Mało jest filmów kryminalnych w gronie amerykańskich
produkcji niezależnych. Czarny kryminał to zdecydowanie domena kina
maintreamowego. Jeszcze mniej jest obrazów kryminalnych z silnie rozwiniętym
wątkiem melodramatycznym. Film Na samym
dnie zgrabnie i fascynująco łączy elementy współczesnego kryminału z
subtelnym melodramatem. Nagromadzenie fabularnych przeszkód, wartka akcja oraz
uwypuklenie nośnych obecnie wątków obyczajowych czynią z The Deep End film niezwykle przystępny jak na kino offowe.
Na samym dnie
to dzieło reżyserskiego duetu Scott’a McGehee’a oraz Davida Siegel’a. Film
zadebiutował na Sundance w 2001 roku i szybko zyskał zainteresowanie w filmowej
branży. Obraz jest bowiem ciekawym i dość niekonwencjonalnym remakiem czarnego
kryminału The Reckless Moment (1949) w
reżyserii Maxa Ophüls’a na podstawie powieści Elisabeth Sanxay Holding. The
Deep End jest jednak bardzo luźną adaptacją książki Holding, niewiele też
go w zasadzie łączy z filmowym pierwowzorem. Reżyserzy i jednocześnie autorzy
scenariusza tak bowiem twórczo poprzesuwali w swoim filmie akcenty, że w
finalnym efekcie mamy do czynienia z bardzo uwspółcześnioną wersją kryminalnej
historii, w której na pierwszy plan wysuwa się trudna relacja między matką a
jej homoseksualnym synem, rzecz nie do pomyślenia, a tym bardziej nie do
sfilmowania w obrazie noir z 1949
roku.
Główną heroiną w Na samym dnie
jest Margaret Hall (w tej roli jak zawsze rewelacyjna pod każdym względem Tilda
Swinton). Margaret musi samotnie stawiać
czoła wychowaniu trójki dzieci i zajmowaniu się dużym rodzinnym domem,
malowniczo położonym nad brzegiem Jeziora Tahoe w Kalifornii. Mąż Margaret jest
ciągle nieobecny, pracując w marynarce gdzieś daleko na oceanie. W domu obecny
jest też teść Margaret, Jack, ale ten nie może być postrzegany jako realna pomoc
w nawale piętrzących się problemów, jakie spadają z dnia na dzień na bohaterkę.
Największym zmartwieniem Margaret jest jej najstarszy 17-letni syn Beau (Jonathan
Tucker), który nawiązuje niebezpieczną homoseksualną relację ze znacznie
starszym od siebie mężczyzną z półświatka Darby’m Reese (Josh Lucas). Kiedy w
wyniku nieszczęśliwego wypadku kochanek syna ginie, Margaret, przekonana że
odpowiedzialny za tę śmierć jest jej syn, pozbywa się ciała i stara się zatrzeć
wszelkie ślady. Wtedy to do jej drzwi puka Alek ‘Al’ Spera (Goran Visnjic), który
szantażem stara się wyłudzić od niej pieniądze, grożąc że udostępni odpowiednim
organom taśmę obnażającą jednoznaczny charakter relacji jej syna z nieżyjącym
Darby’m. Margaret desperacko próbuje chronić syna przed jakimikolwiek
zarzutami, co tylko coraz mocniej wikła ją w nakręcającą się samoczynnie
kryminalną spiralę.
Tilda Swinton znakomicie odegrała rolę przypartej do muru, ale
niepoddającej się przeciwnościom zdanej tylko na siebie matki (nominacja do
Złotego Globu w 2002 roku w kategorii najlepsza pierwszoplanowa aktorka w
dramacie). Jej powściągliwe acz uparte dążenie do celu organizuje całą fabułę filmu,
sprowadzając pozostałe postaci/aktorów do roli krążących wokół niej satelitów.
Złożona, niezwykle silna osobowość Margaret zjednuje jej sympatię samego
szantażysty Alek’a Spery, a między dwojgiem antagonistów zaczyna wytwarzać się
swoiste pole magnetyczne, co służy wprowadzeniu nieśmiałego, wyjątkowo
subtelnie rozegranego wątku melodramatycznego. W warstwie psychologicznej Na samym dnie zbudowany jest na cienkiej
sieci niuansów i niedopowiedzeń, a kulminacja filmowego romansu to zaledwie
kilka minut fizycznej bliskości w tragicznym kontekście.
Na
szczególną uwagę zasługują też soczyste, bogato nasycone kolorem zdjęcia
autorstwa Giles’a Nuttgens’a (nagroda na Sundance). Przeważają zdecydowanie
wszystkie odcienie błękitu, bohaterowie dramatu znajdują się przecież ‘na samym
dnie’ życiowych zawirowań, a niektórym już nigdy nie będzie dane wypłynąć z
powrotem na powierzchnię. The Deep End to ze wszech miar świetny przykład niezależnego kina oferującego nowe, świeże,
współczesne odczytanie opowieści z innej epoki. Miarą niezależności tej
produkcji jest z pewnością ciekawe poprzestawianie akcentów w narracji oraz
subtelna reinterpretacja postaci w duchu iście postmodernistycznym, w której to
powoli zacierają się granice płci, orientacji, dobra, zła czy tradycyjnych ról
w rodzinie. W rezultacie takiego oto zabiegu wyłania nam się z głębin morskich
twór niejednoznaczny, złożony i wielce intrygujący.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz