Najlepszym sposobem na ukazanie kotłujących się w człowieku acz tłumionych uczuć jest skontrastowanie go z sielską i spokojną przyrodą wokół. Na tle cichego, prowincjonalnego pejzażu doskonale uwypukla się hipokryzja, zewsząd na powierzchnię wypływa religijna opresja, dojrzewają rodzinne dramaty. Jednocześnie kojąca moc natury sprawia, że udaje się przezwyciężyć czasami nawet największe traumy, pogodzić się z nieprzewidzianą stratą. Film Świetlik jest takim właśnie wyważonym szkicem tej bardziej milkliwej, duszącej w sobie swoje niespełnione marzenia i dawno zapomniane sny Ameryki.
Junebug to kolejny znakomity i zapadający głęboko w pamięci przykład wybitnej w swoim
gatunku amerykańskiej produkcji niezależnej. Ten komediodramat z 2005 r.
wyreżyserowany został przez Phil’a Morrisona, a autorem wyśmienitego
scenariusza jest Angus McLachlan. Obraz po raz pierwszy dostrzeżony został na
Festiwalu Filmowym Sundance A.D. 2005, gdzie był nominowany do głównej nagrody,
a imprezę opuścił z nagrodą dla najlepszej aktorki dramatycznej (trofeum
przypadło Amy Adams). Interpretacja postaci ciężarnej Ashley w filmie zjednała aktorce
Amy Adams powszechne uznanie w branży, co przełożyło się na cały szereg nagród
i wyróżnień, kończąc na pierwszej dla niej-z pięciu jak dotychczas-nominacji do
Oscara w kategorii najlepsza aktorka drugoplanowa na ceremonii w 2006 roku.
Świetlik jest kolejnym godnym polecenia
obrazem, którego akcja rozgrywa się daleko na spokojnej i niepozornej
amerykańskiej prowincji. Tym razem mamy tu do czynienia z sielskimi,
intensywnymi swą zielenią krajobrazami Karoliny Północnej (miasto Winston-Salem
i okolice). W te tereny przyjeżdża świeżo zaślubiona para Madeleine (Embeth
Davidtz) oraz George (Alessandro Nivola). Oboje mieszkają w oddalonym Chicago,
gdzie Madeleine prowadzi galerię sztuki. Do Karoliny Północnej ściągnęło ich
pragnienie Madeleine pozyskania dla galerii lokalnego malarza prymitywnego
Davida Wark’a (Frank Hoyt Taylor). Tak się akurat szczęśliwie składa, że w
pobliżu mieszka rodzina George’a, para postanawia więc przy okazji odwiedzić
najbliższych, tym bardziej że Madeleine nie miała jeszcze okazji poznać
rodziców męża.
Rodzina George’a składa się z wycofanego, małomównego ojca Eugene (Scott
Wilson), w wolnych chwilach rzeźbiącego w drewnie, następnie mamy pewną siebie,
szorstką i oceniająca wszystkich wokół matkę Peg (Celia Weston). W domu rodziców
wraz ze swoją żoną Ashley mieszka też młodszy brat George’a Johnny (Ben McKenzie).
Znajdująca się w zaawansowanej ciąży Ashley (Amy Adams) jest prawdziwym wulkanem
energii i optymizmu. Wiecznie wesoła, ciekawa wszystkiego, w dziecinny sposób
też trochę naiwna i zahukana Ashley nie może się doczekać przyjazdu szwagra z
dopiero co poślubioną żoną. Antytezą swojej nadpobudliwej oraz nadmiernie
gadatliwej żony jest milkliwy i tłumiący w sobie złość Johnny. Nie znosi on
swojego uwielbianego przez matkę, bardziej utalentowanego starszego brata, nie czuje się też gotowy do
roli ojca, co tylko pogłębia jego frustrację i czyni atmosferę w domu gęstą od
napięć oraz rozlicznych pretensji.
Na
główną bohaterkę filmu wyrasta nam Madeleine, która zupełnie nieprzygotowana
wchodzi w tę sieć skomplikowanych relacji rodzinnych męża, starając się dobrze
wypaść i zrozumieć lepiej panującą w domu atmosferę. Powszechnie jednak
wiadomo, gdzie się najlepiej wychodzi z rodziną, stąd Madeleine jest cały czas
zaskakiwana rozwojem sytuacji, dowiadując się przy tym wielu nowych rzeczy o
swojej drugiej połowie. Sprawy nie ułatwia fakt, że Madeleine siłą rzeczy nie
pasuje do małomiasteczkowego, przesiąkniętego religią i tłumionymi emocjami
klimatu Karoliny Północnej. Jest w końcu córką brytyjskich dyplomatów, urodzoną
w Japonii i świetnie wykształconą w największych metropoliach świata,
zamieszkałą na stałe w wielkim Chicago. Trudno się więc dziwić, że z miejsca
budzi niechęć swojej zarozumiałej teściowej, której nie rekompensują nawet
dowody przyjaźni i przywiązania ze strony żywiołowej Ashley. Ostatecznym testem
dla coraz bardziej zagubionej na tych rodzinnych mieliznach Madeleine okaże się
kulminacyjny moment porodu Ashley oraz finalna walka (również najeżona
przeciwnościami) o pozyskanie dla własnej galerii cennego lokalnego artysty.
Głównym atutem filmu są rozliczne, acz drobne detale w adekwatny sposób
portretujące prowincjonalny rys południowego miasteczka w Stanach
Zjednoczonych. I tak mamy dużo statycznych ujęć przyrody Karoliny Północnej w
pełnym rozkwicie lata, nieco kontemplacyjne wręcz kadry pobliskich leśnych
zagajników i pustych wnętrz domu na cichych, spokojnych przedmieściach.
Pozornie nic się w takiej przestrzeni nie dzieje, można ją nawet potraktować jako
swoistą przystań, oazę spokoju, ucieczkę od zgiełku wielkiej metropolii. Gdy
jednak kamera koncentruje się na ludziach, mieszkańcach tego idyllicznego
pejzażu, od razu zdajemy sobie sprawę, że pod powierzchnią buzują silne, często
negatywne, a nawet destrukcyjne emocje. W takich miejscach jak Winston-Salem w
Karolinie Północnej religia w swojej opresywnej roli zepchnęła namiętności
głęboko w zakamarki ludzkiej duszy, nakładając na twarz głównych protagonistów
maskę niewzruszoności i twardego, nieubłaganego kodeksu moralnego. Wszelkie
przejawy wielkomiejskości, wolnomyślicielstwa czy zwykłej ekscentryczności są
traktowane z najwyższą dezaprobatą, a zdradzający inny sposób życia czy
myślenia przybysze z zewnątrz są automatycznie ściągani do parteru.
Madeleine w taki właśnie sposób jest
traktowana przez swoją teściową Peg, dla której zaborczej i duszącej matczynej
miłości jest naturalnym wrogiem. Peg nie widzi najmniejszej skazy w charakterze
swego ukochanego syna George’a, męża Madeleine. Krańcowo różne jest jednak jej
podejście do młodszego potomka Johnny’ego, co tylko pogarsza jeszcze
narastającą frustrację tego ostatniego. Oszczędne, nieprzegadane dialogi,
świetne, stonowane kreacje aktorskie, czy wreszcie bezbłędne wyczucie detalu,
drobnych niuansów czynią ze Świetlika ciche
arcydzieło w swoim gatunku. W tak zrealizowanej produkcji wystarczy tylko
końcowy, enigmatyczny komentarz jednego z głównych protagonistów, aby kontekst
całego dzieła stał się dla nas boleśnie jasny.
Cytat z filmu:
Peg: You sew?
Madeleine: Oh no, I can't do anything with my hands.
Ashley: You don't have to. You're smart.
Peg: Też szyjesz?
Madeleine: O nie, niczego nie potrafię zrobić własnymi rękoma.
Ashley: Nie musisz. Jesteś inteligentna.
I następny:
Ashley: God loves you just the way you are. But He loves you too much to let you stay that way.
Ashley: Bóg kocha Cię takim jakim jesteś. Ale kocha Cię za bardzo, żeby pozwolić Ci takim pozostać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz