Rodzina w fazie powolnej dezintegracji. To jednozdaniowe podsumowanie fenomenalnego dramatu psychologicznego Gniazdo (The Nest) w reżyserii Seana Durkina. Fabułę tego kameralnego obrazu łatwo jest streścić, trudniej natomiast opisać rozległe spektrum emocjonalnej gry, jaką podejmują ze sobą jego bohaterowie, a my razem z nimi. Rory O’Hara (świetny Jude Law) chce mieć idealne życie i idealną rodzinę, bo sam nigdy tego ideału nie zaznał w dzieciństwie. Jest brokerem inwestycyjnym, mieszka w Ameryce wraz ze swoją piękną amerykańską żoną, Allison (wybitna wprost Carrie Coon), i dwójką dzieci. Kiedy Rory dochodzi do wniosku, że jego możliwości rozwoju w Nowym Jorku powoli się wyczerpują, postanawia przeprowadzić się z całą rodziną z powrotem do swojej ojczystej Anglii, gdzie w Londynie widzi szansę na dorobienie się szybkiej fortuny. Cała czwórka ląduje zatem w o wiele za dużej i przygnębiającej rezydencji na wsi nieopodal brytyjskiej stolicy, Rory rozpoczyna swoją pogoń za biznesowym sukcesem, a jego najbliżsi coraz bardziej wypadają ze swoich stałych orbit, przytłoczeni nowym krajem, odseparowani od znajomych oraz przyjaciół, a przede wszystkim złapani w pułapkę obcego domu i nieswoich ambicji.
Amerykanin
Sean Durkin napisał, wyreżyserował i wyprodukował Gniazdo jako swój drugi całkowicie autorski film, prawie 10 lat po
sukcesie swojego debiutu, czyli niezależnego obrazu Martha Marcy May Marlene z 2011 roku z Elizabeth Olsen w głównej
roli. Będący amerykańsko-brytyjsko-kanadyjską koprodukcją, The Nest miał swoją międzynarodową premierę w styczniu 2020 roku na
Sundance Film Festival, po czym sukcesywnie rozpoczęto jego wprowadzanie do kin
we wrześniu tego roku. 9 października 2020 obraz zawitał również na ekrany
polskich kin studyjnych, jakkolwiek tylko na jeden krótki miesiąc (przynajmniej
na razie). Jeśli film powróci do kin lub pojawi się w sieci w serwisach
streamingowych, warto obejrzeć go w trybie natychmiastowym, bo jest to naprawdę
pierwszorzędny przykład wybitnego kina autorskiego.
Mamy
lata 80-te XX wieku. Allison O’Hara (powalająca kreacja Carrie Coon) żyje z
mężem i dwójką dzieci na prowincji w stanie Nowy Jork, gdzie poświęca się swojej
największej pasji, czyli koniom. Allison zajmuje się ich tresurą i prowadzi też
szkołę jeździecką. Kiedy mąż oznajmia jej pewnego ranka, że muszą przeprowadzić
się z Ameryki do Londynu, bo tam Rory O’Hara (Jude Law) widzi przyszłość swojej
biznesowej kariery, Allison reaguje bardzo sceptycznie, ale ostatecznie zgadza
się na tę relokację. Przyjazd do Anglii to dopiero początek rodzinnych
problemów, które potęguje i rozjątrza ponura rezydencja, na której wynajęcie
Rory wydał resztki swoich topniejących zasobów finansowych. Fortuna kołem się
toczy, ale w tym przypadku to nie pieniądze (i ich brak) przesądzą o rodzinnej
dezintegracji.
Gniazdo składa się ze znakomicie napisanych postaci pierwszego planu i rewelacyjnie skonstruowanych scen, które więcej pokazują oraz sugerują samym obrazem niż wyjaśniają za pośrednictwem dialogów. Ogromna rezydencja na przedmieściach Londynu, w której zamieszkuje cała familia, staje się oczywistą metaforą stanu, w jakim znalazły się relacje rodzinne O’Hara po ich przeprowadzce. Owo tytułowe ‘gniazdo’ nie jest wcale symbolem ciepła domowego ogniska. To raczej wielkie, ponure i zimne domiszcze, które przy nawet najlepszych chęciach nie może zostać w pełni wykorzystane przez małą 4-osobową rodzinę. Na przeprowadzce cierpią w pierwszej kolejności dzieci, wyrwane nagle ze swojego amerykańskiego domu i przeniesione do obcej rezydencji w obcym kraju. Nastoletnia Samantha (Oona Roche), córka Allison z poprzedniego małżeństwa, buntuje się na swój nastoletni sposób, pyskując matce i sprowadzając do domu szemrane towarzystwo, ale także organizując mocno zaprawioną alkoholem oraz narkotykami imprezę, oczywiście bez wiedzy i zgody rodziców. Jej młodszy brat, Ben (Charlie Shotwell), reaguje jeszcze bardziej nerwowo, jego nieprzystosowanie do nowego środowiska objawia się głównie problemami w nowej szkole, coraz większym zamknięciem w sobie i potęgującym się lękiem przed ponurą rezydencją, w której przyszło im zamieszkać jakby za karę. Rodzice tych dwojga są jednak coraz bardziej nieobecni w życiu własnych dzieci, pogrążeni we własnych problemach i ścigani przez własne demony.
Mamona
jest ewidentnie największym demonem Rory’ego O’Hary, który miał kiedyś milion
dolarów na koncie, ale zdążył go już w całości przepuścić i teraz próbuje w
rodzinnej Anglii odkuć się na nowo, korzystając z wszechobecnej deregulacji i
prywatyzacji sektora publicznego w epoce rządów premier Margaret Thatcher. Na
razie tylko udaje bogacza, którym był kiedyś, i wychodzi mu to coraz gorzej,
tym bardziej że żona ma już dość jego pozerstwa i pogoni za łatwym sukcesem. To
nie Rory O’Hara, ale właśnie jego żona wyrasta na główną bohaterkę Gniazda. Oczami Allison obserwujemy
powolną dezintegrację całej rodziny. Kamera wydaje się być zahipnotyzowana tą
blond-pięknością i śledzi ją wszędzie, robiąc częste zbliżenia właśnie na jej
twarz, nawet w trakcie tłumnych przyjęć i bankietów. To po jej wyrazie i
ogólnej mimice zdajemy się czytać w myślach Allison, która doskonale widzi jak
niewiele kryje się za pustymi słowami i gestami jej oderwanego od
rzeczywistości męża. Grająca Allison Carrie Coon jest prawdziwym objawieniem Gniazda, ciężko oderwać od niej oczy w
tym filmie. Znana wcześniej głównie z wybitnych serialowych kreacji w Pozostawionych (The Leftovers stacji HBO) oraz trzecim sezonie głośnego Fargo, jest Carrie Coon aktorką
wszechstronną, a swoją niebywałą skalę talentu pokazała po raz pierwszy w tak
dobitny sposób na dużym ekranie. W Gnieździe
generalnie trzeźwo myśląca Allison dała się złapać w pułapkę idealnego życia,
wymyśloną i zastawioną przez jej własnego męża, który uważa, że na idealne
życie sobie zasłużył, bo nie zostało mu nigdy dane idealne dzieciństwo. Jest
między tą parą kilka znakomitych scen, z których wiadrami wprost leją się
emocje, frustracje i wzajemne oskarżenia. Ujadający Rory i nerwowo paląca
papierosa za papierosem Allison rzucają się sobie do gardeł, miotając się
bezsilnie w tej złotej klatce, która staje się już tylko pustym symbolem
rodzinnego życia, które już dawno z niej wyparowało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz