Grandma to
bardzo specyficzne kino drogi. I przede wszystkim bardzo zabawne. Wnuczka Sage
(Julia Garner) pojawia się na progu u babci-feministki Elle, prosząc o pieniądze
na usunięcie niechcianej ciąży. Babcia (fenomenalna Lily Tomlin) też jest
akurat spłukana, więc obie wyruszają z misją zebrania kasy na zabieg. Ta mała
odyseja babci i wnuczki szybko przeistacza się dla obu kobiet w intensywną
podróż sentymentalną do przeszłości. Wraz z Elle i Sage cofamy się właściwie aż
do lat 60-tych XX wieku, w mgnieniu oka robiąc przegląd nieustannie
zmieniającej się w ostatnim półwieczu amerykańskiej obyczajowości.
Twórcą znakomitej Grandma (2015) jest Paul Weitz, reżyser i jednocześnie autor scenariusza do filmu. Chyba najbardziej znanym (i cenionym) filmem Weitz’a jest powstały w 2002 roku About a Boy (Był sobie chłopiec) z Hugh Grant’em i Toni Collette. Reżyser pisał scenariusz do Grandma z myślą o Lily Tomlin jako odtwórczyni roli tytułowej babci. I nie pomylił się ani trochę w obsadzie najważniejszej w filmie postaci. Sama Lily Tomlin (rocznik 1939) otrzymała za swoją kreację Elle wyrazy uznania ze wszystkich stron, dostając nawet nominację do tegorocznych Złotych Globów w kategorii najlepsza aktorka w komedii/musicalu.
Elle
(Lily Tomlin)-feministka, lesbijka i uznana poetka jednocześnie-właśnie zerwała
ze swoją ostatnią dziewczyną, dużo od siebie młodszą Olivią (Judy Greer), gdy do
jej drzwi puka wnuczka Sage (Julia Garner) z hiobowymi wieściami. Sage jest w
nieplanowanej ciąży i ma już umówiony termin aborcji. Problemem są jednak
pieniądze… Tak się pechowo składa, że sama Elle akurat nie jest przy kasie,
więc babcia i wnuczka mają ledwie osiem godzin na zebranie potrzebnej sumy.
Sporo się dzieje w trakcie tych ośmiu godzin desperackiego poszukiwania
gotówki. W niezamierzony przez siebie sposób Elle wyciąga przy okazji kilka szkieletów
z szafy, odwiedzając swoich dawnych i obecnych znajomych. My natomiast
dostajemy fascynującą oraz emocjonującą podróż po meandrach amerykańskiej
mentalności ostatnich kilku dekad.
Nie
byłoby sukcesu Grandma bez
fenomenalnej postaci tytułowej babci Elle, granej przez rewelacyjną jak zawsze
Lily Tomlin. Liberalna i homoseksualna babcia-poetka idzie całkowicie pod prąd
nie tak znowu stereotypowym wyobrażeniom o współczesnych reprezentantach tzw.
trzeciego wieku. Postać Elle to zupełna negacja konserwatywnej i homofobicznej
dominanty wśród pokolenia babć i dziadków. Charakter i światopogląd Elle
tłumaczy poniekąd fakt, że swoje najlepsze czasy spędziła w Kalifornii lat
60-tych i 70-tych. No i oczywiście jest poetką, co też wiele wyjaśnia. Film
Paula Weitz’a jest swoistym pretekstem, żeby wejść i przyjrzeć się z bliska tej
wyjątkowej postaci, która miała w końcu i męża (w zamierzchłych latach
60-tych), i żonę przez ostatnich parę dekad. Ma też córkę oraz wnuczkę, rzecz
jasna. I to właśnie pragnienie pomocy nieletniej i zdesperowanej Sage (bardziej
nawet niż wyznawany przez nią światopogląd) mobilizuje Elle do natychmiastowego
działania.
Komediodramat
Grandma porusza bardzo śliski w
Ameryce (i nie tylko zresztą tam) temat aborcji na życzenie. Każdy film z
aborcją w tle jest w Stanach Zjednoczonych swoistym manifestem politycznym, niezależnie od tego, czy jego twórcy tego chcą czy nie. W filmie Paula Weitz’a problem ten został potraktowany
bardzo szczerze i bezpośrednio. Każda kobieta ma prawo do usunięcia niechcianej
ciąży, tym bardziej jeszcze nastolatka dopiero co wchodząca w życie. Koniec
kropka. Filmowa Sage nie ma wątpliwości co do powziętej przez siebie decyzji, a
jej babka i matka czują się w obowiązku wesprzeć ją tak emocjonalnie, jak i
finansowo. Babcia Elle, chociaż osobiście nie może wyłożyć kasy na zabieg,
skłonna jest w celu pozyskania gotówki dla wnuczki na wiele poświęceń. I nie
straszny jej ani obecny chłopak i ojciec dziecka Sage, ani własny eks-mąż Karl
(świetna kreacja Sama Elliott’a), ani nawet budząca grozę córka Judy (bardzo
dobra Marcia Gay Harden), typowa korporacyjna suka z zerową tolerancją dla
słabości. Od początku do końca jest Grandma
afirmacją indywidualizmu i wolności wyboru, co też czyni to niezależne dzieło
bardzo amerykańskim z ducha filmem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz