drugiej córki
naszego bohatera, której uporczywa nieobecność pozostaje dla niego niejasna. W niektórych
scenach Anne ma męża, w innych jest rozwódką i wyjeżdża do Paryża, w jednych
Anthony mieszka u siebie, w innych w mieszkaniu córki. Te mniejsze i większe
roszady i konfuzje można by jeszcze mnożyć, jedno jest pewne: nic nie jest w Ojcu takie, jakie nam się jawi, a już na
pewno gdy obserwujemy świat oczami Anthony’ego. Rozsypane puzzle rzeczywistości
świata przedstawionego pozwala nam poskładać w koherentną całość perspektywa
drugoplanowych postaci występujących w filmie, na czele z graną przez Olivię
Colman Anne. Jej niesłabnąca troska o chorego ojca jest jednym z filarów tego
dzieła, aczkolwiek zapłata, jaką Anne dostaje za swoje oddanie ojcu, jest
mieszaniną okrucieństwa i uszczypliwości, które stają się naturalnym
mechanizmem obronnym dla coraz bardziej zagubionego i przestraszonego
staruszka. Anne budzi nie mniejszą empatię niż Anthony, jej nie do
pozazdroszczenia sytuacja jest dla nas emocjonalnym punktem odniesienia, sami w
końcu możemy znaleźć się kiedyś w bardzo podobnych okolicznościach.
Ogromne brawa należą się Peter’owi
Francis'owi za pomysłową scenografię i wprawianie nas w ciągłe zdumienie nad
nieustannie zmieniającym się wyposażeniem wnętrz, z pojawiającymi się i
znikającymi obrazami, krzesłami, co tylko pogłębia naszą i tak już dużą
dezorientację jako widzów, w pełni dzieloną z głównym bohaterem filmu. Yorgos
Lamprinos jest autorem świetnego montażu z zapętlającymi się scenami, które
niczym puzzle można układać dowolnie, ale których poprawna kolejność i ułożenie
jest tylko jedno, trzeba obejrzeć film do końca, może nawet kilka razy.
Ludovico Einaudi jest kompozytorem świetnie współgrającej z tematem filmu
melancholijnej ścieżki dźwiękowej, która chwyta za gardło nie mniej niż sam
obraz. Najbardziej jednak poruszają genialne kreacje aktorskie w wykonaniu
Anthony’ego Hopkinsa i Olivii Colman. W przypadku Hopkinsa to
najprawdopodobniej jego rola życia i całkowicie zasłużony Oscar. W Ojcu Hopkins pokazuje wszystkie swe
aktorskie oblicza, potrafi być czarujący i rozmowny, ale też zimny i okrutny. Momentami jest inżynierem-erudytą, który zaznał życia, a chwilami bezbronnym dzieckiem,
które chce do mamy. Tak jak Anthony Hopkins w Ojcu, demencja ma wiele twarzy, są wśród nich te śmieszne i
dziecinne, ale przeważają jednak te smutne i przytłaczające.