Niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nie odczuwa paniki w sytuacji bycia odciętym od Internetu? Nasze uzależnienie od bycia online stało się naszym prawem i naszą wolnością w takim samym stopniu, w jakim mamy prawo do życia i do szczęścia. Połączenie z siecią jest dla nas obecnie jak oddychanie tlenem, nie zauważamy już samego procesu dopóki nie zostanie on nagle i gwałtownie przerwany. W ten oto paradoksalny sposób nasze zniewolenie od wirtualnego świata stało się naszą najświętszą wolnością, częste i zgubne uzależnienie przeobraziło się w niezbywalne prawo i przywilej. Wybitny film Ona (Her) Spike’a Jonze’a z 2013 roku fenomenalnie wygrywa tę opozycję realne versus wirtualne w naszym współczesnym życiu. Ten osadzony w niedalekiej przyszłości dramat romantyczny traktuje o miłości w czasach sztucznej inteligencji, o tym jak często wirtualne relacje wygrywają z tymi realnymi w naszym codziennym życiu. Obraz Jonze’a nie udziela jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy to dobrze, czy źle, że nasze romantyczne relacje przeniosły się w tak dużym stopniu do sieci. Ten chyba największy dylemat nowoczesności każdy musi rozwiązać w zaciszu własnego umysłu.
Każdy nowy projekt
filmowy Spike’a Jonze’a to wyjątkowo oryginalne dzieło. Wśród jego poprzednich
filmów są takie perły jak Być jak John Malkovich (Being John Malkovich, 1999
r.) i Adaptacja (Adaptation, 2002 r.). Napisany, wyreżyserowany i wyprodukowany
przez Jonze’a film Ona jest ostatnim jak dotychczas pełnometrażowym projektem
tego reżysera i jednocześnie pierwszym jego filmem, do którego Jonze
samodzielnie napisał swój oryginalny scenariusz. Obraz miał międzynarodową
premierę w październiku 2013 roku na festiwalu w Nowym Jorku. Podobnie jak wszystkie
poprzednie trzy filmy tego reżysera, Her został znakomicie przyjęty przez
krytyków i publiczność. Obraz był nominowany w sumie do pięciu Oscarów, w tym
za najlepszy film, scenariusz oryginalny, scenografię, muzykę i za najlepszą
piosenkę (w tym miejscu szczególne brawa dla znakomitej ścieżki dźwiękowej do
filmu autorstwa kanadyjskiego zespołu Arcade Fire z Montrealu). Spike Jonze
całkowicie zasłużenie odebrał na gali w 2014 roku Oscara za najlepszy
scenariusz oryginalny.
W niedalekiej przyszłości
grany przez Joaquina Phoenixa Theodore (Theo) przeżywa ciężki emocjonalnie
okres po niedawnym rozstaniu z żoną, Catherine (Rooney Mara w tej roli).
Zaintrygowany reklamą w sieci Theo decyduje się na ściągnięcie programu
operacyjnego, w ramach którego sztuczna inteligencja o imieniu Samantha
(mówiąca ludzkim głosem Scarlett Johansson) staje się jego osobistą asystentką,
przyjaciółką i wreszcie wirtualną dziewczyną. Nie posiadająca ciała Samantha
rozwija się w miarę poznawania i interakcji z Theo, co tym bardziej przywiązuje
do niej jej ludzkiego właściciela. Więź między Theo a Samanthą jest szczególna
i ewoluuje w kierunku wzajemnej fascynacji. Jednak im bardziej złożona staje
się ich relacja, tym więcej potrzeb i oczekiwań generuje…
Jednym z kluczowych elementów Her jest
głos, którym mówi Samantha, nie posiadająca ciała sztuczna inteligencja w
postaci zaawansowanego systemu operacyjnego. Jest to ciepły i seksowny głos
Scarlett Johansson, której nie widzimy na ekranie, ale której ciepłą i zabawną
obecność wyczuwamy z całą mocą. Znakomita praca głosem Johansson stwarza iluzję
obcowania z kobietą z krwi i kości, a nie tylko z zaprogramowanym systemem
operacyjnym. Tak właśnie reaguje na nią sam Theodore, który znajduje się pod
coraz większym urokiem uczącego się go z każdym kolejnym dniem systemu
operacyjnego. Urzekający w Her głos Scarlett Johansson jako Samanthy jest
kluczem do zrozumienia fascynacji i późniejszego zakochania Theo. Będący pod
silnym wrażeniem wszystkich możliwości
Samanthy, zarówno jako super szybkiej i wydajnej asystentki, jak i ciągle
uczącej się nowych rzeczy interesującej i zabawnej rozmówczyni, Theo zaniedbuje
poniekąd swoje relacje z kobietami w realnym świecie. Jego małżeństwo z
Catherine dogorywa, ale Theo ma problem z podpisaniem kończących wszystko
papierów rozwodowych. Jedyne ich spotkanie w filmie w restauracji ma posmak
obustronnego rozczarowania, że tak banalnie kończy się tak długa historia ich
miłości. Catherine (świetna tutaj Rooney Mara) wciąż nie może wybaczyć Theo, że
od realnych problemów ucieka w wirtualny świat gier komputerowych i gadającej
ludzkim głosem sztucznej inteligencji... Niechęć Theo do wiązania się z
jakąkolwiek inną kobietą z krwi i kości bardzo szybko kończy udaną początkowo
randkę z seksowną singielką graną przez Olivię Wilde. Najlepszą relację
emocjonalną nasz główny bohater ma ze swoją przyjaciółką Amy, znakomicie i w
sposób niezwykle zniuansowany zagraną przez Amy Adams. Przyjacielska więź Theo
i Amy to jedyna w Her prawdziwa konkurencja dla bezcielesnej Samanthy. Szkoda
tylko, że po rozstaniu z mężem Amy sama wchodzi w romantyczną relację z
pozostawionym przez niego innym systemem operacyjnym na podobieństwo Samanthy.
Ona to wyjątkowo ciepły i
podnoszący na duchu dramat romantyczny z elementami sci-fi. Wrażenie ciepła i
uspokajającej bliskości to efekt znakomitych zdjęć operatora Hoyte van Hoytema,
który niemało się natrudził, żeby przeszklone drapacze chmur Los Angeles i
Szanghaju wypełnić nasyconym i z lekka przygaszonym światłem słonecznym. Nawet
smog w Szanghaju (który udaje w niektórych scenach Los Angeles) nabiera
uroczego kolorytu, spowijając świat delikatną mgiełką romantycznego
rozmarzenia. Paleta barw Her to różne odcienie czerwieni, pomarańczu i żółci,
czyli wszystkie kojarzące się nam z ciepłem kolory. Futurystyczne elementy filmu są natomiast
świetną obserwacją i komentarzem jednocześnie do współczesnego procesu
przenoszenia się naszego życia do sieci. To w Internecie szukamy nowych
relacji, nowych informacji, nowych podniet. Internetowe porno często zastępuje
nam realny seks z drugą osobą. Gry komputerowe i sztuczna inteligencja
skutecznie nas rozleniwiają, wykonując za nas wiele podstawowych czynności i
pozwalając nam na komfortowe niemyślenie. Ale im bardziej zanurzamy się w ten
wirtualny świat, tym bardziej odczuwamy głód prawdziwej, głębokiej więzi z kimś
czułym, inteligentnym i zabawnym. A jeśli zwykły program operacyjny może
wznieść się na taki poziom i jednocześnie mówić do nas seksownym głosem
Scarlett Johansson, to trudno dziwić się granemu przez Joaquina Phoenixa Theo,
że całkowicie stracił głowę dla swojej wirtualnej asystentki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz