Ekscentryczny, wyjątkowy, ryzykowny… Te trzy
przymiotniki najlepiej streszczają fabułę debiutanckiego filmu reżyserki,
artystki i performerki Mirandy July. Ekscentryczna jest główna bohaterka
obrazu, Christine Jesperson, grana w filmie przez samą reżyserkę. Jej
zachowanie oraz, szerzej, podejście do życia mocno odbiegają od przeciętnej
amerykańskiego miasteczka, w którym przyszło jej mieszkać. Wyjątkowy jest
użytek, jaki ze swej sztuki czyni Christine. Sztuka performance’u, którą para
się nasza protagonistka, jest dla Christine niekonwencjonalnym sposobem
nawiązania konwencjonalnego kontaktu z otoczeniem, próbą odkrycia nowych
kanałów komunikacji. Ryzykowne są wreszcie podejmowane w filmie wątki i tematy,
a połączenie flirtu/seksu z dziecięcą oraz nastoletnią obsadą jest na
amerykańskim gruncie mieszanką iście wybuchową. Miranda July wyszła jednak z
opałów obronną ręką.
Ty i ja, i wszyscy, których znamy miał
swoją premierę na Sundance Film Festival w 2005 roku, gdzie film walczył w
konkursie głównym. Miranda July, reżyserka obrazu i zarazem autorka jego
scenariusza, otrzymała w Park City Specjalną Nagrodę Jury za oryginalność
wizji. Film został też powszechnie doceniony na Międzynarodowym Festiwalu
Filmowym w Cannes, na którym jego autorka wyróżniona została m.in. Złotą Kamerą
(Caméra d’Or) za najlepszy debiut.
Me and You and Everyone We Know ma
właściwie dwoje protagonistów. Z jednej strony mamy Christine (w tej roli sama
Miranda July), artystyczną performerkę, która zarabia na życie jako kierowca
seniorów. Christine szuka miłości, tak jak szuka uznania dla swojej sztuki. Z
drugiej strony mamy Richarda (John Hawkes), sprzedawcę w sklepie z obuwiem w
tym samym mieście. Richard jest w trakcie separacji z żoną, z którą ma dwóch
synów. To właśnie utraty rodziny najbardziej boi się Richard. Christine i
Richard spotykają się w sklepie, a ich światy, a także światy wszystkich tych,
których znają, zaczynają krążyć wokół, przecinać się, zazębiać. Wkrótce, na
naszych oczach, powstaje całkiem nowa, ciekawa, ludzka konstelacja.
Debiut Mirandy July to film nie dla
każdego. Twórczyni dzieła operuje specyficznym, sobie tylko właściwym, artystycznym językiem. Jej postrzeganie świata, ludzkich interakcji, czy
wreszcie skupienie się w wielu momentach na - z pozoru - zwyczajnych detalach
przedstawionego świata może budzić zdziwienie, a nawet lekkie poirytowanie.
Swoją autorską wizją reżyserka świadomie prowokuje widza i wystawia go na
swoistą próbę charakteru…Wszystko to jednak przemawia na korzyść dzieła,
albowiem zmusza nas, widzów, do spojrzenia na życie z zupełnie innej, nieco
bardziej ekscentrycznej perspektywy. Celebracja chwili, momentu porozumienia,
rozmowy, kontaktu między dwojgiem ludzi to swoiste centrum świata w Ty i ja, i wszyscy, których znamy. To,
że wszyscy szukamy bliskiej, autentycznej relacji z drugim człowiekiem wie,
świadomie bądź nie, prawie każdy. Mało kto jednak zastanawia się w jakiej
sytuacji, w jakim kontekście, na jakich warunkach dochodzi do kluczowego zbliżenia
między dwojgiem ludzi. Ten właśnie wysiłek podejmuje Miranda July, a jego
efekty godne są głębszej refleksji.
Nie
sposób też odmówić reżyserce filmu ogromnej odwagi. Miranda July stąpa bowiem w
swoim dziele po krawędzi urwiska, z którego bardzo łatwo - szczególnie w Stanach
Zjednoczonych - stoczyć się w oskarżenia o przemycanie wątków pedofilskich.
Autorka wychodzi jednak z tematu inicjacji seksualnej wśród nieletnich z
obronną reką, podchodząc do tego ryzykownego motywu z typową dla siebie delikatnością
oraz wyjątkowością spojrzenia. To właśnie oryginalność, a nawet poetyckość
wizji July ratuje film przed popadnięciem w żenującą dosłowność, która mogłaby
się zakończyć dla artystki prawdziwą wizerunkową katastrofą w rodzimym kraju. Me and You and Everyone We Know i tak
otrzymał w Stanach Zjednoczonych najwyższą kategorię wiekową (R), za seksualne
treści z udziałem nieletnich, film został jednak właściwie odczytany i
doceniony przez amerykańskich krytyków, a na głowę reżyserki nie spadły kalumnie
o domniemanym propagowaniu pedofilii, co w USA zdarza się częściej niż powinno.
Warto jednak pamiętać, że to, co uchodzi i jest właściwie odbierane na gruncie
amerykańskiego kina niezależnego, nie może już liczyć na taką samą dozę zrozumienia
i pobłażliwości w przypadku twórców kina głównego nurtu. Stosowanie podwójnych
moralnych standardów przy ocenie filmów niezależnych i tych z mainstreamu stanowi
prawdziwą plagę amerykańskiej kinematografii, a cała ta artystyczna hipokryzja
uprawiana jest oczywiście w imię zasad politycznej poprawności.
Niezaprzeczalną siłą Ty i ja, i
wszyscy, których znamy jest podejście bez uprzedzeń do typowo ludzkich
zachowań, otwarte potraktowanie kontrowersyjnych wątków, bez poczucia
konieczności kamuflowania niewygodnych tematów. Oglądając film July mamy wrażenie,
że patrzymy na świat oczami kogoś spoza znanej nam dobrze rzeczywistości, kogoś
niewinnego i zarazem zdziwionego, ale też zachwyconego szeroko pojętym
uniwersum. Bardzo rzadko we współczesnym kinie mamy możliwość obcowania z
podobną wizją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz