Boots Riley długo musiał czekać, aż
jego pierwszy oryginalny scenariusz doczeka się realizacji. Zainspirowany przez
własne doświadczenia w pracy jako telemarketer, Riley napisał Sorry to Bother You już w 2012 roku,
obraz pokazany został natomiast po raz pierwszy na Sundance Film Festival w
styczniu 2018 roku i dostał tam bardzo gorące przyjęcie. Reżyser i scenarzysta
w jednym, Boots Riley inspirował się dziełami takich współczesnych klasyków
kina jak Michel Gondry i Terry Gilliam. Widać to też ewidentnie w jego filmowym
debiucie.
Protagonistą Sorry to Bother You jest Cassius ‘Cash’ Green (świetny Lakeith
Stanfield, znany choćby z horroru Get Out
oraz komediowego serialu Atlanta
Donalda Glovera), który we współczesnym Oakland w Kalifornii próbuje jakoś
związać koniec z końcem. Cassius mieszka wraz z dziewczyną, Detroit (rewelacyjna jak
zawsze Tessa Thompson), w garażu swojego wujka i pilnie potrzebuje
jakiejkolwiek pracy. Znajduje ją ostatecznie w telemarketingu i od tego momentu
rozpoczyna się jego absurdalno-fantastyczna podróż w górę po szczeblach
korporacyjnej drabiny. Cassius robi fenomenalną karierę za sprawą swojego ‘białego
głosu’ i staje się świadkiem rzeczy, których pewnie nigdy nie chciałby w swoim
życiu zobaczyć.
Boots Riley w swoim pełnometrażowym
debiucie mierzy bardzo wysoko i swoją ciętą satyrą atakuje kilka zjawisk
jednocześnie. Eksploatacyjny charakter telemarketingu i korporacyjna chciwość
to jeden z pierwszych celów zmasowanej, parodystycznej ofensywy Sorry to Bother You. Współczesne formy
niewolnictwa czy też korporacyjnego zniewolenia umysłów również szybko stają
się w filmie dominującym motywem. Wątki te posunięte są aż do granic absurdu, tak
że satyryczna czarna komedia wkracza momentami na terytorium czystej fantastyki
i science fiction. Gdy docieramy wraz z głównym bohaterem na sam szczyt owej
korporacyjnej drabiny, spotykamy tam kuriozalnego Steve’a Lifta (Armie Hammer)
jako szefa wszystkich szefów. Armie Hammer dał swojemu bohaterowi przystojną
twarz i totalną dezynwolturę w zachowaniu, wcale go tym nie uczłowieczając jednocześnie.
Steve Lift w znakomitej interpretacji Hammera to personifikacja współczesnego
managementu wielkich korporacji, z ludzką twarzą, rozrywkowym podejściem i
nastawieniem na bezduszną (aczkolwiek niejawną) eksploatację swojej siły
roboczej. Nowy kapitalizm staje się tym samym w Sorry to Bother You rozluźnioną, nieprzewidywalną, jeszcze bardziej
rozkapryszoną wersją starego systemu. Boots Riley kreuje satyryczną wizję
przyszłości, w której jako ludzkość całkowicie zaprzedajemy duszę wszechobecnej
korpo.
Reżyser Sorry to Bother You w krzywym zwierciadle przedstawia nie tylko
współczesny kapitalizm, ale również i naszą kompletnie zepsutą popkulturę z telewizją na
czele. Dzieje się to za pośrednictwem inteligentnej, artystycznie uzdolnionej
Detroit (Tessa Thompson), dziewczyny Cassiusa, która aby dotrzeć do swojej
publiczności musi rywalizować z popularnymi telewizyjnymi show, w których
sednem rozrywki jest bicie uczestników na żywo do nieprzytomności, a to wszystko na oczach
spragnionej przemocy widowni. Detroit robi więc w filmie swoje własne show…
Relacja Cassiusa i Detroit jest daleka od schematu: podczas gdy nasz bohater daje
się wkręcić w korporacyjną machinę i za sprawą swojego ‘białego głosu’ zaczyna
robić furę pieniędzy, żyjąc w nieznanym sobie wcześniej luksusie, Detroit idzie
swoją własną drogą, wraz ze znajomymi i przyjaciółmi organizując strajki
eksploatowanych w pracy telemarketerów. Jej artefakty (te potężne kolczyki!),
performanse oraz instalacje są jej prywatną manifestacją feminizmu i
feministycznej kontrkultury. Detroit nie jest tylko wspierającą swojego faceta
wymarzoną i szaloną jednocześnie dziewczyną, ma swój autonomiczny głos i nie boi
się go używać. No i jest jeszcze ‘biały głos’ Cassiusa Greena, który możemy
potraktować jako przyczynek do stosunków rasowych we współczesnej Ameryce,
która wciąż pozostaje domeną i własnym podwórkiem dla białych zamożnych
mężczyzn. Filmy takie jak Sorry to Bother
You wymierzone są właśnie w ten biały amerykański kapitalizm.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz