5 sierpnia 2017

Blue Ruin. Zemsta amatora.

          Obrazy Davida Lyncha, Quentina Tarantino oraz braci Coen obfitują w postaci zabójców-partaczy, płatnych morderców o bardzo niskim IQ, którzy urządzają w filmach tych reżyserów prawdziwie krwawą łaźnię z winy własnej głupoty tudzież niekompetencji. Szybkie, ciche i efektywne zabójstwo staje się w rękach tych ‘profesjonalistów’ brzemienną w najgorsze możliwe konsekwencje ludzką jatką. Kto widział Pulp Fiction, Fargo lub Mulholland Drive ten wie, o czym mowa. Bohaterem thrillera Blue Ruin jest zabójca-amator, który z racji swojego niedoświadczenia i braku planu urządza na naszych oczach niezgorszą rzeź, której w swoim filmie nie powstydziłby się nawet sam Tarantino. W tym morderczym szaleństwie jest jednak metoda, a właściwie motyw, który uruchamia tę spiralę zbrodni. Pragnienie zemsty, które popycha protagonistę Blue Ruin do działania, być może nie uświęca środków, ale z całą pewnością nakręca archetypiczną niemalże opowieść o zwaśnionych rodach, które nie spoczną dopóki nie unicestwią swoich adwersarzy.


          Jeremy Saulnier napisał scenariusz i wyreżyserował ten kryminalny thriller, który jest artystycznie spełnionym dowodem jego fascynacji tym filmowym gatunkiem. Blue Ruin jest drugim po Murder Party (2007) pełnometrażowym dziełem Saulniera. Pieniądze na realizację Blue Ruin reżyser zebrał w wyniku udanej kampanii na Kickstarterze. Obraz debiutował na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes w maju 2013 roku w sekcji Directors’ Fortnight, w ramach to której otrzymał nagrodę FIPRESCI.


          Protagonistą Blue Ruin jest Dwight (w tej roli Macon Blair), którego poznajemy jako bezdomnego włóczęgę, mieszkającego w niebieskim, zrujnowanym Pontiaku, od którego to właśnie film bierze swój tytuł. Dwight snuje się bez życia po ulicach, wygrzebując jedzenie z porzuconych na śmietniku resztek i włamując się do pustych mieszkań w celu zażycia kąpieli. Wszystko zmienia się dla Dwighta w momencie, gdy uprzejma policjantka informuje go, że z więzienia wychodzi morderca jego rodziców. Bohater wyrusza więc z powrotem do rodzinnej Wirginii z żelaznym postanowieniem pomszczenia tej zbrodni sprzed lat. Dwight nie jest jednak urodzonym mordercą, nie posiada nawet broni. Jedyne, co trzyma go przy życiu i popycha do działania, to imperatyw zemsty.


          Oglądając Blue Ruin ma się nieodparte poczucie, że reżyser filmu uczył się swojego rzemiosła od najlepszych. Jeremy Saulnier perfekcyjnie buduje napięcie i przez cały seans trzyma nas na krawędzi fotela. To, co odróżnia Blue Ruin od innych współczesnych mu thrillerów to osoba protagonisty, któremu jak najdalej do postaci mścicieli-profesjonalistów, mistrzów sztuk walki obznajomionych z każdym rodzajem broni. Zemsta filmowego Dwighta jest spontaniczna, zupełnie niezaplanowana i przez to tym bardziej nieprzewidywalna, trzymająca w ciągłej niepewności. Macon Blair znakomicie buduje charakter pogrążonego w letargu i może nawet depresji człowieka, który budzi się nagle do działania na wieść o wypuszczeniu z więzienia mordercy rodziców. Pragnienie zemsty jest silniejsze od tego ewidentnie słabego mężczyzny. Szybko pojmujemy, że pomszczenie śmierci rodzicieli jest jedynym (i ostatnim) w życiu celem, jaki stawia przed sobą Dwight. Jego siostra Sam (Amy Hargreaves) mówi do niego w pewnym momencie, że wybaczyłaby mu jego czyny, gdyby był szalony, ale nie może tego zrobić, ponieważ nie jest wariatem, jest tylko słaby. To właśnie słabość charakteru Dwighta, który wciąż nie może pozbierać się po rodzinnej tragedii, uruchamia w Blue Ruin spiralę przemocy, czyniąc ją tym bardziej dziką i nieposkromioną. Tytuł filmu, nawiązując dosłownie do rozgruchotanego niebieskiego Pontiaka, którym przemieszcza się w filmie Dwight, jest też metaforycznym określeniem tragedii. Maestria wykonania, świetne zdjęcia (z wieloma odcieniami błękitu) oraz centralna w filmie historia konfliktu dwóch rodzin wznosi Blue Ruin na poziom antycznej tragedii, w której z powodu zakazanej miłości rodziców zginąć muszą wszystkie dzieci.


          Jeremy Saulnier i Macon Blair to dwaj starzy kumple, którzy zawsze chcieli robić razem filmy. Blue Ruin stał się pierwszym całkowicie spełnionym artystycznie dzieckiem ich młodzieńczej fascynacji. Jako w pełni niezależny projekt obraz ten budzi zachwyt prostotą wykonania i szczerością w budowie charakterów swoich postaci. Od początku do samego końca seansu czuje się wyraźnie, że ten film poczęty został w trzewiach, a nie w mózgu. Saulnier mógł się inspirować klasycznymi już dziełami Lyncha, Tarantino lub braci Coen, ale o mocy jego filmu przesądza autorskie wyczucie tragedii jako machiny opowieści. Najbardziej podstawowe instynkty popychają do działania bohaterów Blue Ruin, fatum ciąży nad ich decyzjami. Główny bohater jest bezwolnym narzędziem, mścicielem-amatorem, kierowanym naprzód przez imperatyw zemsty. Można na ten film popatrzeć jak na przypowieść o współczesnej Ameryce, obfitującej w lokalne strzelaniny, vendetty i porachunki gangsterskich rodów. W Blue Ruin nie brakuje przecież najrozmaitszych rodzajów broni, dostępnej na każdym kroku i za każdym rogiem. A już z pewnością nie brakuje w filmie przemocy. W swoim rdzeniu Blue Ruin jest jednak nie tyle filmem o zbrodni i zemście w Ameryce, co obrazem o krwawej i mściwej naturze człowieka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz