Earl
i ja
to historia przyjaźni kiełkującej w bardzo niesprzyjających okolicznościach. A
może właśnie sprzyjających? Bohater filmu zostaje zmuszony przez własną matkę
do odwiedzenia swojej chorej na białaczkę koleżanki ze szkoły. Początkowo się
opiera, protestuje, bo właściwie nie utrzymywał wcześniej z dziewczyną żadnych
kontaktów. Do wizyty jednak dochodzi, i staje się ona-ku zaskoczeniu
obojga-pierwszą z wielu. Obraz idzie dalej tropem tej zaaranżowanej znajomości,
która z poziomu dziwnej i niekomfortowej dla obu stron przechodzi w regularne
spędzanie ze sobą ogromnej ilości czasu. Nie sposób nie zastanawiać się, czy
przypadkiem nie większość ważnych dla nas życiowych przyjaźni ma tak trudne i
nietypowe początki?
Earl i ja, i umierająca dziewczyna
to bezwzględny triumfator Sundance Film Festival w 2015 roku. Obraz Alfonso
Gomeza-Rejon zdobył zarówno nagrodę jury (Grand Jury Prize), jak i trofeum
publiczności (Audience Award), zakasowując w ten sposób resztę konkurencji.
Scenariusz do filmu napisał Jesse Andrews na podstawie własnej debiutanckiej
powieści pod tym samym tytułem, wydanej oryginalnie w 2012 roku.
Protagonista filmu Greg (Thomas Mann) zostaje przez matkę zobligowany do
odwiedzenia chorej na raka szkolnej znajomej Rachel (Olivia Cooke). Wymuszona
na chłopaku wizyta ma jednak ciąg dalszy, ewoluując w stronę spontanicznej
przyjaźni. Greg jest jednak bardzo zdystansowanym do swoich znajomych
nastolatkiem. Swojego najlepszego kumpla Earla (RJ Cyler) nazywa
‘współpracownikiem’ z racji wspólnego kręcenia parodii klasyków europejskiego
kina. Trudno mu przychodzi przyznanie się do emocjonalnego zaangażowania,
trzyma też duży dystans do własnych rodziców (w tych rolach Connie Britton oraz
Nick Offerman). Greg woli trzymać się z boku, a o atak paniki przyprawia go
znalezienie się w centrum uwagi. Przyjaźń z chorą na białaczkę Rachel
bezpowrotnie go odmieni.
Me and Earl and the Dying Girl spełnia
wszystkie warunki udanej niezależnej produkcji, dlatego w ogóle nie dziwi
ogromny sukces na zeszłorocznej edycji Sundance. Po pierwsze: bardzo dobrze
napisany scenariusz oparty na solidnym materiale oraz do tego znakomite zdjęcia.
Po drugie: świetne wyważenie proporcji między komedią a dramatem, co przydaje
obrazowi lekkości i pozwala ze swobodą opowiadać o tragicznej stronie życia. Po
trzecie wreszcie: rewelacyjnie dobrana obsada, która w bezbłędny sposób wygrywa
wszystkie liczące się w filmie niuanse. I nie chodzi tu tylko o główne postaci:
bardzo dobrzy w roli rodziców Grega są Nick Offerman oraz Connie Britton, grający
swoje psychologiczne przeciwieństwa: on jest luzakiem i abnegatem, ona
natomiast jest bardzo emocjonalna i wszystkim się przejmuje. Świetna też jest
Molly Shannon w swojej kreacji Denise, matki chorej na białaczkę Rachel, która
obficie sięga po alkohol, aby zabić strach przed utratą córki. To właśnie
postać rodzicielki Rachel jest idealnym przykładem równowagi w filmie między
komizmem sytuacji a osobistą tragedią jednostki.
Filmy o osobach chorych na raka to zazwyczaj murowane wyciskacze łez. Earl i ja, i umierająca dziewczyna nie
jest jednak rasowym dramatem. To komediodramat z akcentem padającym
zdecydowanie mocniej na komedię. Bohaterami obrazu są uczniowie szkoły średniej
z wszystkimi swoimi dziwactwami oraz całym nieopierzeniem, tak więc humor w
filmie jest wręcz mimowolny. Podobnie jak w 50/50 (Pół na pół) Jonathana Levine’a (innym świetnym amerykańskim filmie
niezależnym z głównym bohaterem cierpiącym na nowotwór) Earl i ja koncentruje się bardziej na wpływie, jaki ma choroba na
relacje z najbliższym otoczeniem, niż na samym jej przebiegu. W przypadku
protagonisty-zdystansowanego, nieśmiałego i niepewnego siebie Grega-znajomość z
chorą Rachel pozwoli mu wreszcie otworzyć się na innych oraz dostrzec problemy
poza własnym storturowanym ego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz