W sztuce Przy dzwiach zamkniętych Jean-Paul Sartre’a z 1946 roku pada słynne zdanie, że piekło to inni. Ta słynna (i bardzo kontrowersyjna) maksyma wielkiego francuskiego egzystencjalisty ma dość akuratne zastosowanie do filmu The Humans Stephena Karama, będącego adaptacją jego broadwayowskiej sztuki pod tym samym tytułem. Akcja obrazu rozgrywa się w trakcie jednego wieczoru w czasie amerykańskiego Święta Dziękczynienia. Rodzina Blake’ów spotyka się w starym i mrocznym apartamencie w nowojorskim Chinatown, aby wspólnie spędzić wieczór przy świątecznej kolacji. Jak to zazwyczaj bywa przy okazji takich rodzinnych zgromadzeń, na powierzchnię wypływają tłumione dotąd emocje, spychane w najgłębsze zakamarki świadomości traumy, a nawet wstydliwie ukrywane sekrety. Przy świątecznym stole rodzina Blake’ów funduje sobie nawzajem małe familijne piekiełko, a wybudowany jeszcze przed drugą wojną światową nowojorski apartament służy jako scenografia rodem z horroru.
Stephen Karam napisał The Humans oryginalnie
jako jednoaktową sztukę teatralną dla teatru off-Broadway w 2015 r. Sztuka
spotkała się z tak dużym zainteresowaniem i znakomitym przyjęciem, że już w
2016 roku debiutowała na nowojorskim Broadwayu, a następnie zdobyła nagrodę
Tony dla najlepszej sztuki teatralnej tamtego roku. Ogromny sukces na deskach
teatru pociągnął za sobą nieuniknioną w takich przypadkach filmową adaptację, a
dramatopisarz i scenarzysta Stephen Karam stanął również za kamerą. The Humans pokazano premierowo we
wrześniu 2021 roku na TIFF (Toronto International Film Festival), po czym
wprowadzono obraz jednocześnie do amerykańskich kin i w telewizji kablowej Showtime
w Święto Dziękczynienia, 24 listopada 2021.
Rodzina Blake’ów spotyka się na świątecznej kolacji. Erik i Deirdre
Blake (Richard Jenkins i Jayne Houdyshell w tych rolach) przyjeżdżają do Nowego
Jorku ze Scranton w Pensylwanii wraz ze starszą córką Aimee (Amy Shumer) oraz
cierpiącą na Alzheimera babcią Momo (June Squibb). Gospodarzami w Święto
Dziękczynienia są ich młodsza córka Brigid (Beanie Feldstein) wraz z partnerem
Richardem (Steven Yeun), którzy dopiero co wprowadzili się do starego,
przedwojennego apartamentu w nowojorskim Chinatown. Kolacja w mieszkaniu jak z
horroru przebiega w atmosferze ciągłego napięcia, a niewyposażony, zrujnowany w
wielu aspektach apartament wzmaga jeszcze poczucie osaczenia i zamknięcia w pułapce
u już podminowanych emocjonalnie Blake’ów.
Każdy członek rodziny Blake’ów boryka się z jakimś poważnym problemem,
traumą lub wstydliwym sekretem. Rodzina ta jest typowym reprezentantem
amerykańskiej klasy średniej, nie są wcale bogaci, są natomiast zadłużeni i
tylko kilka pensji dzieli ich od bankructwa. Nic więc dziwnego, że najmłodsza w
rodzinie Brigid (Beanie Feldstein) może pozwolić sobie jedynie na zrujnowany,
przedwojenny apartament w Chinatown na Manhattanie, niedaleko od miejsca, gdzie
kiedyś stały bliźniacze wieże World Trade Center, a teren był już zalewany w
trakcie huraganu. Ciemne, źle oświetlone mieszkanie (z widokiem na ciasne i
klaustrofobiczne wewnętrzne podwórko) zamienia się w scenerię godną horroru
wraz zapadnięciem zmroku, kiedy wszystkie wybrzuszenia i zacieki na
wielokrotnie malowanych i zalewanych ścianach przybierają spotworniałe
kształty. Brigid jest po uszy w studenckim długu po ukończeniu prywatnej
uczelni. Z muzycznym wykształceniem i pasją zarabia jako sprzedawczyni w
sklepie odzieżowym. Jej partner, Richard (Steven Yeun), jest lekarzem z zawodu
o koreańskich korzeniach, ale dopiero co ukończył studia i jego kariera zawodowa
dopiero się zaczyna. Będąca na dorobku para przyjmuje w Święto Dziękczynienia
rodzinę Brigid. Jej siostra Aimee (Amy Schumer), prawniczka z zawodu, niedawno
straciła pracę i rozpadł jej się związek, boryka się też z poważnymi problemami
zdrowotnymi. Rodzice Brigid od kilku lat mają na głowie babcię Momo (June
Squibb), która porusza się na wózku inwalidzkim i zmaga się z chorobą
Alzheimera. Momo nie jest największym wyzwaniem w małżeństwie Erika i Deirdre,
których wieloletni związek jest teraz poważnie testowany na wielu innych
poziomach. Takie streszczenie The Humans
słusznie przywodzi na myśl głęboko depresyjne i niekomfortowe kino, do którego
trzeba mieć dużo cierpliwości i psychicznej wytrwałości. The Humans to psychologiczny dramat, który wystawia na poważną
próbę nasz odbiór kina mierzącego się z tak mało atrakcyjnymi tematami jak
starzenie się, choroba i nieustające finansowe problemy. Obraz Stephena Karama
to zdecydowanie nie jest propozycja dla eskapistów, którzy szukają w kinie
ucieczki od przyziemnych problemów naszego współczesnego świata.
The Humans jest natomiast
filmem godnym polecenia tym wszystkim, którzy uważają się za koneserów
ambitnego, niezależnego kina z bardzo życiowymi dialogami, nawet jeśli dialogi
te oddają w skali jeden do jednego naszą dobrze znaną ludzką nędzę. Richard
Jenkins i Jayne Houdyshell są rewelacyjni w roli starego małżeństwa, które
trzyma się razem mimo wszystko. Oboje są głęboko wierzącymi katolikami i to w
religii szukają oparcia oraz wskazówek do wyjścia z małżeńskiego kryzysu. Wiele
tarć na linii matka (Deirdre) i córki (Aimee oraz Brigid) bierze się z ich
odejścia od religii. Jayne Houdyshell jest ponadto jedyną aktorką z broadwayowskiej
obsady, która powtórzyła swoją rolę matki w wersji filmowej i zrobiła to - trzeba
podkreślić - w koncertowy sposób. The Humans
ma głęboko egzystencjalny wymiar w tym sensie, że prezentuje nędzę i horror
życia na planie minimalistycznym, w obrębie jednej rodziny i w trakcie jednego
skondensowanego emocjonalnie wieczoru. W trakcie świątecznej kolacji inni rzeczywiście
stają się piekłem dla pozostałych członków swojej rodziny, a Stephen Karam
przypatruje się i rejestruje swoją kamerą tę psychodramę, tak jakby kręcił rasowy
horror.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz