27 listopada 2023

The Breaker Upperers (Zrywaczki). Cynicznie o miłości.

           Nowozelandzka komedia Zrywaczki z Netfliksa dość bezpardonowo podchodzi do tematu miłości. Dwie główne bohaterki filmu to przyjaciółki prowadzące firmę specjalizującą się w kończeniu romantycznych relacji na wniosek jednego z partnerów, zazwyczaj zbyt tchórzliwego by samodzielnie doprowadzić do ostatecznego rozstania. Dwuosobowe przedsiębiorstwo Mel i Jen (w tych rolach reżyserki obrazu Madeleine Sami oraz Jackie van Beek) doskonale prosperuje aż do momentu, gdy jedną z przyjaciółek zaczyna najpierw poważnie gryźć sumienie, po czym (o zgrozo!) sama zakochuje się w jednym ze swoich klientów. Czy stara przyjaźń dwóch kobiet okaże się silniejsza niż świeża miłość jednej z nich?

          Zrywaczki to jeden z największych komediowych przebojów pochodzących z Nowej Zelandii. Film ten był największym kasowym hitem w swojej ojczyźnie w 2018 roku, a od lutego 2019 komedię można również obejrzeć na Netfliksie. Obraz pokazano premierowo na amerykańskim festiwalu South by Southwest w marcu 2018, a jego reżyserkami i jednocześnie autorkami scenariusza jest para odtwórczyń głównych ról: Madeleine Sami i Jackie van Beek. Warto tutaj nadmienić, że producentem tej prześmiesznej komedii jest dobrze znany kinofilom na całym świecie Taika Waititi.

          Żerujące na ludzkim nieszczęściu biznesowe przedsięwzięcie wieloletnich przyjaciółek Mel i Jen zaczyna trząść się w posadach, gdy ta pierwsza zaczyna w pełni zdawać sobie sprawę z moralnych implikacji ich gospodarczej działalności, a na dodatek sama zakochuje się w jednym ze swoich tchórzliwych klientów (James Rolleston jako rozbrajająco młody, niedoświadczony i głupiutki Jordan). Mel i Jen mają wspólną nieciekawą historię miłosną z przeszłości, która zrobiła z nich dwie cyniczki finansowo eksploatujące ciemne strony romantycznych relacji u innych. Czy odmiana serca u Mel pociągnie za sobą kres ich przyjaźni oraz prowadzonego przez nie wspólnie przedsiębiorstwa?

          Komedia autorstwa Madeleine Sami i Jackie van Beek to idealna propozycja na walentynkowy wieczór i nie tylko. Suchy nowozelandzki dowcip bardzo bliski jest angielskiemu poczuciu humoru, a jego szerokie spektrum prezentują nam rozliczne produkcje Taiki Waititi, spośród których Zrywaczki to jedna z najlepszych komedii z Antypodów firmowana nazwiskiem tego płodnego aktora, reżysera i producenta filmowego. Gwoli przypomnienia do jego sztandarowych filmowych i serialowych projektów należą: Co robimy w ukryciu (film z 2014 oraz wielosezonowy serial na jego podstawie), Dzikie łowy, Jojo Rabbit czy ostatnio wyprodukowane seriale Rdzenni i wściekli oraz Nasza bandera znaczy śmierć. Suche, cięte, cyniczne nierzadko nowozelandzkie poczucie humoru Zrywaczek dostarcza pierwszorzędnej zabawy na relaksujący wieczór w gronie osób z predylekcją do podobnego w rodzaju dowcipu.

          Bardzo lekkie podejście do bardzo poważnych oraz ciężkich tematów jak miłość i rozstanie czyni ze Zrywaczek otwierającą oczy komedię, której seans może być doświadczeniem wewnętrznie oczyszczającym, jeśli oczywiście podziela się dystans do związków i miłosnych relacji, który mają dwie główne bohaterki filmu. Choć moralnie kontrowersyjne, metody kończenia toksycznych bądź niedobranych relacji przez tandem Mel i Jen pokazują w jak bardzo beznadziejnych często związkach tkwią ludzie, nie mając jednocześnie odwagi, aby je zakończyć. Niektórzy klienci naszych specjalistek od rozstań wolą sfingować własną śmierć lub zaginięcie, byle tylko nie musieć odbywać tej kończącej relację rozmowy. Oglądając i śmiejąc się do rozpuku przy Zrywaczkach łatwiej jest nam zrozumieć, dlaczego ludzie tkwią nierzadko aż do śmierci w nieudanych i pełnych przemocy związkach, bojąc się samotności lub brutalnej konfrontacji. Te poważne kwestie Madeleine Sami oraz Jackie van Beek zamieniają w swoim filmie na humorystyczne gagi lub komiczne w swojej powadze bądź nędzy postaci. Anna (Celia Pacquola) poraża wręcz głupotą, naiwnością i bezdyskusyjnym przywiązaniem do niekochającego ją męża, który woli sfingować własną śmierć niż powiedzieć jej prawdę w jej lojalne do bólu oczy. Sepa (Ana Scotney) ma problemy z kontrolą własnego gniewu, co całkowicie onieśmiela jej chłopaka Jordana (James Rolleston) przed skutecznym zakończeniem niefunkcjonującej prawidłowo relacji. Nawet sama Jen (Jackie van Beek) pod maską wiecznego zblazowania wciąż żałośnie wzdycha do seryjnie ją zdradzającego w przeszłości eksa. Pod pozorem lekkiej i cynicznej komedii Zrywaczki sprzedają nam niejedną przykrą prawdę o przeróżnych dysfunkcjach w naszych związkach.


7 listopada 2023

Beau Is Afraid (Bo się boi). Świat oczami lękowca.

           Perspektywa świata z punktu widzenia osoby z zaburzeniami lękowymi może przypominać rzeczywistość rodem z horroru. Taki właśnie ogląd świata prezentuje nam najnowszy film Ariego Astera, twórcy znakomitych horrorów Dziedzictwo. Hereditary oraz Midsommar. W biały dzień. W swoim trzecim pełnometrażowym dziele Aster uczynił głównym bohaterem tytułowego Beau, z poświęceniem zagranego przez znakomitego jak zawsze w swoim aktorskim fachu Joaquina Phoenixa. Beau Wassermann mierzy się z szerokim spektrum problemów i przypadłości - głównie tych mentalnych - a ich korzeniem jest trudna relacja z dominującą i emocjonalnie kontrolującą matką. Ari Aster określił Bo się boi jako swoją trzygodzinną sesję terapeutyczną poprzez kino i trudno się z tym nie zgodzić. Nazwany przez Astera komediowym koszmarem, jego najnowszy film jest w istocie tyleż śmieszny, co straszny, ale zdecydowanie najbardziej to jest on absurdalny, a poziom tego absurdu rośnie w miarę jak towarzyszymy głównemu bohaterowi w jego pełnej przygód kafkowskiej odysei do domu matki.

          Absurdalna tragikomedia Bo się boi miała być oryginalnie fabularnym debiutem Ariego Astera, a pierwszą wersję scenariusza do tego projektu reżyser napisał już w 2011 roku, kiedy to też nakręcił na jego podstawie film krótkometrażowy pod tytułem Beau. Aster postanowił ostatecznie nie spieszyć się z realizacją pełnometrażowej wersji swojego krótkiego metrażu z 2011 r. i w efekcie przed Bo się boi otrzymaliśmy od tego twórcy dwa fenomenalne horrory w postaci Dziedzictwa. Hereditary oraz Midsommar. W biały dzień. Wypuszczony do kin na całym świecie w kwietniu 2023 roku Bo się boi przeszedł do historii jako najdroższy obraz studia A24, a jego produkcja kosztowała niebagatelne 35 milionów dolarów jak na autorski projekt niezależnego reżysera. Niezwykle ambitny trzeci autorski film Ariego Astera nie spotkał się niestety z równie dobrym przyjęciem, co jego dwa poprzednie obrazy, zarabiając w sumie zaledwie 11,5 miliona dolarów w kinach na całym świecie i spotykając się z ostrą krytyką m.in. za swój trzygodzinny czas trwania oraz wysoki poziom absurdu, przełamywany jednak równie absurdalnym poczuciem humoru. Ari Aster przyznał zresztą rozbrajająco, że Bo się boi jest jego najzabawniejszym filmem.  

          Beau Wassermann (Joaquin Phoenix) mierzy się z bardzo silnymi zaburzeniami lękowymi, na które dostaje leki od swojego psychoterapeuty (Stephen McKinley Henderson w tej roli). W dniu wyjazdu do swojej kontrolującej matki Mony (Patti LuPone), Beau zostaje okradziony z kluczy oraz bagażu i ku wielkiemu rozczarowaniu rodzicielki jest zmuszony odwołać wizytę i pozostać w swoim mieszkaniu. I wtedy Beau otrzymuje telefon od nieznajomego, po którym staje się oczywiste, że musi jednak opuścić mieszkanie i udać się do matczynego gniazda. I w ten sposób rozpoczyna się najeżona absurdalnymi przygodami prawie trzygodzinna odyseja naszego udręczonego mentalnie protagonisty.

          Bo się boi podzielony jest zasadniczo na cztery części, a w każdej z nich główny bohater filmu poddawany jest przeróżnym psychicznym i fizycznym udrękom w zupełnie innym otoczeniu. W części pierwszej znerwicowany Beau odczuwa lęk przed opuszczeniem własnego mieszkania położonego w niebezpiecznej dzielnicy dużego miasta (a przynajmniej tak sprawy wyglądają, gdy Beau z przerażeniem zerka z okna na przyległą ulicę, gdzie nie brakuje nago hasających nożowników, bezdomnych, a nawet leżących na samym środku drogi trupów). Gdy wreszcie opuszcza swoje mieszkanie, aby kupić butelkę wody, spełniają się od razu wszystkie jego najgorsze lęki i przeczucia, a on sam zostaje potrącony przez samochód po to tylko, aby w drugiej części filmu wylądować na pozornie idyllicznych przedmieściach, gdzie opiekuje się nim przemiłe (znów tylko z pozoru) małżeństwo Rogera i Grace (Nathan Lane oraz Amy Ryan), którzy notabene potrącili naszego nieszczęsnego protagonistę. Przedmiejska idylla szybko zamienia się dla Beau w podmiejskie piekło, a on sam nie widzi innego ratunku jak ucieczka. W trzeciej części nasz bohater trafia do leśnej komuny/trupy teatralnej, będącej w trakcie wystawiania sztuki, w której Beau odnajduje głęboko skrywane prawdy o swoim życiu. W tej części wchodzimy już z Ari Asterem na poziom meta ocierający się o fantasmagorię (z baśniowymi animacjami włącznie), aby w finale i jednocześnie czwartej części jego dzieła zstąpić z powrotem na ziemię i zmierzyć się z okrutną rzeczywistością w postaci wszechwładnej matki Beau, Mony Wassermann (świetna i paraliżująca zarazem Patti LuPone). To ona w końcu jest praprzyczyną wszelkiego zła i w ogóle wszystkiego, co dzieje się w życiu Beau, a jeszcze bardziej jest odpowiedzialna za to wszystko, co nie było dane Beau w życiu mieć i przeżyć. Na przeciwległym biegunie z kolei figura ojca jest dla Beau nieobecnością, brakiem i niczym więcej.

          Ari Aster pierwotnie pracował nad Bo się boi pod roboczym tytułem Disappointment Blvd, czyli Bulwar Rozczarowania. Pierwszy tytuł filmu bardzo dobrze podsumowuje los i charakter jego głównego bohatera, jak i też streszcza przeważającą recepcję dzieła wśród filmowych krytyków, dla których większości najnowsze dzieło Astera okazało się przydługim rozczarowaniem właśnie. Obrazowi warto jednak dać szansę, a być może nawet dwie, albowiem po wielokrotnym obejrzeniu łatwiej dostrzec w Bo się boi wszystkie tropy, nawiązania i psychoanalityczne klisze, które Ari Aster wplata w wizualnie urzekający świat swojej pokręconej wyobraźni. Mamy w Bo się boi kompleks Edypa doprowadzony do absurdu, bo jak wszyscy wiemy i czujemy, na początku każdej egzystencji jest matka-dawczyni owego życia i od niej zawsze można wyprowadzić wszystkie nasze lęki, zahamowania oraz seksualne obsesje. A tam, gdzie jest lęk i wyparcie, tam również są wina oraz wstyd. Ari Aster przepracowuje swoje mentalne traumy konstruując figurę godnego politowania Beau, który jest zawsze bierny i sponiewierany przez życiowe okoliczności, a już najbardziej sponiewierany jest przez własną matkę, która mu życie dała i teraz rości sobie prawo do jego całkowitej kontroli w imię fałszywie pojętej miłości.