W finale Między słowami opuszczający Tokio Bob
Harris (Bill Murray) biegnie na ulicy za Charlotte (Scarlett Johansson), po
czym szepcze jej coś do ucha i całuje na pożegnanie. Nie dane nam słyszeć
ostatnich słów Boba do Charlotte, wiemy tylko, że ten szept na zawsze już
pozostanie między nimi, przypieczętowując tym samym ich intymną relację, która
trwała niespełna tydzień i zapewne nie będzie miała już dalszego ciągu. Lost in Translation Sofii Coppoli to
romantyczny unikat, w którym właściwie nic się nie dzieje, a jednocześnie tak
wiele zostaje wyrażone, i to nie w słowach właśnie. Dwoje Amerykanów nie może
spać w swoim tokijskim hotelu, trafiają na siebie przypadkiem, dzielą wspólnie
ten moment metafizycznego porozumienia, po czym po kilku dniach rozstają się,
aby się już więcej nie zobaczyć. Tak mało i tak wiele zarazem.
Swój drugi autorski scenariusz (po Przekleństwach niewinności) Sofia
Coppola napisała od początku z myślą o Bill’u Murray’u
jako odtwórcy jednej z dwóch głównych ról. Gdyby aktor odmówił swojego udziału
w projekcie, Między słowami nigdy by
nie powstało. Rzeczywiście, trudno sobie wyobrazić ten obraz bez jego
fenomenalnej gry. Cały film wydaje się być obudowany na jego słodko-gorzkim
performansie. Prostotę pomysłu i maestrię wykonania docenili właściwie wszyscy:
Lost in Translation dostał 4
nominacje do Oscara za 2003 rok, w tym za najlepszy film, najlepszą reżyserię,
najlepszy oryginalny scenariusz oraz dla Billa Murray’a właśnie za najlepszą
pierwszoplanową rolę męską. Sofia Coppola zdobyła ostatecznie Oscara za
scenariusz. Ponadto obraz zebrał 5 nominacji do Złotych Globów, wygrywając w
kategorii najlepsza komedia/musical, najlepszy scenariusz i najlepsza rola
męska w komedii/musicalu dla Murray’a. Między
słowami okazał się nie tylko jednym z najlepszych filmów 2003 roku, po dziś
dzień wymieniany jest jako jeden z najwybitniejszych obrazów zrealizowanych na
świecie po 2000 roku, a sam Murray uważa go za ulubiony film, w którym zagrał.
Bob Harris (Bill Murray) to znany i
ceniony (ale też już nieco zblazowany) aktor, który przyjechał do Tokio w celu
nakręcenia reklamy whisky. Bob robi to dla pieniędzy i pewnie dlatego jest
śmiertelnie znudzony. W hotelu, w którym przebywa, Bob poznaje młodziutką
Charlotte (Scarlett Johansson), która z kolei do Tokio przybyła u boku
męża-fotografa (Giovanni Ribisi), wiecznie nieobecnego z powodu zawodowej
pracy. Zagubieni w obcej kulturze, znudzeni oraz bezsenni, Bob i Charlotte zbliżają
się do siebie, tak jak nie potrafią już zbliżyć się do swoich drugich połówek.
Grany przez Billa Murray’a Bob Harris
jest już po pięćdziesiątce i jego wyraz twarzy wyraża brak jakichkolwiek
życiowych złudzeń. W Ameryce zostawił żonę i dzieci, do Japonii przyjechał w
czysto marketingowych zamiarach. Niezrozumienie i poczucie obcości wobec
japońskiej kultury, języka i stylu życia tylko pogłębiają jego dystans do
rzeczywistości. Żona i dzieci doskonale radzą sobie bez niego, on sam jest zdegustowany
własnym udziałem w kuriozalnej reklamie whisky. W tym samym tokijskim hotelu co
Bob przebywa Charlotte (nagroda BAFTA dla najlepszej aktorki dla Scarlett
Johansson). Charlotte ma zaledwie dwadzieścia kilka lat, niedawno skończyła
studiować filozofię i również niedawno wyszła za mąż za Johna (Giovanni
Ribisi), który zabrał ją ze sobą do Tokio, gdzie codziennie zostawia ją samotną
w hotelu, a sam rusza do swojej pracy jako fotograf. Charlotte jest bardzo
młoda i jeszcze nie zdecydowała, czego chce od życia ani kim chciałaby być. W
ludnej i kolorowej stolicy Japonii czuje się osamotniona, pozostawiona sama
sobie, a może nawet uwięziona. Spotkanie i flirt borykających się z
bezsennością 50-latka i 20-latki w zacisznym tokijskim hotelu nie przeradza się
w romans, ale staje się czymś lepszym i głębszym: chwilą porozumienia oraz
zrozumienia, która działa po trosze jak terapia dla duszy. Bob opowiada
Charlotte o doświadczeniu posiadania dzieci i jak to raz na zawsze odmienia
człowiekowi życie. Charlotte żartuje sobie z kryzysu wieku średniego Boba, ale
dogaduje się z nim o niebo lepiej niż ze swoim ciągle zabieganym i nieobecnym
mężem. Jej młodzieńcza uroda, niezaprzeczalny seksapil oraz flirciarska natura
przypominają o postaci Lux z poprzedniego obrazu Coppoli Przekleństwa niewinności. Prowokacyjna i łaknąca radości życia
Kirsten Dunst z The Virgin Suicides
znajduje ciekawą kontynuację w postaci nieco starszej i bardziej refleksyjnej
Charlotte w stonowanej interpretacji 17-letniej wtedy zaledwie Scarlett
Johansson.
Polska wersja tytułu Lost in Translation nie jest wierna
oryginałowi, gdzie indziej kładąc akcent. W polskim tytule nacisk położony jest
na to, co niewypowiedziane, ale wyrażone domyślnie, jako wartość dodana do tej
reprezentowanej przez słowa rzeczywiście wprost wypowiedziane. Poprawne
tłumaczenie angielskiego tytułu filmu Coppoli powinno brzmieć ‘utracone w
tłumaczeniu’, ale ten dosłowny tytuł nie brzmiałby już tak dobrze ani tak
znajomo jak ‘między słowami’. W oryginalnej wersji chodzi bowiem nie o słowa
niewypowiedziane a domyślne, ale właśnie o te wyartykułowane a nie
przetłumaczone na inny język, tak jak to wprost pokazane jest w scenie
komunikacji między japońskim reżyserem reklamy whisky a Bobem Harrisem, kiedy
to japońska tłumaczka bardzo mocno upraszcza przekaz reżysera i jego długi oraz
szczegółowy opis zachowania w trakcie kręcenia sceny sprowadza do jednej
zwięzłej komendy: ‘proszę się odwrócić i spojrzeć do kamery’. Scena ta
podkreśla sytuacyjny humor i niezamierzony często komizm Lost in Translation, tak fenomenalnie wygrywany przez specjalistę
od komediowych ról, obsadzonego tym razem w roli dramatycznej. Bill Murray
znakomicie ustawia balans między komedią a dramatem w tym komediodramacie,
wcielając się w dramatyczną personę, z której mimochodem wychodzi od czasu do
czasu ukryty w głębi duszy komik. I wreszcie tytuł filmu nie odnosi się tylko i
wyłącznie do dosłownych mankamentów tłumaczenia z japońskiego na angielski i
vice versa. To przede wszystkim bardzo dobre podsumowanie relacji Boba i
Charlotte, której nie da się przełożyć na zwykły flirt, romans lub miłość. To
ich wzajemne porozumienie to coś ponad te utarte słownikowe znaczenia słów,
określających relację dwojga ciążących ku sobie ludzi. Być może znaczenie tego
wszystkiego zawiera się w tej rozległej przestrzeni ‘między słowami’, a może
sens tej więzi na zawsze już pozostanie zatracony w próbie jej przekładu na
nasz język uczuć.
Solidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.
OdpowiedzUsuń