Sny, marzenia, iluzje... Tradycyjne amerykańskie
wartości, kultura współzawodnictwa, indywidualizm, kino drogi... Kalifornia,
Nowy Meksyk, konkursy piękności dla małych dziewczynek... Mała miss kondensuje w sobie wszystko to, co zwyczajowo i
konwencjonalnie kojarzymy z Ameryką. W tym kraju, jak wszyscy dobrze wiemy,
istnieją tylko dwie kategorie ludzi: zwycięzcy i przegrani, winners and losers. Little Miss Sunshine szalenie błyskotliwie ośmiesza ten uproszczony
oraz bezduszny podział, czyniąc to w tak lekki i zabawny sposób, że ból
niespełnienia oraz gorycz straconych złudzeń bohaterów filmu staje się dla
widzów źródłem perwersyjnej uciechy pierwszego rzędu.
Komediodramat Mała miss jest
wspólnym dziełem reżyserskiego tandemu (i małżeńskiej pary jednocześnie):
Jonathana Daytona oraz Valerie Faris. Genialny scenariusz obrazu napisał
Michael Arndt, dla którego (i doprawdy trudno w to uwierzyć) był to scenopisarski debiut. Relatywnie tanio nakręcony
film okazał się prawdziwym niezależnym hitem, generując ogromne zainteresowanie
potencjalnych dystrybutorów już w dniu swojej premiery na Sundance Film
Festival w styczniu 2006 roku. Little
Miss Sunshine odniósł nie tylko komercyjny sukces w kinach w USA i
zagranicą, ale uhonorowany został ponadto aż 4 nominacjami do Oscara, w tym dla
najlepszego filmu. Ostatecznie Małej miss
przypadły 2 statuetki: za najlepszy scenariusz oryginalny dla Michaela Arndt’a
oraz dla Alana Arkina w kategorii najlepsza drugoplanowa rola męska.
Fabuła Małej miss koncentruje
się wokół rodziny Hoover’ów i ich wyprawy z Albuquerque w Nowym Meksyku do
Redondo Beach w południowej Kalifornii na konkurs piękności dla małych
dziewczynek, w którym udział bierze najmłodsza latorośl rodu, czyli 7-letnia
Olive (świetna, nominowana także do Oscara Abigail Breslin). W tej liczącej
sobie 700 mil podróży starym żółtym busem marki Volkswagen towarzyszy małej
finalistce właściwie cała najbliższa rodzina: ojciec Richard Hoover (Greg
Kinnear), kierowca mikrobusa oraz personalny motywator z zawodu, matka Sheryl
(Toni Collette, nominowana za tę rolę do Złotego Globu), starająca się utrzymać
całą rodzinę we względnej harmonii, starszy brat Dwayne (Paul Dano), uparcie
milczący aspirant szkoły lotniczej, poza tym nienawidzący wszystkich zbuntowany
nastolatek, następnie mamy dziadka Edwina Hoover’a o niewyparzonej gębie (Alan
Arkin), odpowiedzialnego za artystyczny występ wnuczki na konkursie. Wesołą
kompanię dopełnia wujek Frank (znakomity Steve Carell), brat Sheryl, gej i akademik
specjalizujący się w twórczości Marcela Prousta, świeżo po swojej samobójczej
próbie spowodowanej m.in. zawiedzioną miłością. Zgromadzenie całej rodziny na
tak niewielkiej przestrzeni familijnego busa staje się nieuniknionym źródłem
napięć i tryskających naturalnym komizmem sytuacji.
Satyryczne kino drogi, jakim niewątpliwie jest Mała miss, stanowi jednocześnie kolejny słodko-gorzki rozrachunek z
tzw. amerykańskim snem. Film nie jest tylko celną parodią żałosnych konkursów
piękności wśród nieletnich, ale sięga znacznie głębiej, ośmieszając amerykańską
kulturę rywalizacji i współzawodnictwa, wyrażającą się najbardziej prostacko w
podziale społeczeństwa na wygranych oraz przegranych. W kulturze tej ćwiczone
są już małe dzieci, karmione przez rodziców i otoczenie iluzjami wczesnej sławy
oraz popularności. Dobrym przykładem takiej postawy jest ojciec małej Olive,
Richard Hoover. Jego zawodowy projekt polega właśnie na wkładaniu ludziom do
głowy teorii o tym, że każdy może osiągnąć sukces, wystarczy tylko postępować
według sprawdzonej receptury, niezawodnego planu kariery, który zaprowadzi nas
na sam szczyt, o ile oczywiście nie zabraknie nam po drodze wystarczającej dozy
determinacji i uporu w dążeniu do wyznaczonego celu.
Little Miss Sunshine jest wreszcie
wnikliwie podpatrzoną farsą na współczesną amerykańską rodzinę. Hoover’owie są
bowiem familią daleką od ideału. Wystarczy tylko rzut oka na nestora rodu,
dziadka Edwina, non stop prawiącego sprośności i wciągającego na stronie
heroinę, aby mieć wyobrażenie, co nas czeka w trakcie 700 mil podróży z Hoover’ami...
Mamy też w filmie do czynienia z dużą dawką indywidualizmu oraz odmienności.
Starszy brat Olive, Dwayne jest w końcu tykająca bombą zegarową ze swoją
pogardą i nienawiścią do ludzi oraz świata, a także wyglądem skrzywdzonego emo
chłopca. Wujek Frank, jak każdy zresztą gej w większości współczesnych
produkcji, tak filmowych, jak i telewizyjnych, jest wdzięcznym tematem do
niewinnych żartów, od komizmu sytuacyjnego na stacji benzynowej począwszy, a na
finałowym truchciku w Redondo Beach skończywszy. Hoover’owie wyglądają nie bez
powodu na rodzinę w fazie postępującego rozkładu, a podróż do Kalifornii może
być ich ostatnią prostą na drodze do całkowitej degrengolady... Na szczęście
dla nas, widzów Mała miss jest filmem,
w którym dramat i komedia są umiejętnie wyważone.
Cytat z filmu:
Grandpa: A real loser is someone who's so afraid of
not winning he doesn't even try.
Dziadek Edwin Hoover: Prawdziwy ‘loser’ to ktoś, kto tak bardzo boi się przegranej, że nawet
nie próbuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz