Własnym
głosem to komedia rozgrywająca się w bardzo specyficznym
światku. Jej głównym przedmiotem jest rywalizacja w środowisku osób pracujących
głosem. Bohaterka filmu, Carol, jest trenerem poprawnej wymowy, ale ma ambicje
podkładania głosu do komercyjnych filmowych trailerów, tak jak robi to jej
ojciec. Problem w tym, że rodziciel Carol ma już swojego protegowanego i
następcę w tym biznesie, a mocno zmaskulinizowany świat filmowych lektorów nie
kwapi się w dopuszczeniu kobiety do swojego ekskluzywnego grona. Carol będzie
więc musiała stawić czoła twardej, męskiej konkurencji w walce o spełnienie
swojego marzenia. I choć rywalizacja to bezpardonowa, jej główną pochodną jest
niepohamowany śmiech.
Reżyserką i jednocześnie autorką scenariusza In a World… jest Lake Bell, która w swoim pełnometrażowym debiucie
zagrała również główną rolę. Będąc utalentowaną aktorką, Lake Bell jest również
znakomitą scenarzystką. Własnym głosem
wystartowało w konkursie głównym Sundance Film Festival w 2013 roku i zdobyło
prestiżową nagrodę za najlepszy scenariusz (Waldo Salt Screenwriting Award). In a World… to dzieło prawdziwie
feministyczne: Lake Bell występuje tutaj w poczwórnej roli, jako reżyserka,
scenarzystka, producentka i odtwórczyni głównej roli. Efektem jest niezwykle
celna satyra na oparty na uprzedzeniach i dominacji typowo męski świat. In a World… to intrygujący kobiecy głos
w filmowym uniwersum.
Grana przez Lake Bell Carol zmaga się w swoim życiu nie tylko ze stricte
zawodowymi problemami. W jej przypadku profesjonalna kariera i rodzina wchodzą
ze sobą w ciągłe interakcje. Dzieje się tak głównie dlatego, że Carol poszła w
ślady swojego ojca Sama (Fred Melamed), starając się zaistnieć w ciasnym
światku ekspertów od podkładania głosu. Sam nie widzi w córce materiału na
dobrą lektorkę, dlatego pomaga w karierze swemu podopiecznemu Gustav’owi (Ken
Marino). Jakby tego było mało, ojciec Carol to silnie apodyktyczny typ, który
protekcjonalnie traktuje obie swoje córki, angażując się w nowy związek z
kobietą będącą w wieku jego latorośli. W filmie mamy bardzo bogatą paletę
ciekawych drugoplanowych postaci, wspierających Carol w jej dążeniu do celu. Na
ich czele stoi jej starsza siostra Dani (Michaela Watkins), u której wyrzucona
z domu przez ojca główna bohaterka pomieszkuje. Wybija się szczególnie
pozytywnie świetny Demetri Martin jako Louis, potajemnie zakochany w Carol jej
przyjaciel ze studia nagraniowego. Nasycony znakomitą obsadą Własnym głosem z maestrią wygrywa także
wszystkie (rozliczne) poboczne wątki komediowe.
Debiutancki obraz Lake Bell urzeka swoją bezpretensjonalnością i
lekkością w potraktowaniu wszystkich swoich wątków. Film odkrywa ponadto przed
nami jak bardzo głęboko zakorzenione są w nas stereotypy na temat płci, i to
nawet w środowiskach uznawanych powszechnie za postępowe oraz liberalne. Lake
Bell zadaje nam proste pytanie: dlaczego jest tak mało kobiet podkładających
głos w filmowych trailerach? Czy może dlatego, że męski głos posiada więcej
autorytetu i siły perswazji? A może dlatego, że męski głos postrzegany jest
jako wyraz rozsądku oraz powagi? A może po prostu budzi więcej zaufania i tym
samym lepiej się sprzedaje? Jeśli tak jest w istocie, to jakie są nasze
podświadome reakcje na głos kobiety-lektorki? Z czym wiążą się nasze
uprzedzenia, które nie dotyczą bynajmniej tylko rynku amerykańskiego? Choć
wysilam pamięć nie potrafię zidentyfikować ani jednej lektorki, podkładającej
głos w puszczanych w polskiej telewizji zagranicznych filmach... Problem jest
więc ogólnoświatowy i obnaża kruchość współczesnych przemian w zachodniej
cywilizacji idących w kierunku walki o równouprawnienie płci. Kobiecy głos jest
dyskryminowany tylko dlatego, że jest kobiecy i nie budzi tak ‘pozytywnych’
reakcji jak głos męski. Przez pryzmat głosu właśnie widać wyraźnie jak wiele
jeszcze pozostało do zmiany w zbiorowej świadomości, tak aby płeć piękna
przestała być postrzegana jako ta pozbawiona autorytetu i przez to mniej wiarygodna.
Lake
Bell nakręciła bardzo dobrą, autentycznie zabawną komedię, a to już nie byle
sztuka. Jako punkt wyjścia jednak posłużyła reżyserce interesująca obserwacja,
dotycząca bardzo wąskiej grupy związanej z niezwykle rozbudowanym przemysłem
filmowym w amerykańskim Los Angeles. To, co jednak jest prawdą w odniesieniu do
środowiska osób podkładających głos w filmach, okazuje się też sprawdzać w szeroko
pojętej sferze publicznej, w tym przede wszystkim w świecie reklamy, gdzie głos
mężczyzny nadal ma dużo większy ciężar niż głos kobiety. Oczywiście, należy z
tego wyłączyć jedynie marketing typowo kobiecych produktów, co jest też w pełni
zrozumiałe. Własnym głosem jest swego
rodzaju feministycznym manifestem, i to nie tylko dlatego, że jago reżyserką,
autorką scenariusza, producentką i wreszcie protagonistką jest kobieta. W In a World... wychodzi się od skromnej
obserwacji, a dochodzi do bardzo daleko idących wniosków. Prawdziwym
osiągnięciem w tym wypadku jest przemycenie tak nieoczywistej prawidłowości w
tak bezbłędnie zrealizowanej komedii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz